Widok
Wirus jest. Nie został zmyślony. Istnieje naprawdę, jak dziesiątki czy setki innych rodzajów wirusów.
U części zakażonych wywołuje objawy grypopodobne. U bardzo niewielkiego odsetka na tyle poważne, że mogą zagrozić (i zagrażają) życiu. Jak i wiele innych wirusów, w tym oczywiście również "zwykła" grypa sezonowa, na którą także od lat umierali ludzie.
Coś "grypopodobnego" przechodziłem na przełomie lutego i marca. Temperatura, rozbicie, łupanie w kościach. Kilka (2-3) dni z odczuwalnie gorszym samopoczuciem - i samo przeszło, nawet bez żadnych gripexów czy tym podobnych. Czy była to zwykła grypa, czy koronka, tego oczywiście nie wiem.
Nikt z osób, z którymi mam/miałem kontakt, nie ma stwierdzonego koronawirusa. Kilka osób przechodziło coś grypopodobnego podobnie jak ja, chociaż generalnie chorowało znacznie mniej osób niż zwykle o tej porze roku. Zapewne wskutek nałożenia szczytu sezonu grypowego na szczyt restrykcji koronawirusowych.
Gdyby nie media, praktycznie nikt o "zabójczym" wirusie by nie wiedział, bo nie obserwowałby skutków jego działania.
U części zakażonych wywołuje objawy grypopodobne. U bardzo niewielkiego odsetka na tyle poważne, że mogą zagrozić (i zagrażają) życiu. Jak i wiele innych wirusów, w tym oczywiście również "zwykła" grypa sezonowa, na którą także od lat umierali ludzie.
Coś "grypopodobnego" przechodziłem na przełomie lutego i marca. Temperatura, rozbicie, łupanie w kościach. Kilka (2-3) dni z odczuwalnie gorszym samopoczuciem - i samo przeszło, nawet bez żadnych gripexów czy tym podobnych. Czy była to zwykła grypa, czy koronka, tego oczywiście nie wiem.
Nikt z osób, z którymi mam/miałem kontakt, nie ma stwierdzonego koronawirusa. Kilka osób przechodziło coś grypopodobnego podobnie jak ja, chociaż generalnie chorowało znacznie mniej osób niż zwykle o tej porze roku. Zapewne wskutek nałożenia szczytu sezonu grypowego na szczyt restrykcji koronawirusowych.
Gdyby nie media, praktycznie nikt o "zabójczym" wirusie by nie wiedział, bo nie obserwowałby skutków jego działania.
Czy ktoś ci broni zamknięcia sie w czterech ścianach, w obawie przed wirusem i nerwowego obgryzania paznokci przed telewizorem?
Zrób to, na kilka miesięcy. "Oszołomy" w tym czasie się zakażą i wymrą i będziesz mógł żyć bezpiecznie w nowym, wspaniałym świecie.
Tak. Jeśli umiejętność liczenia w zakresie szkoły podstawowej, tudzież wyciągania wniosków na podstawie faktów a nie opinii, jest oszołomstwem, to zgadza się. Jestem oszołomem.
Zrób to, na kilka miesięcy. "Oszołomy" w tym czasie się zakażą i wymrą i będziesz mógł żyć bezpiecznie w nowym, wspaniałym świecie.
Tak. Jeśli umiejętność liczenia w zakresie szkoły podstawowej, tudzież wyciągania wniosków na podstawie faktów a nie opinii, jest oszołomstwem, to zgadza się. Jestem oszołomem.
A tu się mylisz bo właśnie chodzi o to, że ja się nie zamykam w 4 ścianach. Wręcz przeciwnie! Nie martwię się tyle o siebie co o bliską mi osobę, która ma wiele innych chorób i boję się że mogłabym ją zarazić. Na grypę już chorowała i zawsze było ok, ale nie wiem jak w tym przypadku. Stąd moje pytanie
Dlaczego ktoś ma zamykać się w czterech ścianach, skoro wystarczy aby społeczeństwo zachowywało się zgodnie z obowiązującymi zaleceniami. Noszenie maseczki w miejscach publicznych, zachowanie dystansu i dezynfekcja są takie trudne do realizacji? To są zachowania wymagające od społeczeństwa tylko trochę rozsądku i dyscypliny społecznej.... nic więcej.
Z mojego punktu widzenia wirus no nie Yeti...W mojej rodzinie jedna osoba ma stwierdzonego koronawirusa i pomimo, ze sam przechodzi łagodnie (jeden dzień gorączki 40 st i utrata węchu) to niestety zaraził swoich rodziców (moja ciotka i wujek) i oni przechodzą bardzo ciężko (szpital :(), dodatkowo zaraził 5-6 osób z pracy i swojego otoczenia (bo nie miał od początku ostrych objawów tylko takie jak przeziębienie).
I jeszcze jedno wujek trafił do szpitala w Kościerzynie chociaż mieszka na Morenie (w Gdańsku nie było akurat łóżka z respiratorem)
I jeszcze jedno wujek trafił do szpitala w Kościerzynie chociaż mieszka na Morenie (w Gdańsku nie było akurat łóżka z respiratorem)
Tak właśnie go przeszłam i dzięki Bogu bez komplikacji. Jestem w 30 tyg ciąży. Klika dni gorączkowałam, straciłam węch i smak oraz lekkie duszności i kaszel. Oboje z partnerem mieliśmy te same objawy co zapaliło nam lampkę, że coś jest nie tak. Zrobiliśmy testy oba pozytywne.
Po 2 tygodniach mogę szczerze powiedzieć, że czuję się już dobrze. Tylko wciąż nie mam węchu ani smaku ale ten objaw może utrzymywać się nawet kilka tygodni.
Uważajcie i dbajcie o siebie!
Po 2 tygodniach mogę szczerze powiedzieć, że czuję się już dobrze. Tylko wciąż nie mam węchu ani smaku ale ten objaw może utrzymywać się nawet kilka tygodni.
Uważajcie i dbajcie o siebie!
Ludźmi da się stosunkowo łatwo manipulować i nie potrzeba takich dowodów. Wystarczającym dowodem jest każda kampania wyborcza. Paradoksalnie najbardziej zmanipulowani są ci, co w imię iluzorycznej wolności nie dostrzegają rzeczywistego zagrożenia..... paraliżu służby zdrowia i na złość babci nie założą czapeczki. Wolą odmrozić sobie uszy :)
No właśnie o ten absurd tu chodzi. My widzimy co się dzieje - dostrzegamy fakty. A antyludziki ich nie dostrzegają tylko dają sobie wmówić jak jest naprawdę. Więc pytanie kto tu powinien włączyć myślenie? Ten kto widzi ale nie dostrzega czy ten co widzi i interpretuje? Ja to bym nawet chciała w to nie wierzyć. Serio! Bardzo się boję i mam ogromny lęk o rodziców. I o dzieci i siebie ze jak zachorujemy na cokolwiek to będzie kłopot z pomocą. Bardzo mnie to martwi i byłoby mi o wiele łatwiej uznać że nic się dzieje, to wszystko ściema i nie ma się czego bać!
Aha i oczywiscie jak rozumiem - jeżeli wirus spotka któregoś z nich i znajdzie się wsród tych, którzy ciężko to znoszą, to rezygnują z respiratora i łóżka w szpitalu bo przeciez wirusa nie ma i "samo przejdzie". Jak "kazdy inny wirus"...
Aha i oczywiscie jak rozumiem - jeżeli wirus spotka któregoś z nich i znajdzie się wsród tych, którzy ciężko to znoszą, to rezygnują z respiratora i łóżka w szpitalu bo przeciez wirusa nie ma i "samo przejdzie". Jak "kazdy inny wirus"...
Przechodzilem na poczatku marca, a teraz tydzien temu mialem grype. Jesli pytasz czy mozna to odroznic to powiem ze tak, absolutnie, nigdy bym jednego z drugim nie pomylil. Chyba co roku przechodze grype, czasem na wiosne czasem jesienia. Latwo ja poznac bo od razu bola mnie stawy. Od razu aspiryna, wysoka goraczka, wypocenie i po kilku dniach zdrowy. Z covidem w marcu nie bylo juz tak jak zwykle. Ciagnelo sie to tygodniami i doszly dusznosci - mimo braku kataru, wiec drogi oddechowe mialem czyste, ale budzielm sie w nocy i nie moglem zasnac z braku tlenu. Goraczka wcale nie byla taka duza, stawy nie bolaly tak bardzo ani glowa, tez tak srednio, ale te dusznosci, ktore powoduja niedotelnienie i oslabienie na dlugie tygodnie, zapamietam na pewno. Zycze wszystkim duzo zdrowia.