Odpowiadasz na:

Re: Czy nieszczęśliwa miłość okalecza, czy ubogaca?

Sądzę, że w każdym przypadku przykre przeżycia pozostawiają ślad w psychice. I to są ślady zawsze nagatywne - podobnie jak po sparzeniu unika się bezpośredniego kontaktu z ogniem. Tu jednak działa... rozwiń

Sądzę, że w każdym przypadku przykre przeżycia pozostawiają ślad w psychice. I to są ślady zawsze nagatywne - podobnie jak po sparzeniu unika się bezpośredniego kontaktu z ogniem. Tu jednak działa instynkt. Tymczasem instynkt nie zadziała ostrzegając przed toksycznym związkiem, należy chyba sięgnąć do rozumu.
Wiem, że "w praniu" może okazać się, że nasz wspaniały/a to drań i szubrawiec, że cierpimy - choć ufaliśmy bezgranicznie. Przeważnie jest tak, że zanim dojdzie do ostatecznego rozpadu, próbujemy jeszcze coś sklecić, ratować, a gdy nic się już nie da - trudno, dochodzi do rozstania. To co piszę odnosi się raczej do rozpadu związków dłuższych (małżeństw, choć niekoniecznie). Związki tzw. młodzieńcze rządzą się trochę innymi zasadami. Najczęściej przy braku zobowiązań (dzieci, wspólnota majątkowa) łatwiej jest odejść w siną dal i szukać kolejnego szczęścia.
Myślę, że podstawowym błędem, jaki wiele osób popełnia jest przyjęcie zasady, że "muszę zrobić wszystko, by nie być samotnym". Każdy/a napotkany/a na drodze traktowany/a jest jako potencjalny partner, a przecież "nie z każdej mąki będzie chleb...". Chyba byłoby zdecydowanie mniej rozczarowań, gdyby nie usilne dążenie do jak najszybszego znalezienia partnera/rki. Może lepiej poczekać, aż sam/a się znajdzie.....
Szczerze współczuję tym wszystkim, którzy mieli okazję się sparzyć. Mnie to - jak dotąd - ominęło.
Nie wydaje mi się sensowne, by:

> A może lepiej nie kochać wcale, nie uruchamiać wrażliwych
> miejsc, tylko zamknąć się w bezpiecznym i spokojnym
> bezemocjonalnym kokonie? Być może takie życie będzie uboższe,
> ale daje gwarancję, że nikt nas nie zrani.

Takie życie w bezemocjonalnym kokonie to chyba tragedia....

zobacz wątek
20 lat temu
bach_a

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry