Widok
Czy wzięlibyście kredyt hipoteczny gdybyście NIE MUSIELI?
Wiem.... Dziwne pytanie;)
Już wyjaśniam:
Sytuacja jest taka: macie mieszkanie (bez kredytu) - 4 pokoje, wielka płyta, dobra miejscówka. Czyli ogólnie wszystko OK, ładnie pięknie.
Ale zawsze marzyliście o domu z ogródkiem. I teraz nadarzyła się okazja by to marzenie się spełniło.
Niestety marzenie było by okupione tą straszną "zdobyczą cywilizacyjną" jaką jest kredyt hipoteczny;)
Ewentualny plan byłby taki sprzedaż mieszkania i kredyt na brakującą kwotę czyli ok 250 000 PLN.
Rata na 20 lat ok 1300 zł
Czyli ok 20% tego co mamy na łapkę na całe gospodarstwo.
Czy umiecie się postawić w takiej sytuacji? Czy domek z ogródkiem jest wart tego uwiązania 20 letniego?
Pewnie gdybym musiała, mieszkała w małym mieszkanku gdzie byśmy się nie mieścili nie miałabym takich dylematów. Ale teraz w mieszkaniu jest ok, a dom to marzenie...
Już wyjaśniam:
Sytuacja jest taka: macie mieszkanie (bez kredytu) - 4 pokoje, wielka płyta, dobra miejscówka. Czyli ogólnie wszystko OK, ładnie pięknie.
Ale zawsze marzyliście o domu z ogródkiem. I teraz nadarzyła się okazja by to marzenie się spełniło.
Niestety marzenie było by okupione tą straszną "zdobyczą cywilizacyjną" jaką jest kredyt hipoteczny;)
Ewentualny plan byłby taki sprzedaż mieszkania i kredyt na brakującą kwotę czyli ok 250 000 PLN.
Rata na 20 lat ok 1300 zł
Czyli ok 20% tego co mamy na łapkę na całe gospodarstwo.
Czy umiecie się postawić w takiej sytuacji? Czy domek z ogródkiem jest wart tego uwiązania 20 letniego?
Pewnie gdybym musiała, mieszkała w małym mieszkanku gdzie byśmy się nie mieścili nie miałabym takich dylematów. Ale teraz w mieszkaniu jest ok, a dom to marzenie...
Zależy jakie masz ciśnienie. Ja mam dom z ogródkiem i duży kredyt, bo nie miałam wkładu własnego. Jakbym była na twoim miejscu to na pewno bym została w tych 4 pokojach. To jest takie utrapienie, masakra, moja pensja i jeszcze trochę męża idzie na kredyt. Za te pieniądze to można by czy oszczędności zrobić, czy lepiej żyć bez leku o stratę pracy i inne losowe. Ja nie miałam wyjścia bo gdzieś mieszkać trzeba. Chętnie bym się jednak przeniosła z powrotem do miasta.
Jeśli mieszkacie w miejscu, które jest wygodne pod kątem dojazdu do pracy czy szkoły to zastanówcie się czy chcecie się wyprowadzać w gorsze miejsce. Chyba, że piszesz o domku w mieście, wtedy można się zastanowić.
Sama mam podobny dylemat, z tym że obecnie mam mieszkanie 3 pokojowe, kredyt dawno spłacony a potrzebuję albo dużego, 4-pokojowego mieszkania w mieście albo domku, z tym że nie wyobrażam sobie wyprowadzki na wieś.
Sama mam podobny dylemat, z tym że obecnie mam mieszkanie 3 pokojowe, kredyt dawno spłacony a potrzebuję albo dużego, 4-pokojowego mieszkania w mieście albo domku, z tym że nie wyobrażam sobie wyprowadzki na wieś.
Anka! Dom z ogródkiem brzmi super :) to nie mieszkanie w wielkiej płycie. 4 km to nie koniec świata, tylko przedmieścia. Sytuację finansową według tego co piszesz macie super! Rata nie taka wielka, a jaka radość, że mieszkasz w pięknym miejscu. Ja mieszkam w domu i nie wyobrażam sobie przeprowadzki do bloku :( no chyba że do apartamentowca, ale na to mnie nie stać ;) Macie dzieci? Jeśli tak, to sprawdź, czy dzieciaki będą miały blisko do szkoly/przedszkola. Ja bym wzięła kredyt :)
Jesli macie tak jak piszesz ok 6500 na reke to po co taki duzy kredyt? Uzbierajcie z oszczednosci, sprzedajcie mieszkanie i kupujcie dom. My majac mniej przez rok uzbieralismy 120tys, fakt nigdzie przez rok nie wychodzilismy ale mielismy cel. Dzialke juz mielismy. Za te 120tys wybudowalismy stan surowy, dobralismy 190tys kredytu na wykonczenie. Dom jak dla mnie duzy, 200m2. Kilka pokoi jeszcze nie umeblowanych bo na razie sa niezamieszkale.
P.S. Wychowalam sie w domu jednorodzinnym i wiedzialam zawsze ze tez chce zbudowac dom, ale gdybym wychowala sie w bloku i byla do tego przyzwyczajona to pewnie bym zostala w wygodnym mieszkaniu.
P.S. Wychowalam sie w domu jednorodzinnym i wiedzialam zawsze ze tez chce zbudowac dom, ale gdybym wychowala sie w bloku i byla do tego przyzwyczajona to pewnie bym zostala w wygodnym mieszkaniu.
Sorki, przez 2 lata;) cos mi sie pochrzanilo. Rok zbieralismy na wesele, na szczescie prawie wszystko sie zwrocilo, oszczedzalismy kolejny rok i razem wyszlo nam 120tys- tak to bylo:) tez mi sie wydawalo duzo cholercia te 120 przez rok, tym bardziej ze my mielismy na reke razem niecale 6 tys. Na szczescie mieszkalismy u moich rodzicow i na utrzymanie malo szlo.
A no jak chcesz kupic gotowy to fakt, duzo wychodzi. Ale powiem tak: jesli jestes pewna ze marzysz o domu, to kupuj. Te 1300 przy Waszych zarobkach warto dac. Ja bym splacila szybciej i miala z glowy w 10 lat. Sprawdzcie czy dom ma dobra izolacje, jakie ogrzewanie, jakie beda koszty utrzymania. My mamy teraz mniej kasy bo juz nie pracuje tyle co wczesniej gdyz mam dzieci, tez placimy 1300 za kredyt miesiecznie i jest ok.
Nie. Nie wzięłabym kredytu by spełnić swoje marzenie o domu. Jestem w podobnej sytuacji. Mam swoje mieszkanie bez kredytu. Dlatego zamierzam wziąć kredyt, ale po to, by kupić drugie mieszkanie, które wynajmę i będzie się samo spłacać. To będzie zabezpeczenie dla mojego dziecka. W razie jak coś się powinie...najwyżej stracę to drugie mieszkanie. No ale jedni myślą o sobie, inni o przyszlości swoich dzieci.
myślę,że inni też myślą o przyszłości swoich dzieci nie tylko ty. A powodzenia z wynajmującymi lokatorami;) to też długi temat...w życiu po przejściach jakie miała moja siostra i wielu znajomych bym się w to nie bawiła.
Ja to sobie jeszcze myślę,że może któreś z moich dzieci w przyszłości weźmie ten dom, a my kupimy sobie małe mieszkanko w mieście na stare lata.
Fakt,że dzieci bardzo dobrze się tu czują, mają przestrzeń itd.. My mamy kredyt na 40 lat, spłacamy dopiero 9, więc bagno na całego, do emerytury. Coś nas przymroczyło jak podejmowaliśmy decyzję chyba:)
Teraz jest dobrze, mamy dobrą sytuację finansową,że możemy np. gdzieś pojechać na wakacje, żyjemy na normalnym poziomie ale żeby coś odłożyć to już nie.
Dom przede wszystkim to worek bez dna, tu idzie masa pieniędzy nieporównywalna z mieszkaniem. Co z tego,że czynszu nie płacisz. Każda pierdołka to już idzie w tysiące. To,że się go kupi to nie wszystko. Same wykończenie domu to już masa kasy, wciąż coś trzeba samemu naprawić, zrobić. Wszystko ładnie pięknie ale z boku.
Ja to sobie jeszcze myślę,że może któreś z moich dzieci w przyszłości weźmie ten dom, a my kupimy sobie małe mieszkanko w mieście na stare lata.
Fakt,że dzieci bardzo dobrze się tu czują, mają przestrzeń itd.. My mamy kredyt na 40 lat, spłacamy dopiero 9, więc bagno na całego, do emerytury. Coś nas przymroczyło jak podejmowaliśmy decyzję chyba:)
Teraz jest dobrze, mamy dobrą sytuację finansową,że możemy np. gdzieś pojechać na wakacje, żyjemy na normalnym poziomie ale żeby coś odłożyć to już nie.
Dom przede wszystkim to worek bez dna, tu idzie masa pieniędzy nieporównywalna z mieszkaniem. Co z tego,że czynszu nie płacisz. Każda pierdołka to już idzie w tysiące. To,że się go kupi to nie wszystko. Same wykończenie domu to już masa kasy, wciąż coś trzeba samemu naprawić, zrobić. Wszystko ładnie pięknie ale z boku.
Nie można rezygnować z marzeń tylko dlatego, że się człowiek boi, bo co to za życie? oczywiście wszystko w granicach możliwości i rozsądku, ale najgorsze to później żałować, że się czegoś nie zrobiło.
Osobiście nie znam nikogo kto by potem żałował, że się "wpakował" w dom a mógł siedzieć "wygodnie" w mieszkanku.
Osobiście nie znam nikogo kto by potem żałował, że się "wpakował" w dom a mógł siedzieć "wygodnie" w mieszkanku.
Swoim dzieciom odkładam kasę i myślę, że do ukończenia przez nich 25 r.ż odłoże im tyle że będą mogły kupić małe 2 pok, mieszkanie. Nie będę brała na to kredytu. Więc argument że myślę tylko o sobie a nie o dzieciach nie do mnie.
Zresztą tak myślę RÓWNIEŻ o sobie, bo też mam potrzeby i marzenia. Nie jestem mamuśką zapatrzoną w swoje dzieci zapominającą o sobie.
Co do tematu, który założyłam...Wiem, że to moja decyzja jednak chciałam poznać różne punkty widzenia i poznałam.
Choć nadal nie wiem co robić...Rozsądek mówi NIE, serce TAK. :)
Zresztą tak myślę RÓWNIEŻ o sobie, bo też mam potrzeby i marzenia. Nie jestem mamuśką zapatrzoną w swoje dzieci zapominającą o sobie.
Co do tematu, który założyłam...Wiem, że to moja decyzja jednak chciałam poznać różne punkty widzenia i poznałam.
Choć nadal nie wiem co robić...Rozsądek mówi NIE, serce TAK. :)
A sprawdziłaś ten dom pod względem technicznym? Jak z dojazdem do szkoły? Dzieci będą w stanie same dojść? Jak jego cena wypada w porównaniu do innych domów w okolicy? Jak długo domy w okolicy się sprzedają? Wszystkiegonie da się sprawdzic/zabezpieczyć ale ryzyko kupna domu można w jakiś sposób oszacować .
Anka posłuchaj - jak mówiłam że będę miała dom to wszyscy się śmiali. Jezdzili na wakacje, kupowali nowe auta, imprezowali. Teraz mieszkają w małych mieszkankach w bloku (do 50m2) albo kątem u rodziców. Mysmy się zawzięli, kilka lat bez wakacji, cotygodniowych imprez jak znajomi, w auto zainwestowalismy w starsza toyotę bo te auta mimo że starsze nie psują się często. Wyszliśmy z założenia że życie mamy tylko jedno i pod jego koniec nie chcę żałować że nie spełniłam mojego wielkiego marzenia. Ale dom to naprawdę było moje największe marzenie, oczywiście zaraz po szczęśliwej rodzinie i zdrowych dzieciach. Fakt, CZASEM trzeba coś naprawić, ale jak dom jest zbudowany porządnie to nie tak często jak by się wydawało. Ile razy może się urwać rynna albo dachówka? Nam się jeszcze nie zdarzyło. Jedyne co to odświeżenie ścian od czasu do czasu i uszczelki w drzwiach. Jeśli jesteście osobami które nie boją się wziąć młotek do ręki i wbić gwóźdź, ewentualnie naprawić gniazdko, to myślę że nie warto rezygnować z marzeń. A jeśli chodzi o wykończenia to nie do końca jest tak że wydajesz na to krocie, a przynajmniej nie musi tak być. Możesz pójść do salonu meblowego i wydać majątek na meble z najnowszej kolekcji - i jeśli Cię to kręci to ok. Ja nie lubię mebli które każdy może kupić i wtedy domy/mieszkania wyglądają tak samo. Lubię rzeczy z duszą i tworzyć coś sama. Nie kupuję byle czego, ale np. na olx możesz dostać meble z prawdziwego drewna, które wystarczy odmalować albo nawet nie. Ludzie nie wiedzą co sprzedają, mi np. udało się kupić 3 super porządne drewniane szafy za łączną sumę 100zł, mają śliczne rzeźbienia, przemalowuję je na biało z przecierką i będą piękne mebelki do pokoju córki. Ktoś powie ok meble, ale wykończenia to też kafle, panele, farby - fakt, ale jak potrzebujesz np. 80m2 kafli podłogowych i 40m2 płytek ściennych to dostajesz na nie nawet do 40% rabatu jak dobrze zagadasz w odpowiednim miejscu. Efektowne, eleganckie wnętrze nie musi być drogie, wystarczy wyznaczyć sobie wytyczne stylistyczne i trzymać się ich, np. kolory: biel, szarość, drewno, itp. Jak się ktoś będzie trzymał swoich wytycznych to wyjdzie spójne, estetyczne wnętrze, i nie musi być drogie żeby super wyglądać i być trwałe. Nie twierdzę że można mieć dom za grosze, ale nie taki diabeł straszny jak go malują. Nas też straszyli a jest o wiele lepiej niż się spodziewaliśmy. A grzanie stópek przy ognisku we własnym ogrodzie w letnią noc - bezcenne:)
Nie wzięłabym kredytu na 40 lat. Trochę mnie to przeraża. Nie wiadomo czy dożyję... Ale na 20 lat już tak, jeśli rata nie jest za wysoka i zawsze mam możliwość spłacić go szybciej.
A myślenie o dzieciach? Jestem zdania że prawdziwa inwestycja w dziecko to dobre wychowanie i przede wszystkim edukacja. Jeśli dzieci będą miały dobre wykształcenie odpowiednie dla rynku pracy, a więc i pracę zapewniającą byt, to na pewno same dadzą radę wybudować/kupić/wynająć lokum. Poza tym za te 20 lat po spłaceniu kredytu będę w stanie im dołożyć. Wierzcie mi, mam koleżanki z dorosłymi dziećmi które zaharowują się by synowi/córce wybudować dom/kupić mieszkanie. A synalek/córeczka jeżdżą na wakacje, kupują rasowe pieski za 2000 i co miesiąc karmę za 600. Szlak mnie trafia. Nie chcę żeby moje dzieci miały podobnie poukładane w głowie. Nie sądzę że jest to "myślenie o dzieciach". Edukacja i wychowanie przede wszystkim a nasze dzieci to przecież nie ułomki i mają ręce i głowy do pracy, poradzą sobie.
Nie wzięłabym kredytu na 40 lat. Trochę mnie to przeraża. Nie wiadomo czy dożyję... Ale na 20 lat już tak, jeśli rata nie jest za wysoka i zawsze mam możliwość spłacić go szybciej.
A myślenie o dzieciach? Jestem zdania że prawdziwa inwestycja w dziecko to dobre wychowanie i przede wszystkim edukacja. Jeśli dzieci będą miały dobre wykształcenie odpowiednie dla rynku pracy, a więc i pracę zapewniającą byt, to na pewno same dadzą radę wybudować/kupić/wynająć lokum. Poza tym za te 20 lat po spłaceniu kredytu będę w stanie im dołożyć. Wierzcie mi, mam koleżanki z dorosłymi dziećmi które zaharowują się by synowi/córce wybudować dom/kupić mieszkanie. A synalek/córeczka jeżdżą na wakacje, kupują rasowe pieski za 2000 i co miesiąc karmę za 600. Szlak mnie trafia. Nie chcę żeby moje dzieci miały podobnie poukładane w głowie. Nie sądzę że jest to "myślenie o dzieciach". Edukacja i wychowanie przede wszystkim a nasze dzieci to przecież nie ułomki i mają ręce i głowy do pracy, poradzą sobie.
MartaB całkowicie się z Tobą zgadzam :) Jeśli marzeniem jest własny dom z ogródkiem i macie na to środki, to nie ma co czekać :) Dzieciom możesz później inaczej pomóc. Najdroższe wyposażenie domu to kuchnia i łazienka, meble możesz z czasem zmienić, przemalowac. Wszystko zależy od Twojej inwencji. Ja tez sporo starych drewnianych mebli poprzerabialam i efekt jest fenomenalny! Ba! Moja mama przerobila mi nawet niektóre lampy i teraz córeczka ma śliczne klosiki w swoim pokoju :) ten kredyt na 20 lat szybko zleci! Zacisnąć pasa i hop!
Ten dom mimo, że starszy (przełom lat 80 i 90) nie wymaga dużych nakładów finansowych. Ma zrobioną kuchnię i łazienkę więc te najdroższe sprawy. Na podłogach parkiet w bdb stanie. W zasadzie tylko odmalować i wymienić drzwi .
Dach i wszystkie instalacje wymienione.
Za kilka dni idziemy z fachowcem go sprawdzić jaki jest jego stan techniczny itp.
A dzieci mam. Całą 2 :) I właśnie chciałabym mieć ten dom jak są jeszcze małe i nacieszą się ogródkiem, a nie jak będą już nastolatkami ze swoimi sprawami.
Niemniej kredytu się boję...Czy do niego da się przyzwyczaić?
Niemniej
Dach i wszystkie instalacje wymienione.
Za kilka dni idziemy z fachowcem go sprawdzić jaki jest jego stan techniczny itp.
A dzieci mam. Całą 2 :) I właśnie chciałabym mieć ten dom jak są jeszcze małe i nacieszą się ogródkiem, a nie jak będą już nastolatkami ze swoimi sprawami.
Niemniej kredytu się boję...Czy do niego da się przyzwyczaić?
Niemniej
Anka, ja jestem szczesciara, bo dom mam ale bez kredytu, wiec nie wiem czy można się przyzwyczaić ;) Ale tak jak piszesz, teraz ten dom będzie najbardziej przydatny, póki dzieci małe! Ja zawsze chciałam mieszkać w swoim domku i nie myśleć o swoich sasiadach, którzy się kłócą, halasuja itp. Idźcie jeszcze z fachowcem na miejsce, ale z tego co piszesz to dom jest w dobrym stanie! Super!
Aniu, nie ma wyjścia jak się powiedziało a... Ja wolę być dobrej myśli,że będzie dalej przynajmniej tak dobrze jak teraz. A mieliśmy już po drodze mały kryzys finansowy jak mąż stracił pracę, trzeba było pożyczać od ludzi ale wyszliśmy na prostą. Teraz jest stabilnie ale jednak gdzieś tam z tyłu głowy jest. No ale wy macie na 20 lat, to lepiej niż ja i kwota też nieporównywalna. Jak już podejmiesz decyzję, to nie żałuj, nie myśl, bo zamartwianie nic nie zmieni. Trzeba być optymistką, nie ma wyjścia. Moja mama to ciągle biadoli i mi mówi czemu ja tak to bagatelizuje i jak ja mogę normalnie spać;) a no mogę, przy takich decyzjach już podjętych nie ma wyjścia, trzeba wyłączyć nadmierną wyobraźnię:)
Pomyśl sobie-tylko 20 lat...
Pomyśl sobie-tylko 20 lat...
"Niemniej kredytu się boję...Czy do niego da się przyzwyczaić? "
Kobieto! Jest XXI wiek, mało kto ma dzisiaj mieszkanie bez kredytu! Oczywiście, że da się do niego przyzwyczaić. Nie wiem, co Cię najbardziej przeraża - wysokość kredytu (moim zdaniem rata dość niska), to, że stracicie pracę, to, że się nie utrzymacie itp, czy może przeraża Cię samo magiczne słowo KREDYT. Tysiące ludzi w Polsce ma kredyty i większość nawet ich nie zauważa. Najgłośniej słychać tych, którzy wzięli duże kredyty ponad swoje siły, we frankach, bo oni teraz najwięcej płaczą. Wśród moich znajomych (większość na kredytach) nie znam NIKOGO, kto żałowałby wzięcia kredytu - chociaż wiadomo, że każdy wolałby wygrać w totka i kredytu nie brać ;) Znam za to ludzi, którzy odziedziczyli mieszkania, zarabiają kupę kasy i wszystko wydają na bieżąco na głupoty, na odziedziczone mieszkania narzekają (za małe, za stare, źli sąsiedzi), ale zarzekają się, że kredytu nie wezmą, bo to ZŁOOOOO, chociaż spłaciliby go bez problemu nawet w 5 lat. Tego podejścia to ja już nie rozumiem. Kredyty są dla ludzi, po prostu.
Kobieto! Jest XXI wiek, mało kto ma dzisiaj mieszkanie bez kredytu! Oczywiście, że da się do niego przyzwyczaić. Nie wiem, co Cię najbardziej przeraża - wysokość kredytu (moim zdaniem rata dość niska), to, że stracicie pracę, to, że się nie utrzymacie itp, czy może przeraża Cię samo magiczne słowo KREDYT. Tysiące ludzi w Polsce ma kredyty i większość nawet ich nie zauważa. Najgłośniej słychać tych, którzy wzięli duże kredyty ponad swoje siły, we frankach, bo oni teraz najwięcej płaczą. Wśród moich znajomych (większość na kredytach) nie znam NIKOGO, kto żałowałby wzięcia kredytu - chociaż wiadomo, że każdy wolałby wygrać w totka i kredytu nie brać ;) Znam za to ludzi, którzy odziedziczyli mieszkania, zarabiają kupę kasy i wszystko wydają na bieżąco na głupoty, na odziedziczone mieszkania narzekają (za małe, za stare, źli sąsiedzi), ale zarzekają się, że kredytu nie wezmą, bo to ZŁOOOOO, chociaż spłaciliby go bez problemu nawet w 5 lat. Tego podejścia to ja już nie rozumiem. Kredyty są dla ludzi, po prostu.
Racja. I jeszcze ile metrow, jaki system ogrzewania, jaki piec, czy jest kominek, czy z plaszczem wodnym czy z nadmuchem - jak z nadmuchem to musisz sie liczyc z malowaniem co roku przynajmniej w pokoju z kominkiem. Czy kaloryfery sa nowe.
Nie wiem czy dom z lat 80 jest dobrym pomyslem, jesli mam mowic szczerze. Pamietam remonty w domu rodzicow w latach 90 i wtedy technologia nie byla jeszcze najlepsza. Okna plastikowe juz nadaja sie do wymiany - latem nie widac ale zimą okna rosieją do tego stopnia ze woda kapie na parapety. Grzejniki po 20 latach tez do wymiany, kafle tez, lazienka to nie ten standard co teraz.
Nie zrozum mnie zle, ale moze lepiej poczekac na inny dom? Obym sie mylila, naprawde zycze Ci zebys zrealuzowala to marzenie. Mam nadzieje ze wizyta w domu z fachowcem, ktorynaprawde bardzo szczegolowo sprawdzi kazda dziure, przebiegnie pomyslnie i ze nic powazngo nie znajdziecie:)
Nie wiem czy dom z lat 80 jest dobrym pomyslem, jesli mam mowic szczerze. Pamietam remonty w domu rodzicow w latach 90 i wtedy technologia nie byla jeszcze najlepsza. Okna plastikowe juz nadaja sie do wymiany - latem nie widac ale zimą okna rosieją do tego stopnia ze woda kapie na parapety. Grzejniki po 20 latach tez do wymiany, kafle tez, lazienka to nie ten standard co teraz.
Nie zrozum mnie zle, ale moze lepiej poczekac na inny dom? Obym sie mylila, naprawde zycze Ci zebys zrealuzowala to marzenie. Mam nadzieje ze wizyta w domu z fachowcem, ktorynaprawde bardzo szczegolowo sprawdzi kazda dziure, przebiegnie pomyslnie i ze nic powazngo nie znajdziecie:)
Nie piszesz czy hipoteką chcesz objąć mieszkanie czy wymarzony dom (???)
Odpowiedź na Twoje pytanie jest prosta.
Nie. Gdybym nie musiała, nie wzięłabym kredytu hipotecznego.
Temat jest interesujący ze względu na wartości, które trzeba skalkulować ( i nie mam na myśli jedynie finansów).
Z pewnością można to ugryźć i najeść się do syta.
Poświęć czas i energię na podjęcie dobrej decyzji.
Powodzenia :)
Odpowiedź na Twoje pytanie jest prosta.
Nie. Gdybym nie musiała, nie wzięłabym kredytu hipotecznego.
Temat jest interesujący ze względu na wartości, które trzeba skalkulować ( i nie mam na myśli jedynie finansów).
Z pewnością można to ugryźć i najeść się do syta.
Poświęć czas i energię na podjęcie dobrej decyzji.
Powodzenia :)
Po to właśnie biorę fachowca by ocenił różne sprawy. Wtedy będę się podejmować właściwą i ostateczną decyzję.
Hipoteką objęłabym dom, mieszkanie musielibyśmy sprzedać - żeby mieć niższy kredyt i wszystkie dodatkowe opłaty itp itd.
Każda opcja ma swoje plusy i minusy.
Myślę też, że jakąkolwiek decyzję podejmę będę wygrana:
albo będę miała wymarzony dom
albo będę miała więcej kasy na odkładanie i ew. dom za 2- 3 lata;)
Hipoteką objęłabym dom, mieszkanie musielibyśmy sprzedać - żeby mieć niższy kredyt i wszystkie dodatkowe opłaty itp itd.
Każda opcja ma swoje plusy i minusy.
Myślę też, że jakąkolwiek decyzję podejmę będę wygrana:
albo będę miała wymarzony dom
albo będę miała więcej kasy na odkładanie i ew. dom za 2- 3 lata;)
Anka, ja bym brała - jeżeli ktoś nigdy nie mieszkał w domu to nie rozumie jak fajnie mieć własną przestrzeń, swój kawałek ziemi. Mieszkanie, nawet największe nigdy Ci tego nie da.
Przez większą część życia mieszkałam w domu jednorodzinnym i jakoś nie pamiętam tych ciągłych napraw i worka bez dna. Wiadomo skala jest inna, niż mieszkanie, ale utrzymanie 2 x większej powierzchni niekoniecznie wiąże się z 2x większymi kosztami.
Tak jak koleżanki radzą - sprawdź wszyskto dokładnie, wręcz pedantycznie a potem skalkuluj z zimną głową wszystkie za i przeciw. I powodzenia :)
Przez większą część życia mieszkałam w domu jednorodzinnym i jakoś nie pamiętam tych ciągłych napraw i worka bez dna. Wiadomo skala jest inna, niż mieszkanie, ale utrzymanie 2 x większej powierzchni niekoniecznie wiąże się z 2x większymi kosztami.
Tak jak koleżanki radzą - sprawdź wszyskto dokładnie, wręcz pedantycznie a potem skalkuluj z zimną głową wszystkie za i przeciw. I powodzenia :)