Widok

Dla ateistów pod przemyślenie:)

Pozwólcie, że wyjaśnię wam problem jaki nauka ma z religią.
Niewierzący profesor filozofii stojąc w audytorium wypełnionym
studentami zadaje pytanie jednemu z nich:
- Jesteś chrześcijaninem synu, prawda?
- Tak panie profesorze.
- Czyli wierzysz w Boga.
- Oczywiście.
- Czy Bóg jest dobry?
- Naturalnie, że jest dobry.
- A czy Bóg jest wszechmogący? Czy Bóg może wszystko?
- Tak.
- A Ty - jesteś dobry czy zły?
- Według Biblii jestem zły.
Na twarzy profesora pojawił się uśmiech wyższości - Ach tak, Biblia!
- A po chwili zastanowienia dodaje:
- Mam dla Ciebie pewien przykład. Powiedzmy że znasz chorą i cierpiącą osobę, którą możesz uzdrowić. Masz takie zdolności. Pomógłbyś tej osobie? Albo czy spróbowałbyś przynajmniej?
- Oczywiście, panie profesorze.
- Więc jesteś dobry...!
- Myślę, że nie można tego tak ująć.
- Ale dlaczego nie? Przecież pomógłbyś chorej, będącej w potrzebie osobie, jeśli byś tylko miał taką możliwość. Większość z nas by tak zrobiła. Ale Bóg nie.
Wobec milczenia studenta profesor mówi dalej - Nie pomaga, prawda? Mój brat był chrześcijaninem i zmarł na raka, pomimo że modlił się do Jezusa o uzdrowienie. Zatem czy Jezus jest dobry? Czy możesz mi odpowiedzieć na to pytanie?
Student nadal milczy, więc profesor dodaje - Nie potrafisz udzielić odpowiedzi, prawda? - aby dać studentowi chwilę zastanowienia profesor sięga po szklankę ze swojego biurka i popija łyk wody.
- Zacznijmy od początku chłopcze. Czy Bóg jest dobry?
- No tak.. jest dobry.
- A czy szatan jest dobry?
Bez chwili wahania student odpowiada - Nie.
- A od kogo pochodzi szatan?
Student aż drgnął:
- Od Boga.
- No właśnie. Zatem to Bóg stworzył szatana. A teraz powiedz mi jeszcze synu - czy na świecie istnieje zło?
- Istnieje panie profesorze ...
- Czyli zło obecne jest we Wszechświecie. A to przecież Bóg stworzył Wszechświat, prawda?
- Prawda.
- Więc kto stworzył zło? Skoro Bóg stworzył wszystko, zatem Bóg stworzył również i zło. A skoro zło istnieje, więc zgodnie z regułami logiki także i Bóg jest zły.
Student ponownie nie potrafi znaleźć odpowiedzi..
- A czy istnieją choroby, niemoralność, nienawiść, ohyda? Te wszystkie okropieństwa, które pojawiają się w otaczającym nas świece?
Student drżącym głosem odpowiada - Występują.
- A kto je stworzył?
W sali zaległa cisza, więc profesor ponawia pytanie - Kto je stworzył?
- wobec braku odpowiedzi profesor wstrzymuje krok i zaczyna się rozglądać po audytorium. Wszyscy studenci zamarli.
- Powiedz mi - wykładowca zwraca się do kolejnej osoby - Czy wierzysz w Jezusa Chrystusa synu?
Zdecydowany ton odpowiedzi przykuwa uwagę profesora:
- Tak panie profesorze, wierzę.
Starszy człowiek zwraca się do studenta:
- W świetle nauki posiadasz pięć zmysłów, które używasz do oceny otaczającego cię świata. Czy kiedykolwiek widziałeś Jezusa?
- Nie panie profesorze. Nigdy Go nie widziałem.
- Powiedz nam zatem, czy kiedykolwiek słyszałeś swojego Jezusa?
- Nie panie profesorze.
- A czy kiedykolwiek dotykałeś swojego Jezusa, smakowałeś Go, czy może wąchałeś? Czy kiedykolwiek miałeś jakiś fizyczny kontakt z Jezusem Chrystusem, czy też Bogiem w jakiejkolwiek postaci?
- Nie panie profesorze. Niestety nie miałem takiego kontaktu.
- I nadal w Niego wierzysz?
- Tak.
- Przecież zgodnie z wszelkimi zasadami przeprowadzania doświadczenia, nauka twierdzi że Twój Bóg nie istnieje... Co Ty na to synu?
- Nic - pada w odpowiedzi - mam tylko swoją wiarę.
- Tak, wiarę... - powtarza profesor - i właśnie w tym miejscu nauka napotyka problem z Bogiem. Nie ma dowodów, jest tylko wiara.
Student milczy przez chwilę, po czym sam zadaje pytanie:
- Panie profesorze - czy istnieje coś takiego jak ciepło?
- Tak.
- A czy istnieje takie zjawisko jak zimno?
- Tak synu, zimno również istnieje.
- Nie panie profesorze, zimno nie istnieje.
Wyraźnie zainteresowany profesor odwrócił się w kierunku studenta. Wszyscy w sali zamarli. Student zaczyna wyjaśniać:
- Może pan mieć dużo ciepła, więcej ciepła, super-ciepło, mega ciepło, ciepło nieskończone, rozgrzanie do białości, mało ciepła lub też brak ciepła, ale nie mamy niczego takiego, co moglibyśmy nazwać zimnem. Może pan schłodzić substancje do temperatury minus 273,15 stopni Celsjusza (zera absolutnego), co właśnie oznacza brak ciepła - nie
potrafimy osiągnąć niższej temperatury. Nie ma takiego zjawiska jak zimno, w przeciwnym razie potrafilibyśmy schładzać substancje do temperatur poniżej 273,15stC. Każda substancja lub rzecz poddają się badaniu, kiedy posiadają energię lub są jej źródłem. Zero absolutne jest całkowitym brakiem ciepła. Jak pan widzi profesorze, zimno jest jedynie słowem, które służy nam do opisu braku ciepła. Nie potrafimy mierzyć zimna. Ciepło mierzymy w jednostkach energii, ponieważ ciepło jest energią. Zimno nie jest przeciwieństwem ciepła, zimno jest jego brakiem.
W sali wykładowej zaległa głęboka cisza. W odległym kącie ktoś upuścił pióro, wydając tym odgłos przypominający uderzenie młota.
- A co z ciemnością panie profesorze? Czy istnieje takie zjawisko jak ciemność?
- Tak - profesor odpowiada bez wahania - czymże jest noc jeśli nie ciemnością?
- Jest pan znowu w błędzie. Ciemność nie jest czymś, ciemność jest brakiem czegoś. Może pan mieć niewiele światła, normalne światło, jasne światło, migające światło, ale jeśli tego światła brak, nie ma wtedy nic i właśnie to nazywamy ciemnością, czyż nie? Właśnie takie znaczenie ma słowo ciemność. W rzeczywistości ciemność nie istnieje. Jeśli istniałaby, potrafiłby pan uczynić ją jeszcze ciemniejszą, czyż nie?
Profesor uśmiecha się nieznacznie patrząc na studenta. Zapowiada się dobry semestr.
- Co mi chcesz przez to powiedzieć młody człowieku?
- Zmierzam do tego panie profesorze, że założenia pańskiego rozumowania są fałszywe już od samego początku, zatem wyciągnięty wniosek jest również fałszywy.
Tym razem na twarzy profesora pojawia się zdumienie:
- Fałszywe? W jaki sposób zamierzasz mi to wytłumaczyć?
- Założenia pańskich rozważań opierają się na dualizmie wyjaśnia student - twierdzi pan, że jest życie i jest śmierć, że jest dobry Bóg i zły Bóg. Rozważa pan Boga jako kogoś skończonego, kogo możemy poddać pomiarom. Panie profesorze, nauka nie jest w stanie wyjaśnić nawet takiego zjawiska jak myśl. Używa pojęć z zakresu elektryczności i magnetyzmu, nie poznawszy przecież w pełni istoty żadnego z tych zjawisk. Twierdzenie, że śmierć jest przeciwieństwem życia świadczy o ignorowaniu faktu, że śmierć nie istnieje jako mierzalne zjawisko. Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, tylko jego brakiem. A teraz
panie profesorze proszę mi odpowiedzieć - czy naucza pan studentów, którzy pochodzą od małp?
- Jeśli masz na myśli proces ewolucji, młody człowieku, to tak właśnie jest.
- A czy kiedykolwiek obserwował pan ten proces na własne oczy?
Profesor potrząsa głową wciąż się uśmiechając, zdawszy sobie sprawę w jakim kierunku zmierza argumentacja studenta. Bardzo dobry semestr, naprawdę.
- Skoro żaden z nas nigdy nie był świadkiem procesów ewolucyjnych i nie jest w stanie ich prześledzić wykonując jakiekolwiek doświadczenie, to przecież w tej sytuacji, zgodnie ze swoją poprzednią argumentacją, nie wykłada nam już pan naukowych opinii, prawda? Czy nie jest pan w takim razie bardziej kaznodzieją niż naukowcem?
W sali zaszemrało. Student czeka aż opadnie napięcie.
- Żeby panu uzmysłowić sposób, w jaki manipulował pan moim poprzednikiem, pozwolę sobie podać panu jeszcze jeden przykład - student rozgląda się po sali - czy ktokolwiek z was widział kiedyś mózg pana profesora?
Audytorium wybucha śmiechem...
- Czy ktokolwiek z was kiedykolwiek słyszał, dotykał, smakował czy
wąchał mózg pana profesora? Wygląda na to że nikt. A zatem zgodnie z
naukowa metodą badawczą, jaką przytoczył pan wcześniej, można
powiedzieć, z całym szacunkiem dla pana, że pan nie ma mózgu panie
profesorze. Skoro nauka mówi, że pan nie ma mózgu, jak możemy ufać
pańskim wykładom, profesorze?
W sali zapada martwa cisza. Profesor patrzy na studenta oczyma szerokimi z
niedowierzania. Po chwili milczenia, która wszystkim zdaje się trwać
wieczność profesor wydusza z siebie:
- Wygląda na to, że musicie je brać na wiarę.
- A zatem przyznaje pan, że wiara istnieje, a co więcej - stanowi
niezbędny element naszej codzienności. A teraz panie profesorze, proszę
mi powiedzieć, czy istnieje coś takiego jak zło?
Niezbyt pewny odpowiedzi profesor mówi - Oczywiście że istnieje.
Dostrzegamy je przecież każdego dnia. Choćby w codziennym występowaniu
człowieka przeciw człowiekowi. W całym ogromie przestępstw i przemocy
obecnym na świecie. Przecież te zjawiska to nic innego jak właśnie
zło.
Na to student odpowiada:
- Zło nie istnieje panie profesorze, albo też raczej nie występuje jako
zjawisko samo w sobie. Zło jest po prostu brakiem Boga. Jest jak
ciemność i zimno, występuje jako słowo stworzone przez człowieka dla
określenia braku Boga. Bóg nie stworzył zła. Zło pojawia się w
momencie, kiedy człowiek nie ma Boga w sercu. Zło jest jak zimno, które
jest skutkiem braku ciepła i jak ciemność, która jest wynikiem braku
światła.
Profesor usiadł zamyślony.
popieram tę opinię 9 nie zgadzam się z tą opinią 4
dzięki bogu jestem ateistą
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 4
Taki z Ciebie ateista, jak z koziego zadka akintasz:) Przecież wiesz...
popieram tę opinię 6 nie zgadzam się z tą opinią 8
Na Allaha, dobre!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
w połowie przestałam czytać ;(
kawały powinny być jak najkrótsze i śmieszne ;p
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 6
Dokładnie, brednie słabej jakości. O procesach ewolucyjnych wiemy dużo dzięki metodzie naukowej. O Bogu nie wiemy nic dzięki "metodzie religijnej" ktora nie istnieje - to już eksperymenty z enteogenami w różnych innych wierzeniach/religiach/kultach mówią ludziom więcej o ich Bogach - przynajmniej można ich sobie powyobrażać/zobaczyć. Katolickie brednie, jak zwykle.
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 2
zieeem... smecisz halewicz

madrej glowie, dosc po slowie, czy jakos tak

cala historyjke mozna strescic do rownania

zło = brak dobra

(reszta tej calej story to tylko propaganda i rojenia jakiegos grafomana)

ale w zasadzie rownie dobre jest równanie

dobro = brak zła

wówczas mamy niezły sofizmat

a atejstyczne racje biora gore

bo w drugim rownaniu istnieje tylko ziemski parszywy swiat, a za przejaw Boga bierzemy wszystko to, co dobre, czyli rojenia o lepszym swiecie, zycie po zyciu etc
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 3
wot i wszystko. Dobrze posumowane.
Plus, jesteśmy w stanie być świadkiem procesów ewolucyjnych. Na bakteriach, u których do wszystko przebiega dużo, dużo szybciej.
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 1
A co było przed powstaniem Wszechświata i Wielkim Wybuchem? Hm?
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 4
cos do czego ty sie modlisz

a co moze nawet nie wiedziec o twoim istnieniu

energia ma swiadomosc hal?

///

a znacie ten kawal...

Pan Jezus wybrał się po 2000 lat ponownie na ziemie
wraca do nieba i mowi do Boga Ojca:
- wiesz stary, ale numer? to kolko rybackie co zalozylem 2000 lat temu nadal istnieje
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 1
A czy wszechmocny Bóg może stworzyć kamień tak ciężki że sam go nie uniesie? ;) Hm?
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 3
Stvoriczko, dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Problem leży w tym, że umysł ludzki nie jest w stanie zrozumieć istoty Boga, a gdy czegoś nie rozumie i go to przerasta, deprecjonuje, wyśmiewa i szydzi.

Szydzono z Chrystusa 2000 lat temu; mówiono do Niego gdy umierał "no zejdź z krzyża, jak jesteś Bogiem, uratuj się"; i patrząc na powyższe dowcipy niewiele się zmieniło od tego czasu.

Kiedyś już o pisałem ale przytoczę jeszcze raz pewne zdarzenie, które przytrafiło się św. Augustynowi:

Św. Augustyn przechadzał się brzegiem morza, pogrążony w dociekaniu niepojętej tajemnicy istoty Boga i Trójcy Świętej. Wtem ujrzał siedzącego nad brzegiem chłopczy­ka. Chłopczyk wygrzebał dołek w piasku i przelewał wodę z morza do tego dołka. Augustyn przyglądał się temu jakiś czas, wreszcie zapytał: Cóż takiego robisz? Chłopczyk odpowiedział: chciałbym przelać wodę z oceanu do tego dołka. Augustyn powiedział: Nie jesteś w stanie tego zrobić - a wtedy malec mu powiedział: Augustynie - łatwiej ja przeleję cały ocean do tego dołka, niż ty mógłbyś pomieścić w swym, małym rozumie tajemnicę Bożą.

Także Stvoriczko i DD, z całym szacunkiem dla Was, macie zbyt ciasne umysły, aby zrozumieć istotę Bożego planu wobec nas, ludzi. Ja również jestem za mały umysłem, aby mierzyć się z tym, więc wierzę i z pokorą przyjmuję wszystko, co mi się przydarza, bo wiem, że w tym jest jakiś Boży plan, którego ja, durny matoł, zwyczajnie nie jestem w stanie pojąć.
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 4
wątek o wyłudzaczce był lepszy
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ja jestem pogodzona z własnymi słabościami i potrzebami emocjonalnymi i najzwyczajniej w świecie widzę i czuję jak tego Boga/bogów czasem potrzeba. Wystarczająco, żeby go stworzyć. Co zresztą robiliśmy od zarania intelektu - tworzyliśmy i czciliśmy bóstwa. Nie mówiąc już o oczywistych możliwościach, szybko przez niektórych dotrzeżonych i skwapliwie wykorzystywanych, czerpania różnych bardziej przyziemnych korzyści w ramach kultu. Bogów było i jest mnóstwo. To, że ich potrzebujemy, nie znaczy że te wyższe byty istnieją. Pomyśl co musiałbyś odrzucić, odrzucając Boga. Jak byś się z tym czuł. Wszystko, czego uczono Cię od małego. Czy byłoby to dla Ciebie do zniesienia?
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 2
Ależ przeszedłem już przez ateistyczną drogę zaprzeczenia istnienia Boga, szydzenia z wiary, potem nieporadnego teizmu oderwanego od prawd wiary - ale jakoś nie po drodze mi było samotrzeć, antyklerykalizmu, aby w końcu, jako dojrzały człowiek zrozumieć treść Ewangelii.
Także z całą powagę mogę napisać, że odrzuciłem to, co uczono mnie od małego, zaprzeczałem temu, poddawałem w wątpliwość, było to dla mnie do zniesienia...do czasu.
Przychodzie jednak taki moment w życiu, że człowiek zadaje sobie pytanie Quo Vadis...i nagle wraca do pewnych uniwersalnych prawd, o których kiedyś się uczył, a teraz może jeszcze raz spróbować je zrozumieć.
Kiedyś zaprzyjaźniony ksiądz, zresztą świetny teolog, poradził mi, abym codziennie czytał Ewangelię ale ze zrozumieniem jej treści - w kontekście teologicznym, historycznym i duchowym - odnosząc ją do dnia codziennego. Faktycznie; duchowo orzeźwiające, wzruszające i wskazujące drogę. Może i na Ciebie przyjdzie czas, że sięgniesz po tę lekturę:)
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 1
Przynajmniej dokonałeś wyboru bardziej świadomie.
Ale poczytaj też coś z psychologii wiary, żeby poznać obóz wroga ;)
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Kto jest autorem tego tekstu?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Podobno Albert Einstein.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Albert Einstein nie był praktykujący, wierzył raczej w absolut niż osobowego Boga.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Można jeszcze dodać, że był Żydem:) Einstein wierzył w Boga.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
Muzulmanie 20% populacji swiata (1.2) i 6 nagrod Nobla w tym jedna ze scislych , jedna pokojowa dla terrorysty...
Zydzi 0.2 % swiata ( 12 mln) ponad 170 nagrod Nobla w tym 3/4 ze scislych.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
image

wirtualna polska przedstawia wygląd chrystusa
teraz już wierzę w ewolucje darwina
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
image

http://www.youtube.com/watch?v=ufwZBlLvxro
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1
odperswaduj się Hal
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
boga wymyślili ludzie po to żeby jeszcze skuteczniej manipulować innym ludźmi
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 1
Nie bardzo rozumiem, czemu ma służyć ten wątek (oprócz oczywiście niewątpliwej potencjalnej okazji do wykazania się przez Ciebie erudycją i powyzywania się z ew. adwersarzami).
Ani nie nawrócisz niewierzących na wiarę - ani niewierzący nie przekonają wierzących.

Chcesz poprzerzucać się przypowieściami?

"Boga nie ma. A nawet gdyby istniał, byłby raczej nieprzydatny, bowiem znane nam prawa fizyki zupełnie wystarczą do objaśnienia fenomenu istnienia wszechświata i życia bez sił nadprzyrodzonych oto wniosek z książki Stephena Hawkinga The Grand Design.

To czy ktoś w Boga wierzy, czy nie - jest tylko jego prywatną sprawą. Można być (teoretycznie) wierzącą świnią - a można być porządnym człowiekiem, nie wierząc w gorejące krzaki - a jedynie stosując się do Dekalogu (a przynajmniej - jego części:).

Poza tym, mieszasz Wiarę z Religią. A to też dwie zupełnie odrębne (choć w pewien sposób skorelowane) sprawy.

Sądzę, że człowiek rozsądny i zarazem wierzący - powinien mieć duże opory przed nakazami religii (jakiejkolwiek, ale katolickiej w szczególności).

Dla naprzykładu:
Niezmiennie śmieszy mnie banner wiszący gdzieś przy drodze (wydaje mi się, że na "1" w okolicy Gniewu / Piaseczna, ale mogę się mylić):
"Módlmy się do Matki Boskiej, Królowej Polski, o wstawiennictwo"
Czyli co? Jak się będziemy modlić, to Matka Boska nas wesprze?
Czyli: BÓG jest przekupny i jego ocena Nas, zależy od lobbystów?
Tak wynika z apelu zamieszczonego zapewne przez osobo głęboko wierzące i praktykujące.

Nie jestem typem walczącego ateisty. Czyjaś wiara cy wyznanie jest dla mnie informacją taką samą, jak jego wzrost czy kolor włosów.
Nie zamierzam nikogo odżegnywać od wiary - ale też nie znoszę, kiedy ktoś mnie do wiary przekonuje czy wręcz deprecjonuje mnie, z powodu jej braku.

Kiedyś (w młodości) sądziłem, że gdyby spłynęła na mnie łaska wiary, jedyną religią, któą byłbym w stanie zakceptować, byłby islam. Ze względu na jego spójność logiczną, co dla mnie jest kluczowe.
Teraz uważam, że to tylko farmazony - nie wierzę, zatem zagłębianie się w niuanse religijne nie ma dla mnie sensu.
popieram tę opinię 9 nie zgadzam się z tą opinią 1
wszystko ok ale co ludzie powiedzą ! toż to Polska jest ! 99%katolików!
o matko boska!!!!!!!!!!!!! ( ;)))))))))))) )
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
@sadyl - ja nie nawracam, ja stwierdzam. Ten tekst napisał Einstein, chcesz polemizować z jego logiką? O_O
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
życie bez wiary jest jak istnienie bydła -żyjesz dla własnego bycia i przetrwania natomiast ludzie wierzący widzą swiat szerzej -sens istnienia jest bardziej duchowy niż cielesny co daje radość ponieważ wiesz że nigdy nie jesteś sam gdy idzie dobrze lub gdy idzie żle
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1
telefon do RM:
Czlowiek, ktory nie modli sie i nie slucha RM, jest jak to bydle...

ps bambo ty jeszcze żyjesz?dawno cie nie było prrzechodziłeś reinkarnację?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
nie po prostu byłem w dzikich krajach bez internetu
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
no to z bogiem powodzenia
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
OO...na 4. miejscu jestem :]

Czy ktoś z Was oglądał może "Zeitgeist"? Część pierwsza mówiła o powstawaniu chrześcijaństwa i samym Jezusie. Co ciekawe, wielu z innych bóstw innych religii zaczynało swoją "karierę ziemską" podobnie - niepokalane poczęcie, biedna rodzina, znaki na niebie, nauki w młodości, śmierć iraz zmartwychwstanie p o3 dniach po śmierci - wszystko to się łączy.
Nie jet to trochę takie, hhmmmm...oklepane?

Nawet dzisiejszy Jezus nie jest tym samym co kiedyś, właśnie dzięki soborom, gdzie wywalano z Biblii co mniej ciekawe i wygodne fakty. Rola Magdaleny, ewangelia Judasza - co z tym?

Sprawa dobra i zła (Boga i Szatana)? Niech mi ktoś pokaże w Piśmie Świętym ilu według niej Szatan zabił ludzi? A ile miłościwy Bóg? Potop, Sodoma i Gomora, plagi egipskie, nawet przypowieść o zabijanych "nieposłusznych" podczas ucieczki z Egiptu - tak tylko z pamięci piszę. A Szatan? Można by go nazwać symbolem nieskrępowanej niczym wolności...o ironio.

Teoretycznie też - kto powinien mieć najwięcej w sobie tej "miłości"? Gorliwie wierzący naturalnie - czyli cała rodzina Radia Maryja, ojciec Rydzyk czy ksiądz Natanek - powinni aż kipieć z miłości ;]

Wydaje mi się jednak, że z wiarą to jak z seksem - sprawy swojej alkowy zostawiamy dla siebie i sprawę wiary też powinniśmy zachować dla siebie.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
rambo faszyści też tak uważali/ją to ich hasło przewodnie bo wiara to potęga...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
powiem Ci iż wiara w ludzi może zgubić
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
funky wyjąłeś mi to z ust.........
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
funky włóż to spowrotem
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Coś dla ewolucjonistów: jeśli Bóg Ojciec to krwawy sadysta,kim w takim razie jest Matka Natura?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
"Paradoks wiary pozostaje, być może po to, by chronić nas przed pychą wiedzy" ks. Strzelczyk.
Absolutna prawda - gdybyśmy za dużo wiedzieli, to bym nam woda sodowa do głowy uderzyła.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ano - można dojść do wniosku że Boga nie ma przestać utrzymywać Kościół - wiedza to faktycznie zło ;)
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Matka Natura? Złożonym, wieloczynnikowym, pozbawionym woli i świadomości procesem.
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Tak, jestem za tym, aby państwo nie dotowało żadnych związków wyznaniowych, w tym kościoła katolickiego. To rodzi patologie, nadużycia i nie sprzyja, paradoksalnie, misji kościoła.
Jakkolwiek byłoby to bolesne dla hierarchów, to jednak przyniosłoby w konsekwencji wiele dobrego. Pieniądz zawsze deprawował, nawet najszczytniejsze idee. Każda parafia powinna finansować się z samodzielnie, bez odprowadzania haraczu dla "dostojników"...bo oni to jest dopiero beczka bez dna.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Halewicz, polecam pod przemyslenie:
http://www.empik.com/dlaczego-jestesmy-ateistami-blackford-russell-schuklenk-udo,p1045647528,ksiazka-p
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Znam tę książkę:) Cóż, człowiek ma wolną wolę, dokonuje wyborów.
Dziwne, że w chwilach dramatu większość ateistów krzyczy "o Boże!!!" :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Bo potrzebujemy wsparcia w tych chwilach, emocjonalnego wsparcia. Wiara daje potężne wsparcie. Po przemyśleniu to - jak dla mnie - jest argument przeciwko istnieniu Boga a nie za, jak to mówią - "potrzeba matką wynalazku".
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Wybory, których dokonujemy nie są wolne, są bardzo ograniczone. Nami samymi.
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
A tu nie mogę się zgodzić z Tobą. Człowiek ma wolną wolę i dokonuje wolnych wyborów - nawet jeśli jest w sytuacji swoistego przymuszenia, to i tak NIE MUSI podejmować danego wyboru...co innego konsekwencje podjęcia decyzji/wyboru.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
OK. Przykład. Kiedy się gniewasz, to krzyczysz czy raczej obrażasz się i zamykasz w sobie? Ja mam to drugie, manifestuję najczęściej gniew poprzez odrzucenie. W takich sytuacjach reaguję automatycznie, odrzucam. Nie ma tam miejsca na żaden wybór, nie umiem reagować inaczej. Może bym mogła, po przepracowaniu swoich problemów na terapii. Ale nie z racji woli. Mogę próbować panować nad gniewem. Czasem się udaje, czasem nie.
A żaden z wyborów w naszym życiu nie jest podejmowany bez udziału emocji. Czy możesz powiedzieć o sobie że w pełni panujesz intelektualnie nad swoimi emocjami i możesz czuć to, co w danej chwili chciałbyś czuć?
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Stvoriczko, tym różnimy się od innych stworzeń, że poza emocjami mamy rozum, którym oczywiście nie zawsze się kierujemy. Ulegamy emocjom, to prawda ale większość naszych decyzji/wyborów jest wynikiem wolnej woli. Decyzje podejmowane pod wpływem skrajnych emocji stanowią niewielki procent w życiu człowieka - a jeśli jest inaczej, to już sygnał, że coś jest nie tak:)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Nie chodzi mi o skrajne. Chodzi o codzienne emocje o zwykłym natężeniu, które mają ogromny wpływ na decyzje i działania, które podejmujemy.
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
> Dziwne, że w chwilach dramatu większość ateistów krzyczy "o Boże!!!" :)

Ja jestem usprawiedliwiony: nie wymawiam "R" zatem trudno mi krzyknąć "O q..a" :]
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
> Tak, jestem za tym, aby państwo nie dotowało żadnych związków wyznaniowych

Tu się z Tobą zgodzę.
Teoretycznie, mógłby być jeszcze odpis od podatku.
Niechby i 100% a nie 1,5% proponowane przez Palikociarnię !
Nawet, jeśli Księża wydadzą te pieniądze na dziwki, to jest to sensowniejszy wydatek niż odprowadzanie ich do Skarbu Państwa.
Jednak takie rozwiązanie ma wg mnie dwa mankamenty:
- konieczność ujawniania preferencji religijnych przed fiskusem (to być może dałoby się jakoś obejść).
- mankament podstawowy: jestem w ogóle przeciwny podatkowi PIT a zatem ta propozycja dla mnie nie ma większego sensu.

Jednak generalnie - władze różnego rodzaju dobrowolnych stowarzyszeń (w tym również partii i kościołów) powinny się utrzymywać ze składek swoich członków.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Jest spore grono księży, którzy optują za takim rozwiązaniem. Dla nich najważniejsze jest głoszenie Ewangelii, a sprawy przyziemne traktują wtórnie. Co ciekawe, nie głodują, mają dach nad głową, mają w co się ubrać - ludzie sami ich wspierają.
Obcięcia dotacji najbardziej obawia się Głódź, bo przywykł do bizantyjskich luksusów i ciężko by mu było założyć włosiennicę.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Halewicz, szkoda że masz już żonę. Chyba że jako kawaler zaraz przed ożenkiem chodziłeś jeszcze innymi drogami-to wtedy nie szkoda;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
W zasadzie nie wiem ile masz lat, ale jeśli 50 to mógłbyś być moim ojcem a wtedy piszesz jak ojciec moich marzeń. Fajnie spotykać takich ludzi w necie:)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Teoretycznie mógłbym być Twoim ojcem, choć co do wieku, to się lekko przestrzeliłaś:)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
No ale ojcem 30 sto latki to juz chyba nie moglbys byc...To bardziej juz maz marzen niz tata marzen...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Z opowieści Hala wynika, że jest moim równolatkiem (+/- max 2 lata).
Na upartego zatem - mógłby być ojcem 30-tki. Aczkolwiek nie zazdroszczę ówczesnego Tatusia-skinheada :]
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
oj oj oj
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
jo...młody wioślarzu
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Aha, mam nadziej ze Cie nie uraziłam:)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Z wiekiem.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
No tak czy inaczej, nie bede ukrywac, jestes moim idolem. Tylko w sumie dziwi mnie troche to, ze spedzasz az tyle czasu na necie. Moze bede miala okazje spotkac Cie kiedys na jakiejs konferencji, np. w Sopocie lub w auli Katedry Oliwskiej
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Tylko nie idolem @_@ Teraz bycie w necie, to nie kwestia czasu, a technologii:) Czasem bywam częściej, czasem rzadziej. Może kiedyś się spotkamy^^ Katedrę Oliwską bardzo lubię, ma swój niepowtarzalny klimat i co najważniejsza, ma Ducha.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Mk 11,11-25

"Tak wszedł do Jerozolimy i na teren świątyni. Po obejrzeniu wszystkiego, ponieważ pora była już późna, udał się razem z Dwunastoma do Betanii. Kiedy nazajutrz wyszli z Betanii, poczuł głód. Zobaczył wtedy z daleka drzewo figowe okryte liśćmi. Skręcił tam z myślą, że może coś na nim znajdzie. Gdy jednak doszedł, niczego poza liśćmi nie znalazł. Nie była to bowiem pora właściwa na figi. Wtedy zwracając się do drzewa powiedział: "Niech już nikt nigdy nie spożyje z ciebie owocu". Jego uczniowie słyszeli to. Doszli do Jerozolimy. Po wejściu na teren świątyni zaczął wyrzucać sprzedających na terenie świątyni i kupujących. Powywracał stoły bankierów i ławy sprzedawców gołębi. I nie pozwolił, aby ktoś przeniósł choćby sprzęt jakiś przez teren świątyni. Pouczał i mówił im: "Czyż nie jest napisane: "Mój dom będzie nazwany domem modlitwy dla wszystkich narodów"? Wy natomiast uczyniliście z niego jaskinię grabieżców". Gdy dowiedzieli się o tym arcykapłani i uczeni w Piśmie, zaczęli szukać sposobu, jak Go zabić. Bo bali się Go, gdyż cały tłum był pod wielkim wrażeniem Jego nauki. Gdy zapadł wieczór, wyszli poza miasto. Przechodząc rano obok owego drzewa figowego, zauważyli, że jest uschnięte aż do korzeni. Piotr, przypomniawszy sobie, zwrócił się do Niego: "Rabbi, spójrz, ten figowiec, na który rzuciłeś klątwę. Usechł". Jezus na to im rzekł: "Miejcie wiarę w Boga. Zapewniam was: kto rozkaże tej górze: "Unieś się i rzuć się w morze", a nie będzie się wahał w swoim sercu, lecz będzie wierzył, że stanie się, co rozkazuje, stanie się mu. Dlatego mówię wam: wierzcie, że wszystko, o co się modlicie i prosicie, już otrzymaliście i będziecie mieć. A kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli coś macie przeciw komukolwiek, aby także wasz Ojciec, Ten w niebie, przebaczył wam wasze przewinienia". "

Przeczytałem parę dni temu tę Ewangelię i umysłowo spasowałem. Ta Ewangelia jest przykładem tak głębokiej myśli, że jeśli nie rozumie się kontekstu całości nauk Chrystusa, nigdy nie zrozumie się tego przesłania.
Powyższy tekst św. Marka był wielokrotnie przedstawiany przez ateistą i szyderców wiary, jako przykład mściwości Chrystusa i stojący w jawnej opozycji do Jego wszystkich nauk.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 2
> poczuł głód. Zobaczył wtedy z daleka drzewo figowe okryte liśćmi. Skręcił tam z myślą, że może coś na nim znajdzie

JCH powinien wiedzieć to, co zapewne wiedziali ówcześnie żyjący, że "Nie była to bowiem pora właściwa na figi" - skąd zatem zdziwienie i gniew?

> "Niech już nikt nigdy nie spożyje z ciebie owocu"

Równie dobrze mogło skończyć się na eksterminacji ludzi. Mielismy farta
To jak z dowcipów o Stalinie - taki ludzki: tylko skatował a mógł zabić :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 2
Spodziewałem się takiego komentarza:))) I to jest właśnie dowód na to, że ateista nie może wchodzić w polemikę z osobą wierząca...bo ma zerową wiedzę teologiczną, nie zna Pisma i go nie rozumie. Jak zatem może dyskutować o czymś, czego nie pojmuje? hm?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 2
i tu się mylisz
bo wielu ateistów dokładnie zna dogłębnie treść ksiąg
i je rozumie co daje efekt że w to nie więżą

> nie chcę aby wiara nas rozdzieliła
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Jak widać, nie znają:)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
> dowód na to, że ateista nie może wchodzić w polemikę z osobą wierząca...bo ma zerową wiedzę teologiczną, nie zna Pisma i go nie rozumie

Nie, Hal.
Znajomość/ zrozumienie pisma nie ma nic do rzeczy.
Polemika wierzących z niewierzącymi jest z gruntu bez sensu - bo obie strony opierają swoje argumenty na przesłankach nie akceptowalnych przez drugą stronę.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Nie w tym przypadku. Ta Ewangelia, pozornie myląca i stawiająca nauki Chrystusa w pejoratywnym świetle, ma głębszy sens, który jednakże dopiero pojawia się w zestawieniu z pozostałymi Ewangeliami (również św. Marka). Ateiści po przeczytaniu tej Ewangelii komentują: "o patrz, widzisz jaki z niego "dobry" był człowiek?" Dla nich to dowód na niespójność nauk Chrystusa - piszą tak, bo nie znają Ewangelii, jako całości, nie rozumieją metafor, szerszego kontekstu Pisma, odniesień. To nie polemika na gruncie "jest/nie ma Boga".
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
@Hal
A po co ateista miałby dogłębnie studiować Pismo?
Ja widzę uzasadnienie tylko jedno: aby doszukiwać się w nim nieścisłości i podtykać je pod nos wierzącym. Ale to zachowanie irracjonalne, charakterystyczne dla osób kiedyś wierzących, które z jakichś względów stały się "wojującymi ateistami" (np. lewaków).
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Część ateistów nie wierzy, bo...nie wierzy i już - ale nie szydzą, nie wyśmiewają. Masz rację, że gros jest ateistów, którzy wychowani w wierze chrześcijańskiej, zawiedzeni w jakimś sensie w wierze, teraz szydzą z Pisma, tych co wierzą, mieszają pojęcia i utożsamiają kilku pseudo-kapłanów z Kościołem, jako całością.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Hal, napisałbyś jak Ty rozumiesz ten kawałek, który zacytowałeś. Napisz o wszystkim, czego ateiści nie rozumieją. Konkretnie. Nie jako jakieś tajemnicze "coś".
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Nie zrozumiałem go. Miałem problem z odczytaniem sensu tej Ewangelii. Wczytałem się w dość jasny komentarz, który poniżej cytuję:
"Jezus został uroczyście powitany podczas przybycia do Jerozolimy. To ostatnie przybycie na Święto Paschy. Przez kilka dni razem z Dwunastoma przychodzi do miasta, a wieczorem opuszcza Jerozolimę i wraca do Betanii. W Betanii położonej blisko Jerozolimy mieszkają przyjaciele i uczniowie Jezusa, Maria, Marta i Łukasz, znani lepiej z Ewangelii według św. Jana.

Marek szczegółowo opisuje pobyt Jezusa w Jerozolimie. W pierwszym dniu Jezus zwiedził świątynię. W drugim dniu Jezus w drodze do miasta zatrzymał się, poszukując owocu na figowcu.

Przeklinanie figowca w kwietniu za to, że nie ma jeszcze wczesnych czerwcowych, czy dojrzałych sierpniowych owoców, wydaje się nie tyle irracjonalne czy destrukcyjne, lecz stanowi osnowę pierwszej przypowieści. Oto Judea i Jerozolima, cały Izrael nie jest przygotowany do przyjęcia Jezusa, Syna Bożego. Drzewo figowe jest obrazem świątyni i judaizmu, wskazuje na bezowocne kapłaństwo i bezowocne nauczanie nauczycieli religijnych.

Jeśli arcykapłani mieliby wiarę Abrahama i rozumieli Pisma, uznaliby Jezusa za jedynego kapłana, jedynego pośrednika między Bogiem a ludźmi. Jeśli faryzeusze mieliby wiarę Abrahama i rozumieli Pisma, przyjęliby nauczanie Jezusa bez zastrzeżeń, odrzuciliby swoje tradycje.

Wiarę i zrozumienie Pisma posiadają prości ludzie, którzy powitali Jezusa przed bramą Jerozolimy słowami: "Hosanna! Błogosławiony Przychodzący w imię Pana. Błogosławione nadchodzące królestwo Dawida, naszego ojca. Hosanna na wysokościach!". Arcykapłani nie dopuściliby do takiego powitania Jezusa na terenie świątyni.

Zamiast modlitwy, w świątyni kwitnie handel. Mesjasz z rodu Dawida dokonuje oczyszczenia Domu Bożego. W swoim domu, Mesjasz powinien być przywitany z honorami królewskimi. Usuwając handlarzy sprowadza na siebie gniew gospodarzy świątyni. Jezus troszczy się także o to, by poganie i kobiety mogły uczestniczyć w pełni w oddawaniu czci Bogu i protestuje przeciwko segregacji rasowej i płciowej w świątyni.

Arystokracja świątynna odebrała działania Jezusa jako zagrożenie własnych interesów ekonomicznych i społecznych. Ich pozycja w stosunku do Rzymian i własnego narodu w dużym stopniu zależała od kontroli nad Świątynią i zachowywania w niej porządku.

Ponowne zatrzymanie się przy figowcu rankiem następnego dnia, stanowi osnowę drugiej przypowieści. Izrael przestanie być jedynym posiadającym źródło pełnego i prawdziwego objawienia Bożego. Oczekiwana ofiara za grzech świata zostanie złożona przez innego Kapłana, w innym miejscu w innym domu Bożym, nie dla jednego narodu judejskiego, lecz dla wszystkich narodów, dla wszystkich ludzi, którzy przyjmą przez wiarę Jezusa do swojego życia.

Uczniowie patrząc na uschłego figowca, otrzymują lekcję wiary. Nie wierzcie ludziom bezowocnym i bezowocnemu nauczaniu tych ludzi, wierzcie Bogu. Wiara uwidacznia się w modlitwie.
W odpowiedzi na modlitwę zostaną zaspokojone ich potrzeby. W odpowiedzi na przebaczenie doświadczą mocy Bożego przebaczenia.
Przez wiarę będą przenosili góry mocą Boga. Dla człowieka posiadającego wiarę nic nie będzie niemożliwe do wykonania.

Arcykapłani oraz inni oponenci Jezusa przystąpią do zgodnego współdziałania, wszyscy mają wspólny cel, chcą znaleźć powód do aresztowania Jezusa."
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ale karanie społeczeństwa za to że nie jest gotowe żeby przyjąć nauki a karanie drzewa za to że nie jest w stanie wydac owocu, przy założeniu boskiej wszechmocy i wszechwiedzy jest chybione, zakładając miłosierdzie: oto stworzyłem was takimi a nie innymi, a teraz ukarzę was za to że nie jesteście jednak inni.
Czy odnosi się to do figowca, czy do jego metafory, rezultat jest ten sam. Najpierw stworzę coś o określonych cechach, a potem ukarzę za to, że posiada te cechy. Miłosierne, doprawdy.
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0
Uważasz, że to, co robisz, jest zdeterminowane tym, jakim się urodziłeś?

Nikt nie jest gotowy, póki się nie przygotuje. To chyba logiczne? Nikt nie rodzi się przygotowany do tego, by pracować, ba, nie rodzi się nawet gotowy, żeby samodzielnie żyć. Wszystko musisz w sobie wypracować, a jeśli nie wypracujesz, to nie możesz mieć do nikogo pretensji, że się nie przygotowałeś:)

Twoje podejście na zasadzie Takim mnie Boże stworzyłeś, takim mnie masz nie uwzględnia możliwości osobistego rozwoju.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Stvoriczko, nie zrozumiałaś przekazu. Skrótowo: drzewo figowe jest obrazem ówczesnego judaizmu i arcykapłanów - skorumpowanych, powolnych Rzymowi, faktycznie szydzących z istoty wiary w Boga, a dbających o swoje własne interesy - Chrystus nazwał ich "po imieniu", dlatego chcieli go zabić.

Czyżbyś nie zauważała podobieństw do dzisiejszych czasów? Rozejrzyj się wokół siebie. Czy ludzie, których znasz, sieją dobro, czy też dbają tak naprawdę tylko o siebie?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
@milani - w pewnym sensie tak jest - podstawy myślenia, pojmowania świata, wynosi się z domu, wysysa się z mlekiem matki; to determinuje nas w pewnej części w dorosłym życiu.
Czytanie Ewangelii rozwija umysł i co ciekawe, przy odpowiednim przygotowaniu historycznym (zrozumienie kontekstu w odniesieniu do ówczesnych czasów) i socjologicznym, można odnaleźć wiele pozytywnych wskazówek odnoszących się do naszego życia.
Wiara nie polega na bezmyślnym klepaniu pacierzy, a czytaniu Ewangelii ze zrozumieniem. Owe pacierze, czyli modlitwa, to sposób komunikacji z Bogiem, intymny i osobisty.
Ludzie czytają książki/poradniki w stylu "jak żyć", "jak wpływać na innych", "jak osiągnąć sukces" - ja czytam ze zrozumieniem Ewangelię i tam znajduję za każdym razem nową wskazówkę. Na tym polega fenomen nauk Chrystusa.
Vide słynna Ewangelia św. Mateusza (22) "(...)Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga" - czyli każdy otrzymuje to, co mu się należy, co jest mu przypisane.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Milani, to jaki masz zestaw genów, w jaki sposób zostałeś wychowany i jakie losowe zdarzenia Cię spotykają, na to wszystko nie masz wpływu, zwłaszcza w początkowych, kluczowych dla rozwoju osobowości latach, a to w ogromnej mierze przesądza o tym, kim będziesz.
Czy chęć do wypracowania czegoś w sobie (niezbędna żeby cokolwiek wypracować) bierze się znikąd? A jeśli nie, to skąd się bierze? Co ma na nią wpływ? Czy można nią sterować?
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ten przekaz jest prosty, spróbuj zobaczyć co jest pod nim. Cała ta idea: "stworzę cię słabego podatnego na pokusy, którymi następnie będę dyndał ci przed nosem i patrzył jak się męczysz" jest najzwyczajniej w świecie okrutna.
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Zły kusi, Ty nie musisz ulegać - w końcu masz wolną wolę.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Oj Halewiczu, wiara w to, że coś nas determinuje, jest mało chrześcijańska;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Interpretacja Halewicza jest słuszna,tyle że nieaktualna od jakichś 150 lat.Trochę wedle zasady:kto się urodził w pałacu,ten umrze w pałacu;kto się urodził w czworakach ten w nich umrze.Determinizm w walce z oddolnym buntem.
Polecam papieskie homilie na ten temat.Wbrew pozorom nie jest to trudna lektura.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1
Stvoriczko, owszem, nie mam wpływu na geny. Ale na wszystko inne mam wpływ. Chociażby na to, jak daną sytuację, na którą nie mam wpływu, przyjmę. Co za wnioski z niej wyciągnę. I jak sobie z nią poradzę.
Wychowanie też ma ogromny wpływ:) Ale ode mnie już zależy, czy w pewnym momencie swojego życia się zatrzymam, spojrzę w tył, zobaczę, co "otrzymałam w spadku" po swoich rodzicach, domu rodzinnym, i zdecyduję, czy coś w życiu zmienię, czy nie, czy będę powielać ustalone wzorce.
Gdyby wszystko było zdeterminowane, sytuacje, że z jednej rodziny, z dwójki identycznie wychowywanych dzieci, jedno zostaje księdzem, a drugie złodziejem, praktycznie nie zdarzałyby się. Nie zdarzałyby się sytuacje, kiedy z rodziny alkoholików wychodzi dziecko, które umie pić z umiarem, ani takie, w których z rozbitych rodzin, wychodzą dzieci, pozostające w wiernych związkach całe życie. A takie sytuacje są. I to nawet nie tak rzadko.

Moi rodzice nie byli idealni. Wychowali mnie bardzo nieidealnie. Absolutnie nie nauczyli mnie podejmowania jakichkolwiek decyzji, chęci rozwoju, czy niezależności. Oni uczyli mnie bycia poddanym, pogodzonym ze swym losem, zgadzającym się ze złym traktowaniem czy poniżaniem np w pracy. Słowa: "W pracy musisz się na wszystko zgadzać i nic nie mówić, bo cię zwolnią" były ulubionym mottem mojej matki. Ciekawe co by moja matka powiedziała na to, że faktycznie zwolnili mnie raz z pracy za to, że powiedziałam to, co myślę- swoją drogą miałam rację;)- ale na szczęście o tym nie wie;) Hehe:)

O tym, kim będę, przesądza przede wszystkim to, czy zechcę zmienić swoje życie, pokierować nim tak, jak ja tego chcę, czy będę bierną.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
@milani - nigdzie nie napisałem, że należy być biernym wobec wyzwań, jakie stawia przed nami życie. Wręcz przeciwnie, uważam że z życiem należy brać się jak z bykiem za rogi i aktywnie działać.
Uważam jednak, że błędem jest przyjmowanie postawy "po co mi Bóg, sam sobie dam radę, jestem samowystarczalny" - to rzecz jasna kwestia wyboru.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ależ gdzie Ty to wyczytałeś w mojej wypowiedzi?
Czy sam sobie to po prostu dodałeś? :0

Ja nie jestem samowystarczalna. Bóg jest mi potrzebny. Bo to On daje siły do działania i wskazuje drogę. I tym bardziej nie mogę usiąść z założonymi rękami i powiedzieć: "o mój Boże! Dałeś mi rodziców, którzy mnie tak wychowali, dałeś mi takie a nie inne geny, takie, a nie inne życie, więc nie oczekuj ode mnie nic więcej, niż mi dałeś, bo taką mnie stworzyłeś"
Wręcz przeciwnie, dostałam worek talentów, mam je rozmnażać, rozwijać się, tak jak umiem, a nie zakopywać w ziemi i czekać na śmierć. Czyż nie?
Bóg pokazuje, że nawet to, co wydaje się niemożliwe, może się stać, kiedy mamy wiarę, prawda?
Więc niezależnie od tego, jak bardzo wydawałoby się, że moje życie jest już przegrane, bo geny, bo wychowanie, bo pozycja, bo tamto, czy siamto- mi nie wolno się poddawać. W perspektywie wiary logika wywraca się do góry nogami. Drzewo może wydać owoce, nawet, gdy jeszcze nie przyszedł na nie czas, góra może rzucić się w morze. Niemożliwe jest możliwe. Nie ma siły większej niż Bóg. Potrzebna jest tylko wiara. Nie, nie w siebie. W Boga.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
@milani - nie wyczytałem, nie dodałem; zawarłem myśl ogólną.

Dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych i o cokolwiek poprosisz, może być Ci dane...ot tak, po prostu:)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1
Oj dzieci,dzieci.I tak wszyscy skończymy w zupie:)
@Milani-"wzbogać się albo umrzyj próbując to zrobić"-koleżanka chyba za bardzo się spina.:)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Nie masz wpływu na geny, nie masz wpływu również na to gdzie się wychowasz: w inteligenckiej rodzinie z tradycjami, czy w menelskiej rodzinie, gdzie jedyną tradycją jakiej się nauczysz będzie uzbieranie na kolejną flaszkę. Czy będziesz kochana i wspierana przez rodziców w swoich wyborach, czy będziesz drżeć ze strachu przed ich powrotem do domu, te rzeczy zostają w nas przez całe życie.

Poczytaj sobie np. o dorosłych dzieciach alkoholików. Jakie funkcje oni przejmują w dorosłym życiu (zagubione dziecko, bohater, buntownik itp). Czy wybory, których dokonują w życiu zależą wyłącznie od ich wolej woli? Czy DDA jest w stanie ot tak, na pstryknięcie palców postanowić "od dziś już nie jestem DDA" i przeżywać świat jak normalny człowiek?
Duża część naszych wyborów wynika z nieuświadomionych potrzeb.

Z dwójki identycznie wychowywanych dzieci jedno posiada inny materiał genetyczny niż drugie, chyba że mówimy o bliźniętach jednojajowych, a nawet jeśli tak, na drodze życia spotykają ich inne doświadczenia, które w odmienny sposób ich determinują.
Poza tym skłonności do uzależnień są przekazywane genetycznie.

Czy boisz się pająków/myszy/czegokolwiek innego? Czy potrafisz na własne życzenie (przecież to Twoja wolna wola) przestać się ich bać? W końcu to irracjonalne, a życie bez tego strachu byłoby lepsze, więc decyzją Twojej wolnej woli powinno być: "nie boję się". "Nie odczuwam odrazy". Potrafisz?

Jesteśmy zbiorem motywacji, często sprzecznych, na które ma wpływ nieskończona ilość czynników. Przykład: mam skłonności do tycia i lubię słodycze. Jestem w sklepie. Widzę batonik. Chętnie bym go zjadła, ale czy po niego sięgnę, to zależy przede wszystkim od mojego stanu emocjonalnego i faktów związanych, które mogą mieć miejsce albo nie mieć: czy jestem akurat głodna (głodni ludzie na zakupach kupują więcej jedzenia), czy przewidywane utycie spowoduje we mnie wystarczającą ilość frustracji żeby NIE sięgnąć po batonik: czy oglądałam ostatnio zdjęcia szczupłych modelek i chciałam być jak one, czy raczej spotkałam kogoś, kto wypowiadał się że woli pulchniejsze kobiety? Czy dokuczano mi kiedyś z powodu wyglądu, czy byłam tolerowana? Czy niszczono moje poczucie własnej wartości, czy budowano je? Czy spotkało mnie ostatnio coś przykrego, co muszę sobie wynagrodzić, czy nie?

Determinizm nie oznacza biernego przyjmowania rzeczywistości, zaprzestania wysiłku, poniechania ambicji. Wciąż możesz wyznaczać sobie cele i realizować je. Tyle że po prostu uznajesz: ok, ta motywacja jest we mnie silniejsza niż tamta.
Wiara w wolną wolę daje poczucie siły, jest to miłe, tyle że to ułuda. Moim zdaniem.
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Stvoriczko, z Twojego postu bije wręcz brak wiary w człowieka, w swoje własne możliwości, w siebie samą. Jeżeli właściwie Ciebie zrozumiałem, to uważasz, że nasze życie jest determinowane nie siłą naszej woli, umysłu i postrzegania świata, a czynnikami zewnętrznymi, z którymi nie potrafimy(sz) sobie poradzić i poddajesz się im w rezygnacji.

Czy tak uważasz?
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
To nie jest kwestia poddawania się albo nie. Wszystkie moje wybory są zdeterminowane. Jeśli chcę walczyć, to znaczy ze zaistniał zestaw czynników, które spowodowały że chcę walczyć, jeśli nie to nie. Świadomość tego nie umniejsza woli walki.
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1
Niektórzy ludzie nazywają "zestaw czynników" Opatrznością^^ Może to tylko semantyka, a może nie...
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1

Inne tematy z forum Hydepark

Najlepszy broker forex w Trójmieście (16 odpowiedzi)

Jak w temacie. Czy ogólnie ma znaczenie gdzie broker ma siedzibę? Z tego co widzę, to wszystkie...

Meble do pesjonatu nad morzem (3 odpowiedzi)

Prowadzę nieduży pensjonat nad morzem, który w tym roku chciałbym trochę odświeżyć. Zastanawiam...

czy ktoś z Was wygrał w radiu?? (148 odpowiedzi)

Zastanawia mnie czy są tu osoby które wygrały w radiu np RMF FM kasę? Codziennie prawie każde...

do góry