Odpowiadasz na:

O wariatów się nie martwię, bo jak wspomniałem, jest ich niewielu i zrobią krzywdę głównie sobie.
A co do pazerusów...
Główny zarzut, mający jakie-takie podstawy, to ten, że... rozwiń

O wariatów się nie martwię, bo jak wspomniałem, jest ich niewielu i zrobią krzywdę głównie sobie.
A co do pazerusów...
Główny zarzut, mający jakie-takie podstawy, to ten, że znowelizowane prawo jest polem do nadużyć.
Choćby takich, że deweloper pogoni fikcyjnie teren Kowalskiemu. Kowalski, jako prywatny właściciel, bezproblemowo wyrżnie z niego drzewa a potem odsprzeda (już "oczyszczony") teren deweloperowi.
I tu się zgadzam. Tak może być. I to Prezes chce ukrócić swoim błyskotliwym pomysłem "niesprzedawalności" terenu przez kilka lat.
Tyle... że przegapił jeden prosty fakt. Skoro deweloper kupił teren, to po to, aby na nim coś budować. Ztem albo w planie przestrzennego zagospodarowania teren już jest przeznaczony pod zabudowę, albo deweloper liczy na taką zmianę w planie.
Zatem (o czym też już pisałem) drzewa i tak by wyleciały.
Jedyna różnica polega na tym, że wylecą szybciej a urzędasy nie będą miały przy tym nic do gadania (szczególnie: pod stołem). Dlatego lamentują ;)

zobacz wątek
7 lat temu
~sa∂yl

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry