Ja własnie nie rozumiem takich zachowań. Każdy z nas był dzieckiem, później miał swoje dzieci, ale nie przypominam sobie takiej dziczy jak jest w obecnych czasach (nie tylko w koresie pandemii)....
rozwiń
Ja własnie nie rozumiem takich zachowań. Każdy z nas był dzieckiem, później miał swoje dzieci, ale nie przypominam sobie takiej dziczy jak jest w obecnych czasach (nie tylko w koresie pandemii). Ludzie znali pewne granice i nie przekraczali ich. Rodzice tłumaczyli od najmłodszych lat, uczyli szacunku do innych. Takie same wartości przekazywałem swoim dzieciom. Nigdy nikt nie przyszedł do mnie na skargę, że jest zbyt głośno czy dzieci się źle zachowują. Teraz odnoszę wrażenie, że rola rodziców ogranicza się do codziennego wydania żarcia i resztę mają w d..ie. Dość mam skandalicznego zachowania rodzinek z bachorami w blokach, w restauracjach, w środkach komunikacji miejskiej, na plaży... dosłownie wszędzie. Wrzask, pisk, kwik, bieganie, walenie kopytami w podłogę, śmiecenie gdzie popadnie... Nawet mówienia sąsiadom zwykłego "dzień dobry" nie są nauczeni. Chamstwo, prostactwo i zbydlęcenie! Cała klatka schodowa zastawiona wózkami, rowerkami, hulajnogami, zimą sankami. To przestrzeń publiczna, a nie przedłużenie swojego mieszkania. Trzymajcie sobie to u siebie na balkonie.
zobacz wątek