Odpowiadasz na:

Ja probowałam porozmawiac najpierw z panią, oczywiście byłam pewna że to co synek mowi to nieporozumienie. Niestety mimo spokojnej rozmowy, usmiechow i uspokajania ze strony pani, represje na synku... rozwiń

Ja probowałam porozmawiac najpierw z panią, oczywiście byłam pewna że to co synek mowi to nieporozumienie. Niestety mimo spokojnej rozmowy, usmiechow i uspokajania ze strony pani, represje na synku jeszcze sie poglebily. Porozmawialam jeszcze raz z panią, bardziej stanowczo - nie pomogło. Zaczelam sie zastanawiać czy nie zwariowałam. Porozmawialam o problemie z zaprzyjaznionymi paniami z drugiej grupy, u ktorych we wczesniejszych latach byla moja corka. Potwierdzily ze nie wszystko jest ok i trzeba sprawe zalatwic. Porozmawialy z panią mojego synka. Nie pomogło. Poszłam do dyrekcji, porozmawiala z personelem, stwierdzila ze wszystko jest ok. W koncu po prostu wypisalam dziecko (złobek-przedszkole prywatne), przepisałam do innego. Dyrekcja się wściekła, nie mogłam nawet ostatniego dnia poprosić wychowawczyni syna służbowo o notatkę na temat jego rozwoju (szykowałam się juz wowczas do pojscia do psychologa ze wzgledu na zmiany jakie w nim zaszły). Dyrekcja stwierdzila ze zadnej opinii nie mają obowiązku pisać. Była w błędzie, wiem coś o tym.

Synek chodził do tego przedszkola niecały rok (do grupy zlobkowej).
Z uwagi na to że mało mówił, nie był w stanie przekazać mi wszystkiego.
Wiele czasu upłynęło, zanim połączyłam kropki.

Synowi nie pozwalano pić, żeby nie sikał (upał 30stopni, a on wypijał 2 kubeczki wody z cukrem dziennie). Wracał z gorączką po każdym takim dniu.
Syn był gryziony przez kolegę, kilkukrotnie.
Syn był dziubany ostrą kredką po całym ciele. Miał mnostwo siniakow w ksztalcie kropek. Dopiero jak nauczyl sie mowic, zrozumialam od czego to. Do dzisiaj ma wstret do kredek (skonczyl 4 lata), farby i plastelinę uwielbia więc to nie wstręt do prac plastycznych tylko strach przed kredkami.
Jak przyszłam kiedys wczesniej po syna to juz na podworku slyszalam jak rozpaczliwie placze. Weszlam. panie mnie nie zauwazyly, powiedzialy do siebie "a ten ryczy i ryczy", a moj synek nie mogl sobie poradzic w lazience i plakal. Stanelam za rogiem i obserwowałam, nikt do niego nie podszedł.
Na przedstawieniu dla rodzicow, gdy juz w szatni ludzie sie zbierali, panie głosno nazwały mojego syna "czortem", rozumiem że kazde dziecko czasem broi, chociaz on akurat jest z tych spokojnych, ale takie stygmatyzowanie jest po prostu nieprofesjonalne.
Byłam swiadkiem jak panie pochwalały siłowy sposób załatwiania swoich racji między dziecmi.
Synek odrzucił pieluchę jak miał rok i 10 miesięcy, przez 6 dni nie sikał w pieluchę, nawet w nocy budził się mimo że na noc mu zakładałam, i darł się że chce isc do toalety, nie chciał robić w pieluszkę. Było to w przerwie bożonarodzeniowej, gdy nie chodził do przedszkola. Gdy wrócił, panie powiedzialy ze nie beda z nim wychodzily do lazienki bo nie maja na to czasu, a sam nie moze isc, wiec najpierw chodzil przez 2 tygodnie zsikany, a potem zalozyly mu pieluche. W domu nie sikał, był gotowy. Zanim znowu nauczylam go nie siusiac w pampersa minął kolejny rok. Trwało to o wiele dłużej, syn był przyzwyczajony ze mozna sikac w spodnie i lał gdzie popadnie.

Gdy odbierałam synka w ostatnich tygodniach jego pobytu w przedszkolu, rzucał mi się na szyję i płakał. Gdy jechałam z nim samochodem rano i zblizałam sie do przedszkola, bał się. Myślałam że to chwilowy kryzys, ale wtedy już łączyłam kropki.

Kroplą, która przelała czarę, było jak syn rano powiedział: "Mamo, ja nie ciem kola" Dlaczego nie chcesz do przedszkola? "Bije". Ktoś bije? "Tak". Koledzy Cię biją? "Nie" A kto? "Pani".

Do teraz, gdy syn ma 4 lata, boi sie jezdzić tą ulicą. Pyta "Mamo, a czy na pewno nie jedziemy do starego przedszkola?"

Finalnie poszłam z tym do psychologa. Idzie się najpierw samemu, opowiedziec historię, dopiero potem idzie sie z dzieckiem. U synka podejrzewano zahamowanie rozwoju poznawczego spowodowane stresem i traumą. Polecono mi sposoby pomocy i terapii. Ponieważ jestem nauczycielką i pracuję też z dziećmi niepełnosprawnymi, mniej więcej po instrukcjach wiedziałam jak to zrobić. Ze względu na urlopy w poradni wizytę z synem mieliśmy dopiero po kilku tygodniach. Do tego czasu, w wakacje, bez przedszkola, przeszedł metamorfozę. Zaczął uczyć się chodzić bez pieluszki, zaczął dużo mówić, przestał bać się hałasów np. odkurzacza, nie reagował na strach agresją. Czytaliśmy książkę Feluś i Gucio idą do przedszkola. Opowiadał o obrazkach takie rzeczy, że chciało mi się ryczeć. Np. "Pani jest miła, bo daje dzieciom pić". "O nie, bałagan, bedzie bić", Dlaczego chłopczyk jest smutny? "Kredki aua" To była nasza terapia. I dużo dużo przytulania, zero agresji, zero krzyku, aż wyszedł z tego wszystkiego. Na badaniu w poradni panie były zadziwione że obraz dziecka tak się różni od tego co mówiłam kilka tygodni wczesniej, ale potwierdziły że widać resztki traumy z przedszkola. Kazały obserwować też w kierunku autyzmu - bał się nawiązywać kontakt wzrokowy z obcymi osobami. Teraz już lepiej mu to wychodzi, podejrzeń co do autyzmu nie ma.

Jak wiele zależy od jednej pani?
Moja córka chodziła do tego przedszkola 3 lata i uwielbiała je. Z paniami mam świetny kontakt do dziś. A synek trafił na inną, nową panią, niestety miał pecha.

Trzeba reagować, czasem najlepsze wyjscie dla dziecka to zmienić mu miejsce na lepsze. Teraz w nowym przedszkolu nie ma problemu. Uwielbia je, chociaż została mu ostrożność.

zobacz wątek
3 lata temu
~MartaB

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry