Ujmę to w ten sposób: ani ja, ani mój brat, ani moja córka, ani jego syn nigdy nie chodziliśmy na lekcje religii czy do kościoła i żadne z nas nie spotkało się w szkole z tego powodu z...
rozwiń
Ujmę to w ten sposób: ani ja, ani mój brat, ani moja córka, ani jego syn nigdy nie chodziliśmy na lekcje religii czy do kościoła i żadne z nas nie spotkało się w szkole z tego powodu z najmniejszymi problemami, wytykaniem palcami czy dyskryminacją, a wręcz przeciwnie: nie raz usłyszałem że niektórzy mi zazdroszczą że godzinę wcześniej idę sobie do domu albo że mam fajnie bo nie muszę zakuwać do jakiejś kartkówki z reli . Robienie z tego niezdrowej sensacji to zdecydowanie domena starych dewot a nie dzieciaków, sądzę że niepotrzebnie wyolbrzymiasz problem. Ale faktem jest, że w banińskiej podstawówce wszystko wokół Bozi się obraca i każdy pretekst jest dobry aby pognać g*wniarzy do kościoła - córa po prostu ma wówczas wolne i raczej nie narzeka z tego powodu :)
zobacz wątek