Widok
Co się tam wtedy działo? Otóż non stop nadgodziny, przychodzisz do pracy na zmianę 14-22 i przed 20 dowiadujesz się, że masz zostać do północy, albo wydłużone nocki, schodzisz ze zmiany o 6 rano i od razu z nakazem przyjścia na 20 zamiast 22. Jeszcze osoby dojeżdzające autobusem albo mające dzieci miały w miarę spokój, ale osoby bez rodziny dojeżdzające autem non stop nadgodziny. Do tego kierownik i**ota który wiedząc, że studiujesz zaocznie to non stop dawał w grafiku pracujące niedziele. Ogólnie tyrka była niesamowita, rotacja pracowników ogromna, sprzętu w postaci wózków za mało i w kiepskim stanie, pechowcy walczyli z paletami po kilkaset kg ciągnąc je na rozwalonych paleciakach. Brak posiłków regeneracyjnych nawet dla ekipy z chłodni (chociaż tyrka taka, że wszyscy powinni dostawać). Ogólnie to była to dopiero moja druga poważna praca w życiu i chyba tylko dlatego tak długo (ok. 26 miesięcy) tam pracowałem, dodatkowo pieniądze jak na tamten czas też mi odpowiadały i w tej kwestii akurat byłem zadowolony (średnio jak pamiętam ok. 2700 netto już z wliczonymi nadgodzinami, dodatkiem za pracę w nocy i premią akordową, były to lata 2012-2014 i dla mnie to były na prawdę niezłe pieniądze biorąc pod uwagę, że w pierwszej robocie w której pracowałem zresztą tylko 3 miesiące zarabiałem o połowę mniej).
Pieniądze? Jakim kosztem?
Czy naprawdę wydaje się niektórym, że przewaga ludzi jest bezrefleksyjnych, oceniających życie pod kątem konsumpcji?
Przecież takie coś ma swoje konsekwencje potem, wypalenie, choroby itd.
I gdzie rola państwa, ustawodawcy, ktoś panuje nad tym bałaganem, upadlaniem ludzi, spłycaniem ich do poziomu konia pociągowego?
Jak ma się zakładać rodzinę, więcej ludzi rodzić, w takiej atmosferze?
Tylko fizyczne pobudki, konsumpcja, wyzysk ponad miarę?
To nie są podstawy do tworzenia związku, rodziny.
Czy naprawdę wydaje się niektórym, że przewaga ludzi jest bezrefleksyjnych, oceniających życie pod kątem konsumpcji?
Przecież takie coś ma swoje konsekwencje potem, wypalenie, choroby itd.
I gdzie rola państwa, ustawodawcy, ktoś panuje nad tym bałaganem, upadlaniem ludzi, spłycaniem ich do poziomu konia pociągowego?
Jak ma się zakładać rodzinę, więcej ludzi rodzić, w takiej atmosferze?
Tylko fizyczne pobudki, konsumpcja, wyzysk ponad miarę?
To nie są podstawy do tworzenia związku, rodziny.