Re: GRUDNIOWE MAMY 2010 CZ. 37
Uuu, niedobrze Aniak. Pewnie, nie ma się co dołować na zapas. Nic to nie zmieni.
Gdyby nie to, że cały rok odkładamy kaskę na urlop, to teraz też byśmy nie pojechali. A tak mniej boli ;-)....
rozwiń
Uuu, niedobrze Aniak. Pewnie, nie ma się co dołować na zapas. Nic to nie zmieni.
Gdyby nie to, że cały rok odkładamy kaskę na urlop, to teraz też byśmy nie pojechali. A tak mniej boli ;-). Polowę mamy, a drugą się dołozy i pojedziemy. Bo za rok raczej nigdzie. Teraz jeszcze jest ok, bo mąż dostawał normalną pensję, ale od tego m-ca już lipa. Także teraz trzeba korzystać...no i Lenka za darmoszkę. Poza tym mamy bon o wartości 500zł do wykorzystania na wycieczkę - szkoda żeby się zmarnował ;-).
Oj takie teraz ciężkie czasy. Kryzys dopiero u nas zaczyna być naprawdę widoczny. Mój mąż bardzo to przeżywa i dołuje się tym, że nie ma pomysłu na życie. Nie chce być już muzykiem, stracił serce do tego... Ale fizycznym też nie chce być - to jest dobre jako dorobek. Chociaż tyle ofert złozył, tyle ulotek poroznosił jako elektryk, hydraulik i cisza. Małe robotki były może 4. Także codziennie wysłuchuję w domu jak mu źle i że nie wie co robić...ja tez nie mam pomysłu.
Szkoda mi go. Całe zycie się uczył, ćwiczył po szkole, dostał się i utrzymał na najlepszej akademii muzycznej w Polsce i co? Tyle talentu, wyrzeczeń...ech. Tu nie ma życia dla artystów. Albo ma się układy i kontakty i zarabia się dużą kasę w Warszawce, albo egzystuje. I tak miał dużo szczęścia, że w ogóle dostał pracę w zawodzie.
No, trochę ponarzekałam.
ALE! Nie ma się co dołować. Zdrowi jesteśmy. Dziś koleżanka w pracy dowiedziała się, że jej mama ma raka. To są prawdziwe problemy. Trasznie mi jej szkoda...mam nadzieję, że mama jednak pokona chorobę. Jak ja nie nawidzę tych cholernych nowotworów. Tyle osób z mojej rodziny zabrały! Wrrrr
zobacz wątek