Nie zrozumieliśmy się i to nie jest problem...
Prawo do aborcji?! Dobrze rozumiemy tę samą definicję?!
NIE istnieje coś takiego, jak "prawo do aborcji".
Straciłam Ciążę. Lekarz -...
rozwiń
Nie zrozumieliśmy się i to nie jest problem...
Prawo do aborcji?! Dobrze rozumiemy tę samą definicję?!
NIE istnieje coś takiego, jak "prawo do aborcji".
Straciłam Ciążę. Lekarz - człowiek (facet!!!) nie poznał się na pierwszych objawach nieprawidłowości. Pomimo moich przeczuć, sygnałów ciała, przez kilkanaście tygodni pozwolił mi pokochać Dziecko, które nie miało szans. Nawet na zdjęciu usg widziałam, ze coś jest nie tak. Natura była dla mnie łaskawa. W 18tym tygodniu, serce źle rozwijającego się Dziecka już nie biło. Tylko ja wiem co przeżyłam, roniąc samotnie w środku nocy.
Prawo do prawdy i edukacji o własnym ciele, o seksie, jako wartości wyższej niż tylko akt fizyczny?! O tak!
Prawo do aborcji?! Jakie to wygodne, jedna miara dla wszystkich gdy każdy z nas potrzebuje być traktowany adekwatnie do swojej wyjątkowości.
Prawo do decydowania o sobie i swoim ciele, o swoim jestestwie to nie prawo do aborcji!
Wkur...a mnie to niedbalstwo definicji, słów i "sprawiedliwe" uśrednianie.
Sumienie! Różni nas od zwierząt, wynosi ponad nie i czyni panami tej ziemii. Jego brak stawia nas niżej niż bydło.
Ps
Każdy ma własne poglądy i własne racje. Nic nowego na tym świecie nie ma, są jedynie ludzie, którzy próbują starych sztuczek w nowej formie. Wielu to kupi ale zawsze jest jakaś "reszta".
zobacz wątek