...
trafiłam w końcu do tego antykwariatu obok larssona, o którym wspominałeś.dość szczególne jest to miejsce.powiedziałabym, że wywołuje skrajne emocje.po wejściu na chwilę straciłam kontakt wzrokowy...
rozwiń
trafiłam w końcu do tego antykwariatu obok larssona, o którym wspominałeś.dość szczególne jest to miejsce.powiedziałabym, że wywołuje skrajne emocje.po wejściu na chwilę straciłam kontakt wzrokowy z otoczeniem.myślałam, że zaparowały mi okulary, okazało się jednak, że sprzedawcy to nałogowi palacze...i nie tylko.nie mogłam się doliczyć tych pracowników.wyszło mi około (?) czterech osób, w tym jedna trzeźwa (!).pani, całkiem miła zresztą, o wokalu starym jak umiejętność destylowania alkoholu, na wstępie zakomunikowała mi, że jak najbardziej, istnieje możliwość negocjacji cen.dzięki temu leży tu po mojej lewej stronie tom poezji gałczyńskiego (którego kupuję średnio raz w roku, gdyż jest to jedyny, notorycznie przeze mnie gubiony i przez to najczęściej kupowany autor).klimat żywcem przeniesiony z dolnego wrzeszcza, bardzo realistycznie podparty soczystym, mocno niecenzuralnym słownictwem i zardzewiałą barwą głosów.do tego jakieś przebiegające dzieci, wykrzykujące informację w stylu:"przekaż józi(stasi, zosi...czy jakoś tak), żeby kupiła proszek do prania!!!" i chłopak, który wpadł na zupę(?)nie pytaj, nie wiem.ale fakt, książek dużo i pachną tak, jak lubię.ta piwnica pęka w szwach.jeśli komuś nie przeszkadza mała kubatura wolnej od książek przestrzeni, powietrze zatrute rakotwórczymi dymami z "mocnych" czy "klubowych", nabombana albo skacowana (zapewne zależy to od pory dnia), kwieciście kląca w dolnowrzeszczańskim stylu załoga, to antykwariat jest ok.
astmatykom i alergikom jednak odradzam.NATOMIAST ja tam pewno jeszcze nie raz zajrzę, bo klimat jest jedyny w swoim rodzaju.
zobacz wątek