Widok
Ilościowo IgG na Covid - czy jest zgłaszane do Sanepidu?
Chciałbym zrobić test ilościowo IgG na Covid, by sprawdzić, czy nie miałem w przeszłości ukrytego koronawirusa (w sensie bezobjawowego). Nie chciałbym jednak zafundować sobie przypadkowo kwarantanny. Czy pozytywne wyniki w przypadku badania ilościowego IgG na Covid są zgłaszane do Sanepidu i czy Sanepid obejmuje wtedy kwarantanną?
Na zdrowy rozum nie powinny, bo IgG to wskaźnik zachorowania w przeszłości (zwykle pojawia się dopiero po ok. 2 tygodniach od zachorowania i utrzymuje przez kilka/kilkanaście miesięcy), ale ponieważ u nas wiele rzeczy nie jest zdroworozsądkowych stąd moje pytanie.
Tylko proszę o odpowiedzi osób, które znają temat, a nie o zgadywanie czy komentarze nie na temat.
Na zdrowy rozum nie powinny, bo IgG to wskaźnik zachorowania w przeszłości (zwykle pojawia się dopiero po ok. 2 tygodniach od zachorowania i utrzymuje przez kilka/kilkanaście miesięcy), ale ponieważ u nas wiele rzeczy nie jest zdroworozsądkowych stąd moje pytanie.
Tylko proszę o odpowiedzi osób, które znają temat, a nie o zgadywanie czy komentarze nie na temat.
Kiedyś (parę m-cy temu) rozmawiałem z jedną z przychodni, która robi testy immunologiczne, bo również mnie to interesowało.
Twierdzili, że nie przekazują wyników testów do Sanepidu. Nie wiem, czy mówili prawdę, bo nie miałem jak tego zweryfikować.
Ostatecznie, po namyśle, z testu zrezygnowałem, stwierdzając, że wiedza o ewentualnym przechorowaniu koronawirusa nic mi nie daje.
Bo ani nie zyskuję przez nią jakichkolwiek "przywilejów" (choćby argumentacji dla psiarni/sądu o przyczynach nienoszenia maseczki), ani sam nie mam pewności, czy nie jestem nosicielem i/lub nie mogę ponownie zachorować. Ani wówczas, ani zresztą teraz również, wirusolodzy nie są zgodni, czy obecność przeciwciał mnie (i innych) w jakiś sposób zabezpiecza.
Twierdzili, że nie przekazują wyników testów do Sanepidu. Nie wiem, czy mówili prawdę, bo nie miałem jak tego zweryfikować.
Ostatecznie, po namyśle, z testu zrezygnowałem, stwierdzając, że wiedza o ewentualnym przechorowaniu koronawirusa nic mi nie daje.
Bo ani nie zyskuję przez nią jakichkolwiek "przywilejów" (choćby argumentacji dla psiarni/sądu o przyczynach nienoszenia maseczki), ani sam nie mam pewności, czy nie jestem nosicielem i/lub nie mogę ponownie zachorować. Ani wówczas, ani zresztą teraz również, wirusolodzy nie są zgodni, czy obecność przeciwciał mnie (i innych) w jakiś sposób zabezpiecza.
Moje podejście wynika z kwestii związanej ze szczepionkami. Jeśli miałbym te przeciwciała, to rozważałbym znaczące opóźnienie szczepienia np. o pół roku. Jeśli nie, dążyłbym do tego by zaszczepić się jak najszybciej.
Zgoda, że pewności nie ma, jak chroni przechorowanie, ale z tego co czytam wygląda jednak, że przechorowanie daje odporność przynajmniej na dobrych kilka miesięcy.
Zgoda, że pewności nie ma, jak chroni przechorowanie, ale z tego co czytam wygląda jednak, że przechorowanie daje odporność przynajmniej na dobrych kilka miesięcy.
Czy te testy pozytywny/negatywny wymagane np. żeby polecieć do Anglii i Szkocji wszędzie sprowadzają się do gmerania kijem w okolicach mózgu? Czy gdziekolwiek pobierany jest wymaz z gardła lub badają to przez pobranie krwi? Nie chcę informacji o słabej wiarygodności, ja to wszystko wiem. Chodzi mi tylko o ustalenie, czy jest możliwość uniknięcia wtykania kija do nosa
Miałem Covida w listopadzie. Niestety PCR wyszedł mi niejednoznaczny a potem negatywny przy objawach jak gorączka, bóle stawowe, utrata węchu i smaku. Reszta rodziny miała pozytywny. W grudniu zrobiłem IgG i potwierdziło się przebycie infekcji. Poziom IgG 6,9 a norma to 1,4. I niestety sanepid nie traktuje mnie jako ozdrowieńca i kieruje na kwarantannę po kontakcie z osoba zarażoną. Absurd i nic nie poradzisz.