w temacie...
baggins - pornografia to nie fascynacja. To zaspokajanie popędu i tyle. Jak napisałeś - o tyle łatwiejsze, ze pozbawione " kłopotliwych" aspektów realnego związku - odpowiedzialności,...
rozwiń
baggins - pornografia to nie fascynacja. To zaspokajanie popędu i tyle. Jak napisałeś - o tyle łatwiejsze, ze pozbawione " kłopotliwych" aspektów realnego związku - odpowiedzialności, zobowiązań, ograniczenia własnej wolności, odkrycia się przed drugim człowiekiem. Obrazek nie powie, że boli go głowa... ;)
Szkodliwość pornografii może być rozpatrywana w przypadku osób młodych, które zaspokajają się przy jej użyciu, jednocześnie "przecierając swoje ścieżki", drogi, na których w przyszłości będą odczuwać spełnienie. Jeśli przetrą ścieżkę związaną z porno zbyt mocno, będą korzystać z niej zbyt długo nie przecierając innych, mających związek z realnym, zyciem i realnymi osobami, może się nagle okazać, że gdy przyjdzie co do czego, pojawią się problemy. Że nie wychodzi.
Bilbo - to dobrze, ze przyznajesz się tak otwarcie do swojego zdzania w kwestii pornografii. Przynajmniej nie jesteś w tej kwestii hipokrytą. Jeśli masz dziewczynę, porozmawiaj z nią o tym. Na pewno zainteresuje ją Twoje zdanie. Jeśli nawet nie doceni Twojej szczerości, przynajmniej niczego nie będziesz musiał przed nią ukrywać. ;)
Co do związków - radzę przeczytać "Psychologię Miłości" Bogdana Wojciszke. W związku dwojga osób wyróżnia się trzy główne aspekty: Namiętność (zauroczenie, zakochanie, "uwielbianie", seks), intymność (uczucia i działania powodujące wzajemną bliskość, oddanie) i zaangażowanie.
Związek dwojga osób w jak najbardziej naturalny sposób przechodzi różne fazy. Pierwszy etap charakteryzuje wysoki poziom namiętności. Namiętność ma to do siebie, że wiąże się z pobudzeniem fizjologicznym, gwałtownie rośnie i spada. Namiętość jest bardzo energochłonna, dlatego nie może trwać długo - nie można dzień w dzień przez pięć lat uwielbiać kogos i poświęcać mu niemal wszystkie swoje myśli w ciągu doby, można przez kilka - kilkanaście - kilkadziesiąt moze dni, ale w końcu ta intensywność łagodnieje... przeradza się w coś głębszego. Podczas pierwszego etapu rośnie też intymność, poznajemy powoli swoje potrzeby. Zaangażowanie rodzi się i zaczyna wooolno rosnąć. Potem jest związek kompletny, kiedy wszystkie trzy składniki - namiętność, intymność i zaangażowanie są obecne i współgrają ze sobą. Końcem etapu związku kompletnego jest zanik namiętności, który u dużej części par zachodzi w sposób naturalny (zjawisko habituacji, przyzwyczajenia.... czasem zbyt trudne do przezwyciężenia). Pary z trzydziestoletnim stażem kochają się rzadziej niż nowożeńcy, prawda? No właśnie... Gdy znika namiętność, związek wchodzi w etap "przyjacielski", gdy priorytetem staje się utrzymanie intymności. Jeśli i intymność "padnie", np na skutek zdrady lub przedłużających się konfliktów, jedyne co trzyma nadal związek, jest zaangażowanie, wzajemne przyzwyczajenie do siebie. Jest to już wtedy związek pusty. Potem jest rozpad.
Buntowanie się przeciwko ewolucji takiej relacji dwojga ludzi niczego nie rozwiązuje. Warto jednak wiedzieć, ze związek można zatrzymać na pewnym etapie i najlepiej, aby był to etap związku kompletnego. Trzeba się po prostu starać. Unikać pułapek, umacniać intymnosć, być lojalnym, rozwiązywać konflikty jak najszybciej, urozmaicać życie erotyczne...
zobacz wątek