uważam, że po to wymyślono coś takiego jak savoir-vivre, żeby go przestrzegać. Opera, Filharmonia i Teatr, to nie jest miejsce dla trampek, dżinsów i rozciągniętych koszulek/swetrów. Niestety,...
rozwiń
uważam, że po to wymyślono coś takiego jak savoir-vivre, żeby go przestrzegać. Opera, Filharmonia i Teatr, to nie jest miejsce dla trampek, dżinsów i rozciągniętych koszulek/swetrów. Niestety, ubiór świadczy również o kulturze człowieka, jak cię widzą tak cię piszą. Jeśli zaczniemy luzować zasady ubioru, to za jakiś czas okaże się, że podczas spektaklu można pierdnąć, beknąć i dłubać w nosie, bo przecież lepiej, żeby w teatrze byli tacy widzowie, niż nie było ich wcale. Jeden będzie potrzebował luzu w kwestii ubioru, a drugi w kwestii samego zachowania. Nie dajmy się zwariować - niech chociaż w dzisiejszych chamowatych i prostackich czasach teatry i opery zostaną bastionem kultury, także osobistej.
Szczerze mówiąc - nie rozumiem zachowania pani skrzypaczki. Wolałbym nie iść na koncert, niz iść byle jak. Ot, choćby sytuacja z wczoraj - miałem bilet przy sobie na Straszny dwór w Operze Narodowej, w domu czekał odprasowany garnitur ale przetrzymali mnie w pracy i nici ze spektaklu. Miałem na sobie dżinsy i koszulę, ale wolałem nie iść wcale, niż świecić chamstwem.
zobacz wątek