Mieliśmy zjeść pizzę na Starówce, ale z tym wybór trudny i raptem nas olśniło: nasi przyjaciele m mówili nam dobre słowa o „Kresowej”. Ponieważ jestem malkontentem i nie mam dobrej opinii o gdańskich restauracjach, to wchodziłem do „Kresowej” z niechętnym nastawieniem. W środku było pusto, a znane mi powiedzonko „…w pustej knajpie sytych nie uświadczysz…” podpowiadało, że to chyba zły wybór, ale owiało nas ciepełko i zostaliśmy. A potem – pomimo mojego marudzenia – pani Tatiana dowcipnie odpowiadając na moje wątpliwości, oceniła moje oczekiwania i dokonała wybory dań. Moja małżonka sama je wybrała. Już podana na wstępie herbata z konfiturami była znakomita, a zupy mało, że gorące to znakomicie zgodne z naszymi oczekiwaniami: kołduny w barszczu – to rewelacja! Ostatni raz takie jadłem w latach 60/70-tych! Zupa armeńska rozgrzewa i smakuje domem i nie jest tylko polewką na wodzie, ale treściwą zupą! Moja żona zachwycała się pierogami (czebureki), a ja udźcem jagnięcym z kopytkami wielkości „paznokcia”, z dodatkiem buraczków na gorąco – smakowało jak w domu! Najlepsze nas dopiero czekało - miła