No właśnie, wybiera się bo ktoś być musi... jedni nie przywiązują do tego wagi, inni traktują takie dziecko prawie jak swoje własne. W sumie moje podejście dotąd było chyba wypadkową tego, że moi...
rozwiń
No właśnie, wybiera się bo ktoś być musi... jedni nie przywiązują do tego wagi, inni traktują takie dziecko prawie jak swoje własne. W sumie moje podejście dotąd było chyba wypadkową tego, że moi chrzestni też za często się nie pojawiali w moim życiu. A szkoda, bo pamiętam jaką satysfakcję miałem ze spotkań z nimi. Po prostu myślałem, że tak jest wszędzie. Ale teraz, gdy doświadczyłem tego na przykładzie mojej chrześnicy, widząc jaką radość jej sprawia wspólna zabawa stwierdziłem, że to nie tak powinno wyglądać jak dotychczas. Ze swojej strony poczułem dużą chęć wniesienia do jej życia wielu radości i pozytywnych odczuć, i właśnie ostatni kontakt z nią poprzez super zabawę dał mi do zrozumienia, że ona też tego chce.
zobacz wątek