Odpowiadasz na:

Dokładnie tak zrobiliśmy. Zerwaliśmy kontakty. Więc skarżą się dalszej rodzinie na nas...
Ostatnio jak pisałam tutaj trzy lata temu byłam tak rozżalona , że zapomniałam nadmienić o jednej... rozwiń

Dokładnie tak zrobiliśmy. Zerwaliśmy kontakty. Więc skarżą się dalszej rodzinie na nas...
Ostatnio jak pisałam tutaj trzy lata temu byłam tak rozżalona , że zapomniałam nadmienić o jednej rzeczy:
Działka, na której teściowie wybudowali córce dom należała kiedyś do mojego męża.
Kiedy ją kupił była jeszcze tania, kupił ją za własne pieniądze i częściowo za pieniądze od rodziców. Własnymi siłami wykopał rów pod ogrodzenie a potem wspólnie z ojcem ogrodził. Z tej działki korzystali jego rodzice (uprawiali tam warzywa, pomidory) i czuli się jak u siebie. Ale działka prawnie była własnością mego męża.
Nagle któregoś dnia oni postanowili wybudować córce dom (i sami też chcieli w nim mieszkać) i zażyczyli sobie, żeby syn odsprzedał tę działkę ich córce.
On nie chciał. Ja mu odradzałam, bo wiedziałam, że cena ziemi zawsze idzie w górę, a działka była usytuowana w pobliżu bardzo dużego miasta. Nie opłacało mu się sprzedawać ziemi, która była w tak dobrym miejscu, tym bardziej, że wtedy nie miał pieniędzy na to, by np. po sprzedaniu działki siostrze kupić ziemię w innym miejscu w pobliżu naszego miasta, bo nie starczyłoby mu już na opłaty u notariusza (mąż był jeszcze wtedy studentem, pracował, ale nie miał dużych dochodów).
Rodzice i siostra zaprosili go do domu i tak go zmanipulowali, tak koło niego chodzili, że wreszcie się zgodził na ich plan.
Nie mogłam nic zrobić, nie byliśmy wtedy jeszcze małżeństwem.
Sprzedał działkę siostrze za nieduże wtedy pieniądze, ponieważ był całkowicie przekonany, że rodzice go nie ukrzywdzą i że skoro on idzie im i siostrze na rękę, bo rezygnuje dla nich z działki w dobrym punkcie, zagospodarowanej, ogrodzonej, to oni na pewno go nie ukrzywdzą i dadzą mu kiedyś swoje mieszkanie i mały wiejski domek po babci. Tak byłoby sprawiedliwie.
Liczył na to, że potraktują go jak traktuje się syna, zwłaszcza, że powinni być mu wdzięczni, bo zaoszczędził im wszystkim trudu szukania nowej działki, negocjacji, budowania ogrodzenia, itp.

Nie był złym synem i nie mogli mu nic zarzucić. Był na każde ich wezwanie jak potrzebowali czegoś, to przyjeżdżał, on w ogóle jest bardzo uczynny.

Mimo to oszukali go. Skołowali go tak, że sprzedał siostrze tę działkę (bo nowej nie chciało im się szukać, a tak to mieli wygodnie), a potem po naszym ślubie powiedzieli nam nie jeden raz: "Nic wam nie damy, radźcie se sami!". Nie chcieli w ogóle słuchać, kiedy prosiliśmy ich o pomoc.

Było nam strasznie ciężko. Okropnie. Tułaliśmy się od mieszkania do mieszkania, bo albo wymówiono nam wynajem, albo rozpaczliwie szukaliśmy czegoś tańszego. Rodzice męża wiedzieli o tym. Nie pomogli nam nic. Do dziś nie rozumiemy dlaczego...

W międzyczasie, bardzo szybko po tym jak mąż pozbył się działki na rzecz siostry - nastąpił na rynku nieruchomości gwałtowny wzrost cen, to był bum, ceny mieszkań i ziemi po prostu galopowały w górę.
Ziemia w pobliżu naszego miasta zrobiła się tak droga (budowano tam wiele domów, bo miasto się rozrastało), że działka, która kiedyś należała do mojego męża osiągnęła tak wysoką cenę, że gdybyśmy ją wtedy sprzedali, to kupilibyśmy sobie nieduże mieszkanie w naszym mieście.
A my nie mieliśmy nic...Tułaliśmy się z maleńkim dzieckiem po obcych mieszkaniach. Teściów i siostrę męża nic to nie obchodziło...

Mąż strasznie żałował swojej niegdysiejszej decyzji, bo widział, że najbliżsi korzystając z jego ufności i życzliwego serca oszukali go i po prostu doprowadzili go do niekorzystnego dla niego rozporządzenia własnym majątkiem.
Ratował się wyjazdem za granicę. Dwa lata wychowywałam dziecko sama, potem dołączyłam do męża. Mąż strasznie ciężko pracował przez wiele lat, żeby czegoś się dorobić dla nas i dla naszego syna. Teraz oboje bardzo ciężko pracujemy.
Próbowaliśmy mimo wszystko ponaprawiać jakoś relacje z teściami i siostrą męża, wybaczyć im te lata naszej poniewierki, w czasie których nie zrobili nic, żeby pomóc nam stanąć na nogi.
Odwiedzaliśmy ich (oni bardzo chcą tego, bo wtedy mogą się pokazać przed sąsiadami, że u nich wszystko w porządku w rodzinie), byliśmy serdeczni, a oni przez kolejne lata zapisywali kolejne części majątku na córkę. Mój mąż nie dostał nic. Nawet tego wiejskiego domku po babci, którą się opiekował przed jej śmiercią.
Najgorsze (wg nas) jest w tym wszystkim to, że nie dość, że go całkiem przy podziale majątku pominęli, to jeszcze doprowadzili go do utraty tej działki, która w trzy, cztery lata po tej niefortunnej sprzedaży uratowałaby nas przed brakiem własnego mieszkania.
I nie rozumiem jak ta jego siostra, która przez 20 lat kolejno zagarniała wszystkie majątki po rodzicach (aż uzbierał się milion złotych, plus pomoc w utrzymaniu i wychowaniu jej dziecka) ... jak ona może sobie popatrzeć w lustrze w twarz.

zobacz wątek
5 lat temu
Anna-Joanna

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry