Raz w miesiącu spotykamy się ze znajiomymi w Kirkorze na niemałą wyżerkę. Jeszcze nigdy( a mieliśmy już tam cztery spotkania) nie zdarzyło się, żeby coś było niejadalne. Zawsze wszystko świeżutkie, mięsko kruche, zupy jak domowe! A surówki ....bajka. Zawsze wszystko zostaje zjedzone , że nie ma co zapakować do domu ;-)