Widok
Jestem rowerzystką i nie jestem nieśmiertelna.
widziałam kilka wątków na tym forum odnośnie jazdy rowerzystów oraz jazdy kierowców samochodów. Każdy ma swoje zastrzeżenia to wiadomo.
Chce jednak zwrócić uwagę na jedną ważną kwestie.
Jezdzę do pracy na rowerze, głównie ścieżki rowerowe, jednak jest też odcinek gdzie nie ma ścieżki. Nie jadę po chodniki, bo dostanę mandat od policji, jadę ulicą trzymając się prawej krawedzi. Wyprzedzają mnie kierowcy prawie uderzając lusterkami po tyłku, rzucają wyzwiska, są agresywni, wręcz spychają z drogi. Nie rozumiem takiego zachowania, bo ja nigdy nie jeżdzę na czerwonym, nie wymuszam pierwszeństwa nawet jeśli je mam.
Czy naprawdę tak trudno zrozumieć to,że mam prawo jechać po tej ulicy? Czy Ci ludzie nie rozumieją,że mogę przez nich stracić zdrowie lub życie? Czy powinnam się bać wjechać na ulice chociaż mam do tego prawo? O co chodzi?
Chce jednak zwrócić uwagę na jedną ważną kwestie.
Jezdzę do pracy na rowerze, głównie ścieżki rowerowe, jednak jest też odcinek gdzie nie ma ścieżki. Nie jadę po chodniki, bo dostanę mandat od policji, jadę ulicą trzymając się prawej krawedzi. Wyprzedzają mnie kierowcy prawie uderzając lusterkami po tyłku, rzucają wyzwiska, są agresywni, wręcz spychają z drogi. Nie rozumiem takiego zachowania, bo ja nigdy nie jeżdzę na czerwonym, nie wymuszam pierwszeństwa nawet jeśli je mam.
Czy naprawdę tak trudno zrozumieć to,że mam prawo jechać po tej ulicy? Czy Ci ludzie nie rozumieją,że mogę przez nich stracić zdrowie lub życie? Czy powinnam się bać wjechać na ulice chociaż mam do tego prawo? O co chodzi?
Ty może jesteś "porządną" rowerzystką, ale nie kazdy taki jest. Zresztą tak samo jest jeśli chodzi o kierowców.
Ja osobiście jak widzę rowerzyste na jezdni to omijam z daleka......... Wiesz dlaczego? Bo nigdy nie wiem co taki wymyśli, zajeżdżanie drogi, jazda ma czerwonym, jazda środkiem jezdni .......... jest na porządku dziennym, już nie wspominając o słabym oznakowaniu czy tez zadbaniu o własne bezpieczeństwo np kask rowerowy.
Ja osobiście jak widzę rowerzyste na jezdni to omijam z daleka......... Wiesz dlaczego? Bo nigdy nie wiem co taki wymyśli, zajeżdżanie drogi, jazda ma czerwonym, jazda środkiem jezdni .......... jest na porządku dziennym, już nie wspominając o słabym oznakowaniu czy tez zadbaniu o własne bezpieczeństwo np kask rowerowy.
Wszytsko zależy od punktu "siedzenia" kierowca auta zawsze broni siebie, a rowerzysta siebie. Mimo wszytsko szanowna Pani kierujaca autem..w Polsce nie ma jeszcze kultury i poszanowania dla innych pojazdów dwu czy czterokołowych...jeżeli kiedykolwiek przesiądzie się Pani na ten wspaniały pojazd, jakim jest rower, zobaczy Pani wtedy zupełnie inną rzeczywistośc....
No właśnie problem w tym, że ja jeżdzę w kasku, jestem widoczna, posiadam ubezpieczenie w razie czego i co z tego skoro i tak strach wyjeżdzać. Czy naprawde tak trudno zrozumieć,że ja chce korzystać z drogi jak inni uczestnicy, respektuje prawo. Nie chce być wyzywana i spychana z drogi. Czy tak trudno kierowcom zrozumieć,że wyprzedzając mnie muszą zachować bezpieczną odległość, że nie powinni trąbić na mnie, tylko dlatego,że nie mają miejsca na wyprzedzanie? Przecież na samochody nie trąbią, nie spychają ich z drogi.
Najsmutniejsze jest to,że nie rozumieją,że mogą mi po prostu zrobić krzywde i zapewne nawet nie udzielić pomocy w razie czego.
Ten post ma na celu tylko to, aby uświadomić Wam Kierowcy,że sa też rowerzyści normalni i proszę o szacunek oraz bezpieczeństwo.
Najsmutniejsze jest to,że nie rozumieją,że mogą mi po prostu zrobić krzywde i zapewne nawet nie udzielić pomocy w razie czego.
Ten post ma na celu tylko to, aby uświadomić Wam Kierowcy,że sa też rowerzyści normalni i proszę o szacunek oraz bezpieczeństwo.
Niestety Ann, nasze drogi są tak wąskie i tak zrobione że fizycznie nie ma się jak minąć. Jak masz małe zwinne auto to jak jeszcze masz jako takie szanse wykonać bezpieczny i szybki manewr omijania. Jak jesteś kierowcą czegoś większego a jeszcze z ładunkiem to nie ma szans. I wtedy powstaje zator. Wiadomo że wszyscy się gdzieś spieszą, a rowerzysta na drodze jest widziany jako turysta-zawalidroga.
Prędkość z górki jaką rozwijasz to max 30km/h , samochód może jechać 50-60km/h ale pownieważ nie ma cię jak minąć to jest zmuszony wlec się za tobą bo nie ma innego wyjścia. I nie ma znaczenia czy jesteś samochodem, skuterem czy rowerem, ludzi wkurza tylko twoja prędkość do której są zmuszeni się dostosować, bo ty przecież też masz prawo do korzystania z tej samej drogi co wszyscy.
BTW, gdyby ktoś jechał samochodem 10-20km/h to też by był szaleńczo wymijany i otrąbiany. I nawet by mandat mógł dostać za zbyt wolną jazdę czyli za tamowanie ruchu!
Prędkość z górki jaką rozwijasz to max 30km/h , samochód może jechać 50-60km/h ale pownieważ nie ma cię jak minąć to jest zmuszony wlec się za tobą bo nie ma innego wyjścia. I nie ma znaczenia czy jesteś samochodem, skuterem czy rowerem, ludzi wkurza tylko twoja prędkość do której są zmuszeni się dostosować, bo ty przecież też masz prawo do korzystania z tej samej drogi co wszyscy.
BTW, gdyby ktoś jechał samochodem 10-20km/h to też by był szaleńczo wymijany i otrąbiany. I nawet by mandat mógł dostać za zbyt wolną jazdę czyli za tamowanie ruchu!
Art. 19 ustawy prawo o ruchu drogowym.
1. Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać z prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem, z uwzględnieniem warunków, w jakich ruch się odbywa, a w szczególności: rzeźby terenu, stanu i widoczności drogi, stanu i ładunku pojazdu, warunków atmosferycznych i natężenia ruchu.
2. Kierujący pojazdem jest obowiązany:
1) jechać z prędkością nieutrudniającą jazdy innym kierującym;
---------------------------------------------------------------------------------
2) hamować w sposób niepowodujący zagrożenia bezpieczeństwa ruchu lub jego utrudnienia;
3) utrzymywać odstęp niezbędny do uniknięcia zderzenia w razie hamowania lub zatrzymania się poprzedzającego pojazdu.
Jurmak to jednak Ty nie masz racji. Z całym szacunkiem.
1. Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać z prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem, z uwzględnieniem warunków, w jakich ruch się odbywa, a w szczególności: rzeźby terenu, stanu i widoczności drogi, stanu i ładunku pojazdu, warunków atmosferycznych i natężenia ruchu.
2. Kierujący pojazdem jest obowiązany:
1) jechać z prędkością nieutrudniającą jazdy innym kierującym;
---------------------------------------------------------------------------------
2) hamować w sposób niepowodujący zagrożenia bezpieczeństwa ruchu lub jego utrudnienia;
3) utrzymywać odstęp niezbędny do uniknięcia zderzenia w razie hamowania lub zatrzymania się poprzedzającego pojazdu.
Jurmak to jednak Ty nie masz racji. Z całym szacunkiem.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
W ustawie prawo o ruchu drogowym zwrot kierujący pojazdem domyślnie oznacza kierowcę samochodu. Gdy chodzi o pozostałe pojazdy używa się zwrotu kierujący rowerem, motorowerem, pojazdem zaprzęgowym itp. Znaczenia domyślnego jak sama nazwa wskazuje należy się domyślić. A do tego niezbędna jest umiejętność myślenia.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
A ja zupełnie nie rozumiem tej frustracji spowodowanej rowerzystami. Jeśli ktoś nie potrafi pohamować swojej agresji, to może niech zostanie w domu. Przecież wyjeżdżając na ulicę musimy liczyć się z tym, że może trafić się jakiś remont, traktor, czerwona fala czy właśnie rowerzysta. Problemem nie są rowerzyści, tylko nieumiejący nad sobą panować kierowcy. A argument, że każdy się gdzieś spieszy jest trafiony jak kulą w płot. W ten sposób można wytłumaczyć wymuszanie pierwszeństwa, przejeżdżanie na czerwonym świetle, jazdę z nadmierną prędkością, etc. etc. Jeżdżę codziennie samochodem, codziennie spotykam rowerzystów, czasami nie ma ich jak wyprzedzić i trzeba jechać bardzo wolno, co jakimś szczególnie miłym przeżyciem nie jest, ale jeszcze nie zdarzyło mi się nabijać kilometrów za rowerzystą, zwykle jednak trafia się dogodna okazja do wyprzedzenia, więc bez przesady. Chociaż dla niektórych, sądząc po stylu jazdy, 2 minuty to jak cała wieczność.
Frustracja rowerzystami wynika z faktu, że nie znają przepisów o ruchu drogowym i są nieprzewidywalni na drodze.
Chwilę temu skręcałem w Gdyni z Wielkopolskiej w Akacjową i pedalarz, trudno go nazwać rowerzystą, z całym impetem wjechał na przejście dla pieszych i przeleciał mi dosłownie przed maską - w ostatniej sekundzie zdążyłem zahamować. Pedalarz miał słuchawki w uszach i był mało zainteresowany tym, co się wokół niego dzieje.
Chwilę temu skręcałem w Gdyni z Wielkopolskiej w Akacjową i pedalarz, trudno go nazwać rowerzystą, z całym impetem wjechał na przejście dla pieszych i przeleciał mi dosłownie przed maską - w ostatniej sekundzie zdążyłem zahamować. Pedalarz miał słuchawki w uszach i był mało zainteresowany tym, co się wokół niego dzieje.
Czemu nożyce...to był komentarz do:
"No to po co hamowałeś? Jedno rodeo po masce i następnym razem już by takiego numeru nie zrobił.
Świadkowie na wtargnięcie są, a jak ci świadków brakuje to do mnie zadzwoń :D"
Prawdę mówić to trzeba być baranem, żeby takie coś pisać.....no, ale oczywiści to jest tylko moje zdanie.
"No to po co hamowałeś? Jedno rodeo po masce i następnym razem już by takiego numeru nie zrobił.
Świadkowie na wtargnięcie są, a jak ci świadków brakuje to do mnie zadzwoń :D"
Prawdę mówić to trzeba być baranem, żeby takie coś pisać.....no, ale oczywiści to jest tylko moje zdanie.
Nie baranem, a świadkiem rowerowej bezczelności na drogach.
Jechałem dzisiaj do ASO, wcześniej tankowałem na BP w okolicach Hali Olivii, próbując wyjechać na Grunwaldzką musiałem przeciąć ścieżkę rowerową - KAŻDY z rowerzystów, gdy widział zbliżające się auta do wyjazdu na główną PRZYSPIESZAŁ.
Nie wiem...mam to nagrać i Ci pokazać, czy dalej będziesz zaklinał rzeczywistość?
Jechałem dzisiaj do ASO, wcześniej tankowałem na BP w okolicach Hali Olivii, próbując wyjechać na Grunwaldzką musiałem przeciąć ścieżkę rowerową - KAŻDY z rowerzystów, gdy widział zbliżające się auta do wyjazdu na główną PRZYSPIESZAŁ.
Nie wiem...mam to nagrać i Ci pokazać, czy dalej będziesz zaklinał rzeczywistość?
Kompletna bzdura
>>Niestety Ann, nasze drogi są tak wąskie i tak zrobione że fizycznie nie ma się jak minąć.
To nie mijasz i koniec !!!!!
>>>Prędkość z górki jaką rozwijasz to max 30km/h ,
Raczej max 40-50Km/h a jakie są ograniczenia ? bo często są do 30Km/h tylko bandyci w samochodach ich nie przestrzegają.
>>Niestety Ann, nasze drogi są tak wąskie i tak zrobione że fizycznie nie ma się jak minąć.
To nie mijasz i koniec !!!!!
>>>Prędkość z górki jaką rozwijasz to max 30km/h ,
Raczej max 40-50Km/h a jakie są ograniczenia ? bo często są do 30Km/h tylko bandyci w samochodach ich nie przestrzegają.
Jestem zarówno kierowcą jak i rowerzystą. Jeżdżę codziennie do pracy rowerem, ale dopiero od czterech miesięcy, a przedtem o 1997 r. wszędzie samochodem.
Moje spostrzeżenie jest takie, że uwagi nie dotyczą rowerzystów, kierujących czy pieszych. Wszyskie grupy korzystające z dróg publiczych są dokładnie w takim samym stopniu debilami i świetnymi użytkownikami.
Miałem do tej pory dwa wypadki. Jeden na Łostowickiej, jak taksiaż postanowił nie patrząc w lusterka zjechać do stacji benzynowej przecinając moją ścieżkę i nieustępując pierwszeństwa.
Drugi wypadek to zderzenie z ..... rowerzystą. Jechałem ścieżką a nagle z pełną prędkością wyskoczył na mnie z chodnika rower bo rowerzysta jechał nielegalnie w tym momencie chodnikiem i chciał przeciąć jezdnię przejściem dla pieszych (bez przejazdu rowerowego). Trzepnął mnie tak mocno że sam wyleciałem na jezdnię gdzie zostałbym uderzony przez samochód, którego kierowca jednak widział całe zajście i wcześniej zwolnił.
To nie jest tak, że rowerzyści są cudowni a kierujący źli. To nie jest tak, że kierujący są debilami a rowerzyści znają kodeksy na pamięć. Moim zdaniem odsetek debili na drogach jest kompletnie niezależny od rodzaju napędu jaki wykorzystują.
Drogowo jesteśmy jeszcze daleko za krajami rozwiniętymi. Jesteśmy niezmiernie zacofani nie tylko w przestrzeganiu przepisów ale również w kulturze jazdy. Dla wielu osób jazda (czymkolwiek) to nie wiadomo dlaczego nerwy, dla innych to wyścig, a dla jeszcze innych to forma prezentowania siebie. Mało kto jeździ ....... bo jeździ i tyle. Czy jak robisz parówki na śniadanie to to jest wyścig z sąsiadem, który też robi parówki? A czy jak oboje wyjeżdżacie z parkingu to już jest jakaś rywalizacja?
Kultury jazdy nie zmienisz. Ona się musi zmienić sama. I tak jest lepiej niż 17 lat temu kiedy dostałem prawojazdy. Dzisiaj można jechać 50 km/h po mieście i nikt Ci za to nie grozi bronią - a wiesz mi takie sytuacje nie były jakąś nietypowością.
Natomiast problemy z nieznajomością przepisów innych kierujących pokonuje się bardzo łatwo:
1) sama stajesz się alfą i omegą przepisów ruchu drogowego
2) na kasku montujesz kamerkę i KAŻDEGO kto łamie przepisy po prostu wysyłasz na Policję.
Zaraz będzie oczywiście, że jestem JUDASZEM bo donoszę na pobratymców. Jeżeli ktokolwiek nie potrafi zachować się na drodze to niech się na nią nie pcha. A jak ma się odwagę pchać to niech ma odwagę również spojrzeć w twarz konsekwencjom. Niestety na wiele narodów (w tym na nas Polaków) nic nie działa tak dobrze jak sankcje finansowe.
Na tamtym krótkim odcinku masz absolutnie prawo jechać rowerem po jezdni. Jeżeli są złe warunki atmosferyczne MASZ PRAWO jechać chodnikiem ustępując pierwszeństwa pieszym. Jeżeli jakikolwiek kierowca na Ciebie trąbnie żeby Cię popędzić to złamał w tym momencie art. 29 kodeksu drogowego bo tam jak rozumiem jest teren zabudowany. Ja w takiej sytuacji zatrzymuję się i patrze na jego numer rejestracyjny co kamerka zapisuje i jadę dalej. A później niech Policja sie martwi czy może go ukarać. Ale taki palant drugi raz sygnału już nie użyje.
Teraz jazda przy prawej krawędzi jezdni. Art 16 ust. 1 "Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać możliwie blisko prawej krawędzi jezdni.". Ale to nie znaczy, że masz jechać milimetr od końca asfaltu. Możliwie blisko czyli tak jak to jest MOŻLIWE, a opcja możliwa to zawsze opcja bezpieczna. Jeśli więc kierowcy zaczynają Cię wyprzedzać na milimetry masz pełne prawo zadbać o swoje bezpieczeństwo i zjechać na środek drogi uniemożliwiając im doprowadzanie do niebezpiecznej sytuacji.
Jeżeli są dziury (ryzyko wywrotki), jeżeli są zaparkowane samochody (możliwość cofnięcia), jeżeli są piesi (możliwość niezauważenia roweru i wejścia na jezdnię) - to wszystko uzasadnia jazdę w bezpiecznej odległości od krawędzi jezdni.
http://ibikekrakow.com/2012/09/25/prawo-dla-rowerzysty-mozliwie-blisko-prawej-krawedzi/
No i na koniec. Jazda rowerem w Polsce to wciąż aktywność dla odważnych. Poziom znajomości przepisów przez użytkowników dróg jest znikomy. Jazda na suwak, śluzy rowerowe, czy autostrady sprawiają kierowcom wiele problemów. Będziesz mieć wypadki. To jasne. Przy takim poziomie braku wiedzy jak i hamstwa wszystkich użytkowników bez wypadków się nie obejdzie.
Potrzebne jest jeszcze 10 lat, żeby po prostu ludzie się uspokoili. I na to poradzą tylko kary, kary, kary, kary, kary, kary, kary, kary i edukowanie i jeszcze raz kary.
Moje spostrzeżenie jest takie, że uwagi nie dotyczą rowerzystów, kierujących czy pieszych. Wszyskie grupy korzystające z dróg publiczych są dokładnie w takim samym stopniu debilami i świetnymi użytkownikami.
Miałem do tej pory dwa wypadki. Jeden na Łostowickiej, jak taksiaż postanowił nie patrząc w lusterka zjechać do stacji benzynowej przecinając moją ścieżkę i nieustępując pierwszeństwa.
Drugi wypadek to zderzenie z ..... rowerzystą. Jechałem ścieżką a nagle z pełną prędkością wyskoczył na mnie z chodnika rower bo rowerzysta jechał nielegalnie w tym momencie chodnikiem i chciał przeciąć jezdnię przejściem dla pieszych (bez przejazdu rowerowego). Trzepnął mnie tak mocno że sam wyleciałem na jezdnię gdzie zostałbym uderzony przez samochód, którego kierowca jednak widział całe zajście i wcześniej zwolnił.
To nie jest tak, że rowerzyści są cudowni a kierujący źli. To nie jest tak, że kierujący są debilami a rowerzyści znają kodeksy na pamięć. Moim zdaniem odsetek debili na drogach jest kompletnie niezależny od rodzaju napędu jaki wykorzystują.
Drogowo jesteśmy jeszcze daleko za krajami rozwiniętymi. Jesteśmy niezmiernie zacofani nie tylko w przestrzeganiu przepisów ale również w kulturze jazdy. Dla wielu osób jazda (czymkolwiek) to nie wiadomo dlaczego nerwy, dla innych to wyścig, a dla jeszcze innych to forma prezentowania siebie. Mało kto jeździ ....... bo jeździ i tyle. Czy jak robisz parówki na śniadanie to to jest wyścig z sąsiadem, który też robi parówki? A czy jak oboje wyjeżdżacie z parkingu to już jest jakaś rywalizacja?
Kultury jazdy nie zmienisz. Ona się musi zmienić sama. I tak jest lepiej niż 17 lat temu kiedy dostałem prawojazdy. Dzisiaj można jechać 50 km/h po mieście i nikt Ci za to nie grozi bronią - a wiesz mi takie sytuacje nie były jakąś nietypowością.
Natomiast problemy z nieznajomością przepisów innych kierujących pokonuje się bardzo łatwo:
1) sama stajesz się alfą i omegą przepisów ruchu drogowego
2) na kasku montujesz kamerkę i KAŻDEGO kto łamie przepisy po prostu wysyłasz na Policję.
Zaraz będzie oczywiście, że jestem JUDASZEM bo donoszę na pobratymców. Jeżeli ktokolwiek nie potrafi zachować się na drodze to niech się na nią nie pcha. A jak ma się odwagę pchać to niech ma odwagę również spojrzeć w twarz konsekwencjom. Niestety na wiele narodów (w tym na nas Polaków) nic nie działa tak dobrze jak sankcje finansowe.
Na tamtym krótkim odcinku masz absolutnie prawo jechać rowerem po jezdni. Jeżeli są złe warunki atmosferyczne MASZ PRAWO jechać chodnikiem ustępując pierwszeństwa pieszym. Jeżeli jakikolwiek kierowca na Ciebie trąbnie żeby Cię popędzić to złamał w tym momencie art. 29 kodeksu drogowego bo tam jak rozumiem jest teren zabudowany. Ja w takiej sytuacji zatrzymuję się i patrze na jego numer rejestracyjny co kamerka zapisuje i jadę dalej. A później niech Policja sie martwi czy może go ukarać. Ale taki palant drugi raz sygnału już nie użyje.
Teraz jazda przy prawej krawędzi jezdni. Art 16 ust. 1 "Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać możliwie blisko prawej krawędzi jezdni.". Ale to nie znaczy, że masz jechać milimetr od końca asfaltu. Możliwie blisko czyli tak jak to jest MOŻLIWE, a opcja możliwa to zawsze opcja bezpieczna. Jeśli więc kierowcy zaczynają Cię wyprzedzać na milimetry masz pełne prawo zadbać o swoje bezpieczeństwo i zjechać na środek drogi uniemożliwiając im doprowadzanie do niebezpiecznej sytuacji.
Jeżeli są dziury (ryzyko wywrotki), jeżeli są zaparkowane samochody (możliwość cofnięcia), jeżeli są piesi (możliwość niezauważenia roweru i wejścia na jezdnię) - to wszystko uzasadnia jazdę w bezpiecznej odległości od krawędzi jezdni.
http://ibikekrakow.com/2012/09/25/prawo-dla-rowerzysty-mozliwie-blisko-prawej-krawedzi/
No i na koniec. Jazda rowerem w Polsce to wciąż aktywność dla odważnych. Poziom znajomości przepisów przez użytkowników dróg jest znikomy. Jazda na suwak, śluzy rowerowe, czy autostrady sprawiają kierowcom wiele problemów. Będziesz mieć wypadki. To jasne. Przy takim poziomie braku wiedzy jak i hamstwa wszystkich użytkowników bez wypadków się nie obejdzie.
Potrzebne jest jeszcze 10 lat, żeby po prostu ludzie się uspokoili. I na to poradzą tylko kary, kary, kary, kary, kary, kary, kary, kary i edukowanie i jeszcze raz kary.
racja. dodam tylko, że niestety rowerzyści są na przegranej w starciu z autem. a zachowują się, jakby byli nieśmiertelni. najbardziej mnie irytuje ta bezczelność i bezdenna głupota. i co mnie rozwala-słuchawki w uszach rowerzystów.a, ostatnio widziałam nawet pana na rowerze jadącego ulicą i rozmawiającego przez telefon.no wielkie brawa. moze od razu w drugiej ręce kawka, zeby nie usnąć? żal. rowerzyści-pomyślcie o sobie, swoim zdrowiu, życiu. jak przejeżdzasz na czerwonym, to raz, dwa, może ci się uda, a za trzecim pier... cię auto i leżysz..i co?do kogo pretensje?raz ci się uda skręcić nie sygnalizując zjazdu, drugi, a za trzecim "trafi" cię auto. pytam - po co?po co tak ryzykować?uważasz się za uczestnika drogi..?stosuj sie do przepisów! we własnym interesie!
Dokładnie tak jak piszesz nie mam słów żeby wyrazić poparcie. W trójmieście jest totalna agresja na drodze i brak wyobraźni... nie ma kultury nawet się nie łudźcie. Wszystko się może zdarzyć.
To co mogę dodać:
Nagrania i inne materiały z piratami drogowymi można przesłać pod adres mailowy stopagresjidrogowej@pomorska.policja.gov.pl. Policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku mówią, że taki mail powinien zawierać: datę i godzinę zdarzenia (miejscowość, nr drogi, nazwa ulicy) dane pojazdu (marka, nr rejestracyjny)
To co mogę dodać:
Nagrania i inne materiały z piratami drogowymi można przesłać pod adres mailowy stopagresjidrogowej@pomorska.policja.gov.pl. Policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku mówią, że taki mail powinien zawierać: datę i godzinę zdarzenia (miejscowość, nr drogi, nazwa ulicy) dane pojazdu (marka, nr rejestracyjny)
jeśli jesteś taka naprawdę, to gratuluję-jedna na milion. żeby daleko nie szukać-dziś stoję na przejsciu dla pieszych, czekam na zielone. auta się zatrzymały, bo czerwone, ruszamy na pasy i nagle co?ziuuu..rowerzysta na czerwonym jako uczestnik drogi.brawo. i właśnie dlatego kierowcy wyzywają na rowerzystów.
Świetnie Hela!
Tylko co z tego?
Stoję na czerwonym, chcę przejść przez przejście. Zapala się zielone światło i samochód z impetem na czerwonym przez przejście slalomem wymija ludzi.
Chcecie się licytować?
Bo wy jesteście bez winy? Idealni, święci i zawsze zgodnie z przepisami zasad ruchu drogowego jeździcie czymkolwiek? I tylko rowerzysta jest zły? Albo kierowca be? Dzieciaki!
Ach! : D
Samolot ma opóźnienie, ulżyło mi : >
Tylko co z tego?
Stoję na czerwonym, chcę przejść przez przejście. Zapala się zielone światło i samochód z impetem na czerwonym przez przejście slalomem wymija ludzi.
Chcecie się licytować?
Bo wy jesteście bez winy? Idealni, święci i zawsze zgodnie z przepisami zasad ruchu drogowego jeździcie czymkolwiek? I tylko rowerzysta jest zły? Albo kierowca be? Dzieciaki!
Ach! : D
Samolot ma opóźnienie, ulżyło mi : >
http://www.youtube.com/watch?v=3X9O3RXHtnc kobieta na rowerze...nie jest nieśmiertelna; prawda ^^
Kierowcy organizują masę krytyczną dwa razy dziennie. Jakoś rowerzyści na to nie narzekają
Mało czytasz skoro nie widzisz tych miszczów co to jadąc 200km/h mają wszystko pod kontrolą, ba od prędkości wyostrzają im się zmysły i refleks poprawia.
Inni twierdzą, że umiejętności poprawia im lepszy samochód.
Mało czytasz skoro nie widzisz tych miszczów co to jadąc 200km/h mają wszystko pod kontrolą, ba od prędkości wyostrzają im się zmysły i refleks poprawia.
Inni twierdzą, że umiejętności poprawia im lepszy samochód.
Ależ narzekają, inaczej nie blokowaliby ulic, organizując masy krytyczne i inne "imprezy".
Prędkość nie poprawia refleksu ani nie wyostrza zmysłów - nie czytuję takich bzdur.
Lepszy samochód nie poprawia umiejętności ale z pewnością można nim bezpieczniej rozwinąć większe prędkości. Prędkość 200km/h na autostradach (patrz Niemcy) nie jest czymś wyjątkowym; nawet i 250km/h się zdarza...ale nie Golfem "tedeikiem".
Prędkość nie poprawia refleksu ani nie wyostrza zmysłów - nie czytuję takich bzdur.
Lepszy samochód nie poprawia umiejętności ale z pewnością można nim bezpieczniej rozwinąć większe prędkości. Prędkość 200km/h na autostradach (patrz Niemcy) nie jest czymś wyjątkowym; nawet i 250km/h się zdarza...ale nie Golfem "tedeikiem".
Skoro nie czytasz bzdur samochodowych, to nie czytaj również rowerowych, którymi tutaj tak pięknie rzucasz.
Jest trochę pieniaczy rowerowych i oni są najbardziej widoczni, ale jest cała masa normalnych ludzi. Tak samo jak jest trochę kretynów za kierownicą, którzy wybijają się i cała masa normalnych.
Jeżeli nakręcasz się na przejeżdżających przez przejścia, to pewnie za szybko jeździsz. Przestań nakręcać się przed jazdą, to będzie spokojniej podczas jazdy.
Jazda na luzie się sprawdza, nawet kretyni tak nie przeszkadzają. Jest trochę dłużej, ale szkoda nerwów i zdrowia na pociskanie na naszych drogach.
Jest trochę pieniaczy rowerowych i oni są najbardziej widoczni, ale jest cała masa normalnych ludzi. Tak samo jak jest trochę kretynów za kierownicą, którzy wybijają się i cała masa normalnych.
Jeżeli nakręcasz się na przejeżdżających przez przejścia, to pewnie za szybko jeździsz. Przestań nakręcać się przed jazdą, to będzie spokojniej podczas jazdy.
Jazda na luzie się sprawdza, nawet kretyni tak nie przeszkadzają. Jest trochę dłużej, ale szkoda nerwów i zdrowia na pociskanie na naszych drogach.
Z rozkładu naturalnego ktory na bank bedzie tu miał zastosowanie, jasno wynika, ze gros rowerzystów to normalni ludzie. Będzie mała czesc aktywistów i kilku pieniaczy, tak samo w drugą stronę. Ale główny trzon rowerowej społecznosci stanowią ludzie przeciętni i nie przejawiający agresywnych zachowań, ktorzy po prostu jeżdzą na rowerze i nie polaryzują swiata na walczące grupy rowery kontra samochody kontra piesi.
Ty widzisz tych najbardziej aktywnych, bo sa najbardziej aktywni, a dodatkowo jesteś na nich cięty i sam się nakręcasz jak takiego zobaczysz - poswięcasz mu dużo wiecej uwagi niż prawidłowo jadącemu rowerzyscie. Takich normalnych po prostu ignorujesz, bo nie pasują do twojego schematu ROWERZYSTA=WARIAT i PIRAT, a jak nie ignorujesz to wyolbrzymiasz jego zachowanie rozdmuchując to co zrobił do nieprawdopodobnych rozmiarów.
Powtarzam raz jeszcze - sam sie nakręcasz, sam generujesz po częsci ten problem skupiajac się na nim nadmiernie.
Ty widzisz tych najbardziej aktywnych, bo sa najbardziej aktywni, a dodatkowo jesteś na nich cięty i sam się nakręcasz jak takiego zobaczysz - poswięcasz mu dużo wiecej uwagi niż prawidłowo jadącemu rowerzyscie. Takich normalnych po prostu ignorujesz, bo nie pasują do twojego schematu ROWERZYSTA=WARIAT i PIRAT, a jak nie ignorujesz to wyolbrzymiasz jego zachowanie rozdmuchując to co zrobił do nieprawdopodobnych rozmiarów.
Powtarzam raz jeszcze - sam sie nakręcasz, sam generujesz po częsci ten problem skupiajac się na nim nadmiernie.
Zatem wnioskuję, z tego co napisałeś, że najlepiej by było, aby to rowerowa większość eliminowała ze swoich szeregów tę mniejszość "aktywistów" i pieniaczy, którzy celowo polaryzują relacje między rowerzystami, a kierowcami.
Przestanę się skupiać na tym problemie, jak rowerowi "aktywiści" i pieniacze znikną z ulic i przestaną organizować swoje masy krytyczne, których celem li tylko jest rozwścieczanie innych uczestników ruchu, poczynając na kierowcach, a kończąc na pieszych (bo nie przeszkadza im jechać całą chmarą po chodnikach, nie zważając na pieszych).
Przestanę się skupiać na tym problemie, jak rowerowi "aktywiści" i pieniacze znikną z ulic i przestaną organizować swoje masy krytyczne, których celem li tylko jest rozwścieczanie innych uczestników ruchu, poczynając na kierowcach, a kończąc na pieszych (bo nie przeszkadza im jechać całą chmarą po chodnikach, nie zważając na pieszych).
A co da twoje skupianie się na tym problemie w takiej formie jak teraz - czyli wrzucaniu wszystkich rowerzystów do jednego wora pod hasłem pedalarze?
Moim zdaniem niczego nie zmienia, a tylko nakręca jednych i drugich - ale przede wszystkim szkodzi tobie. Skupiasz sie na negatywach, sam sobie podnosisz niepotrzebnie ciśnienie. Po co się tak negatywnie ładować i tylko wyłapytwać minusy w drodze do domu czy do pracy?
Moim zdaniem niczego nie zmienia, a tylko nakręca jednych i drugich - ale przede wszystkim szkodzi tobie. Skupiasz sie na negatywach, sam sobie podnosisz niepotrzebnie ciśnienie. Po co się tak negatywnie ładować i tylko wyłapytwać minusy w drodze do domu czy do pracy?
"Nie widzę związku pomiędzy szybką jazdą, a przejeżdżaniem rowerem przez przejście dla pieszych."
Pominąłeś sprawę nakręcania się. Owszem prędkość i przejeżdżanie po przejściach nie mają związku, ale irytacja "wyskakującym" rowerzystą ma bardzo wiele.
Jak zaczniesz jeździć z przekonaniem, że przepuszczasz wszystkich na przejściach i przejazdach, to będziesz się mniej gotował przy hamowaniu lub nawet nie będziesz musiał hamować, bo będziesz na tyle powoli jechał, że ludzie spokojnie pokonają przejście.
Większa prędkość to mniej czasu na reakcję, więcej rzeczy umyka uwadze, gwałtowniejsze hamowanie. To ani nie poprawia bezpieczeństwa na drodze, ani nie koi nerwów.
Pominąłeś sprawę nakręcania się. Owszem prędkość i przejeżdżanie po przejściach nie mają związku, ale irytacja "wyskakującym" rowerzystą ma bardzo wiele.
Jak zaczniesz jeździć z przekonaniem, że przepuszczasz wszystkich na przejściach i przejazdach, to będziesz się mniej gotował przy hamowaniu lub nawet nie będziesz musiał hamować, bo będziesz na tyle powoli jechał, że ludzie spokojnie pokonają przejście.
Większa prędkość to mniej czasu na reakcję, więcej rzeczy umyka uwadze, gwałtowniejsze hamowanie. To ani nie poprawia bezpieczeństwa na drodze, ani nie koi nerwów.
Do Ani, założycielki wątku
Aniu,
Rozumiem, że apelowałaś gł. do kierowców, a doczepiłaś wątek do podforum rowerowego, by mieć wsparcie przed wrogością.
Ale nie licz na wsparcie liczebne. Agresywne chamstwo moto-właścicieli świata jest znane i zniechęca. Głupkowate enuncjacje, balansujące na granicy, a często daleko poza granicą mowy nienawiści, są u nich tak powszechne, że są uważane za normę. Szkoda nerwów, szkoda prądu.
Zapraszam co miesiąc na Gdyńską Masę Krytyczną. Potrzebny jest każdy. Każdy. To demonstracja faktu, że wciąż jeszcze żyjemy. Że ci "ludzie" nie są właścicielami miasta, choć żyją w takim urojeniu. Pamiętaj, Aniu, tylko wspierając nacisk na polityków i na normalniejszą publiczność zadbasz o swój interes, o swoje bezpieczeństwo. Samo nic nie przyjdzie. Sami uzurpatorzy nie zrezygnują ze swych "praw". Trzeba im je odebrać.
A jeśli chcesz powiewu normalności, po prostu jedź z rowerem na dowolną wycieczkę za granicę. Albo przyjdź na V Kongres Mobilności Aktywnej, gdzie to zagranica przyjeżdża do nas. Oczywiście "włodarze", finansujący to (wstęp jest wolny/bezpłatny, tłumaczenie itd) trochę będą kłamać (propaganda sukcesu), że tu u nas jest poprawnie z bezpieczeństwem niechronionych użytkowników dróg, a może nawet dobrze. Ty wiesz jak jest. A jak o tym myślą za granicą, dowiesz się od prelegentów.
Do moto-trolli nie mam nic do przekazania. Nie odpisujcie. Ja nie odpiszę.
Rozumiem, że apelowałaś gł. do kierowców, a doczepiłaś wątek do podforum rowerowego, by mieć wsparcie przed wrogością.
Ale nie licz na wsparcie liczebne. Agresywne chamstwo moto-właścicieli świata jest znane i zniechęca. Głupkowate enuncjacje, balansujące na granicy, a często daleko poza granicą mowy nienawiści, są u nich tak powszechne, że są uważane za normę. Szkoda nerwów, szkoda prądu.
Zapraszam co miesiąc na Gdyńską Masę Krytyczną. Potrzebny jest każdy. Każdy. To demonstracja faktu, że wciąż jeszcze żyjemy. Że ci "ludzie" nie są właścicielami miasta, choć żyją w takim urojeniu. Pamiętaj, Aniu, tylko wspierając nacisk na polityków i na normalniejszą publiczność zadbasz o swój interes, o swoje bezpieczeństwo. Samo nic nie przyjdzie. Sami uzurpatorzy nie zrezygnują ze swych "praw". Trzeba im je odebrać.
A jeśli chcesz powiewu normalności, po prostu jedź z rowerem na dowolną wycieczkę za granicę. Albo przyjdź na V Kongres Mobilności Aktywnej, gdzie to zagranica przyjeżdża do nas. Oczywiście "włodarze", finansujący to (wstęp jest wolny/bezpłatny, tłumaczenie itd) trochę będą kłamać (propaganda sukcesu), że tu u nas jest poprawnie z bezpieczeństwem niechronionych użytkowników dróg, a może nawet dobrze. Ty wiesz jak jest. A jak o tym myślą za granicą, dowiesz się od prelegentów.
Do moto-trolli nie mam nic do przekazania. Nie odpisujcie. Ja nie odpiszę.
@tX quote: "Agresywne chamstwo moto-właścicieli świata jest znane i zniechęca. Głupkowate enuncjacje, balansujące na granicy, a często daleko poza granicą mowy nienawiści, są u nich tak powszechne, że są uważane za normę."
Rowerowi paranoicy...przypominają mi islamistów, mówią o religii pokoju, a w rzeczywistości aż kipią nienawiścią. Pedalarze, zdania nie zmienię; precz z ulic.
Rowerowi paranoicy...przypominają mi islamistów, mówią o religii pokoju, a w rzeczywistości aż kipią nienawiścią. Pedalarze, zdania nie zmienię; precz z ulic.
Od czasu do czasu trafiam na Twoje komentarze i jedno mnie zastanawia: czego Ty właściwie chcesz i oczekujesz?
Raz pieprzysz o obcisłych gaciach, raz pieprzysz o przepisach, prawie jazdy i OC. Chciałbym Ci kilka rzeczy wyjaśnić, chociaż sądząc po ilości jadu jaki wypluwasz raczej niewiele z tego wyniesiesz.
1. Imprezy (Cyklo Gdynia, Herbalife Triathlon etc.) wymagają zamknięcia tras ze względu na bezpieczeństwo uczestników, tak jest na całym świecie i raczej się nie zmieni. W triathlonie na długich dystansach panują pewne zasady, które wymagają odpowiedniego stosunku liczby uczestników do długości pętli rowerowej.
2. Kto Ci właściwie przeszkadza?
2.1. "Obcisłogacie", czyli osoby, które przeważnie zamieniły samochód na rower (często wart więcej niż nie jeden samochód na naszych drogach), znający i przestrzegający przepisy ruchu drogowego, posiadający prawo jazdy i niejednokrotnie ubezpieczenie OC (ze względu na ilość wykręcanych kilometrów)(widywania codziennie, bez względu na pogodę/temperaturę).
2.2. "Niedzielni rowerzyści", czyli inaczej ludzie widmo, którzy jeżdżą jak chcą i generalnie mają wszystkich innych gdzieś (pojawiający się na wiosnę i nasilający w miarę ze wzrostem temperatury).
2.3. "Przeciętniaki", ludzie lubiący rower, nie przeszkadzają tak naprawdę nikomu, jadą tak jak jechać powinni (wiosna/lato/jesień).
3. Gdzie widzisz rowerzystów w swoim idealnym świecie?
3.1. DDR, nie wszędzie są więc nie ma możliwości aby rowerzyści poruszali się wyłącznie nimi, natomiast budowa nowych spotyka się z Waszym (motooszołomów) sprzeciwem, bo "jak to tak? W jezdniach dziury, a oni budują drogi rowerowe".
3.2. Jezdnią, jeżeli chcesz aby rowerzyści opuścili chodniki i wjechali na jezdnie to stwórz im do tego warunki, wyprzedzaj odpowiedzialnie i mądrze, nie trąb, nie spychaj na pobocze, nie siedź na kole.
3.3. Chodniku, ta opcja pewnie najbardziej Ci odpowiada, co wydaje mi się dziwne, biorąc pod uwagę krzyk o "przejazd przez przejścia dla pieszych". Rozumiem, że według Ciebie rowerzysta powinien jechać chodnikiem (jeżeli nie ma DDR) i przed każdym przejściem schodzić z roweru?
4. Mój punkt widzenia: jest odsetek kierowców, pieszych, rowerzystów i generalnie ludzkości obojętne czym by się poruszali, którzy mają w d*pie wszystkich innych, to że komuś utrudniają ruch, zmuszają do hamowania itd. Chciałbym, żebyś na tydzień przesiadł się z samochodu na rower, dojeżdżał nim do pracy, korzystał z DDR, jezdni i zobaczył może w końcu jak jest po drugiej stronie szyby samochodowej. Nie wiem skąd u części kierowców poczucie wyższości czy przynależności do elity ze względu na posiadanie samochodu, czemu wydaje Wam się, że rowerzysta jedzie rowerem, bo nie stać go na samochód/paliwo/ubezpieczenie.
5. Przy obecnej ilości samochodów rower staję się coraz lepszym rozwiązaniem, dlatego nie bardzo rozumiem Twoje uwagi jakoby to rowerzyści powodowali korki, skoro oni przejeżdżają przez nie szybciej od samochodów. Ostatni weekend z Władysławowa w kierunku Gdyni 20km w 3 godziny i powiedz mi czy to nie jest śmieszne, bo ja mało z krzesła nie spadłem słysząc o tym w wiadomościach, co więcej w miejscach gdzie ten korek powinien się rozładowywać (obwodnica, autostrada) wcale tak nie było. Dlaczego? Bo nasi mistrzowie kierownicy postanowili tam nadrobić stracony czas i jechali sobie na zderzakach, aż któryś zahamował i w ten sposób po kolizji powstał kolejny zator drogowy.
Podsumowanie:
Rower nie jest receptą na wszystko i nigdy nie będzie, natomiast na małych odległościach czy w centrum miast jest znacznie skuteczniejszy od samochodu. Pora abyś zrozumiał, że liczba rowerzystów na drogach będzie się zwiększała, tak jak gwałtownie zwiększała się liczba samochodów. Pamiętam kilka lat temu można było stać przed przejściem dla pieszych pół dnia i nikt nie miał zamiaru pieszego przepuścić, obecnie jest już dużo lepiej i mam nadzieję, że podobnie będzie się poprawiała wzajemna relacja między rowerzystami i kierowcami. Wiem jednocześnie, że jakiś odsetek rowerodebili i motodebili pozostanie i w żaden sposób nie da się namówić na zmianę stylu jazdy.
Raz pieprzysz o obcisłych gaciach, raz pieprzysz o przepisach, prawie jazdy i OC. Chciałbym Ci kilka rzeczy wyjaśnić, chociaż sądząc po ilości jadu jaki wypluwasz raczej niewiele z tego wyniesiesz.
1. Imprezy (Cyklo Gdynia, Herbalife Triathlon etc.) wymagają zamknięcia tras ze względu na bezpieczeństwo uczestników, tak jest na całym świecie i raczej się nie zmieni. W triathlonie na długich dystansach panują pewne zasady, które wymagają odpowiedniego stosunku liczby uczestników do długości pętli rowerowej.
2. Kto Ci właściwie przeszkadza?
2.1. "Obcisłogacie", czyli osoby, które przeważnie zamieniły samochód na rower (często wart więcej niż nie jeden samochód na naszych drogach), znający i przestrzegający przepisy ruchu drogowego, posiadający prawo jazdy i niejednokrotnie ubezpieczenie OC (ze względu na ilość wykręcanych kilometrów)(widywania codziennie, bez względu na pogodę/temperaturę).
2.2. "Niedzielni rowerzyści", czyli inaczej ludzie widmo, którzy jeżdżą jak chcą i generalnie mają wszystkich innych gdzieś (pojawiający się na wiosnę i nasilający w miarę ze wzrostem temperatury).
2.3. "Przeciętniaki", ludzie lubiący rower, nie przeszkadzają tak naprawdę nikomu, jadą tak jak jechać powinni (wiosna/lato/jesień).
3. Gdzie widzisz rowerzystów w swoim idealnym świecie?
3.1. DDR, nie wszędzie są więc nie ma możliwości aby rowerzyści poruszali się wyłącznie nimi, natomiast budowa nowych spotyka się z Waszym (motooszołomów) sprzeciwem, bo "jak to tak? W jezdniach dziury, a oni budują drogi rowerowe".
3.2. Jezdnią, jeżeli chcesz aby rowerzyści opuścili chodniki i wjechali na jezdnie to stwórz im do tego warunki, wyprzedzaj odpowiedzialnie i mądrze, nie trąb, nie spychaj na pobocze, nie siedź na kole.
3.3. Chodniku, ta opcja pewnie najbardziej Ci odpowiada, co wydaje mi się dziwne, biorąc pod uwagę krzyk o "przejazd przez przejścia dla pieszych". Rozumiem, że według Ciebie rowerzysta powinien jechać chodnikiem (jeżeli nie ma DDR) i przed każdym przejściem schodzić z roweru?
4. Mój punkt widzenia: jest odsetek kierowców, pieszych, rowerzystów i generalnie ludzkości obojętne czym by się poruszali, którzy mają w d*pie wszystkich innych, to że komuś utrudniają ruch, zmuszają do hamowania itd. Chciałbym, żebyś na tydzień przesiadł się z samochodu na rower, dojeżdżał nim do pracy, korzystał z DDR, jezdni i zobaczył może w końcu jak jest po drugiej stronie szyby samochodowej. Nie wiem skąd u części kierowców poczucie wyższości czy przynależności do elity ze względu na posiadanie samochodu, czemu wydaje Wam się, że rowerzysta jedzie rowerem, bo nie stać go na samochód/paliwo/ubezpieczenie.
5. Przy obecnej ilości samochodów rower staję się coraz lepszym rozwiązaniem, dlatego nie bardzo rozumiem Twoje uwagi jakoby to rowerzyści powodowali korki, skoro oni przejeżdżają przez nie szybciej od samochodów. Ostatni weekend z Władysławowa w kierunku Gdyni 20km w 3 godziny i powiedz mi czy to nie jest śmieszne, bo ja mało z krzesła nie spadłem słysząc o tym w wiadomościach, co więcej w miejscach gdzie ten korek powinien się rozładowywać (obwodnica, autostrada) wcale tak nie było. Dlaczego? Bo nasi mistrzowie kierownicy postanowili tam nadrobić stracony czas i jechali sobie na zderzakach, aż któryś zahamował i w ten sposób po kolizji powstał kolejny zator drogowy.
Podsumowanie:
Rower nie jest receptą na wszystko i nigdy nie będzie, natomiast na małych odległościach czy w centrum miast jest znacznie skuteczniejszy od samochodu. Pora abyś zrozumiał, że liczba rowerzystów na drogach będzie się zwiększała, tak jak gwałtownie zwiększała się liczba samochodów. Pamiętam kilka lat temu można było stać przed przejściem dla pieszych pół dnia i nikt nie miał zamiaru pieszego przepuścić, obecnie jest już dużo lepiej i mam nadzieję, że podobnie będzie się poprawiała wzajemna relacja między rowerzystami i kierowcami. Wiem jednocześnie, że jakiś odsetek rowerodebili i motodebili pozostanie i w żaden sposób nie da się namówić na zmianę stylu jazdy.
" Nie wiem skąd u części kierowców poczucie wyższości czy przynależności do elity ze względu na posiadanie samochodu, czemu wydaje Wam się, że rowerzysta jedzie rowerem, bo nie stać go na samochód/paliwo/ubezpieczenie."
takie podejście (zazdrość/nienawiść/poczucie wyższości) wynika z niewiedzy i ciasnego światopoglądu... ale czego oczekiwać jak 10 lat temu było 10mln samochodów w Polsce mniej a 20 lat temu nie było ich wcale (i internetu też).
takie podejście (zazdrość/nienawiść/poczucie wyższości) wynika z niewiedzy i ciasnego światopoglądu... ale czego oczekiwać jak 10 lat temu było 10mln samochodów w Polsce mniej a 20 lat temu nie było ich wcale (i internetu też).
"Halewicz" to stary frustrat za kierownicą. To taki typ, który nigdy nie zrozumie, że wszyscy maja takie same prawa na drogach, a posługując się kilkoma przykładami zebranymi z długiego okresu czasu próbuje udowodnić jacy to rowerzyści są źli. Pewnie i tacy się zdarzają, ale skala w porównaniu z kierowcami jest marginalna. Ostatnio podali w wiadomościach: 80% wypadków jest z winy kierowców. W pozostałych 20% gro winnych to piesi, więc na rowerzystów może przypadać ok.5%. O czym my tu mówimy!
Nie pisałbym tego wszystkiego, ale dziś na pasach z wydzielonym przejazdem dla rowerów, wjechał we mnie taksówkarz, który na szczęście jechał wolno, więc tylko tylnie koło do wymiany. Jednak tak jak większość kierowców - ani myślał rozejrzeć się i ewentualnie stanąć przed pasami.
Nie pisałbym tego wszystkiego, ale dziś na pasach z wydzielonym przejazdem dla rowerów, wjechał we mnie taksówkarz, który na szczęście jechał wolno, więc tylko tylnie koło do wymiany. Jednak tak jak większość kierowców - ani myślał rozejrzeć się i ewentualnie stanąć przed pasami.
Zdecydowanie najlepiej robi bycie kierowcą, pieszym i rowerzystą (niemal) jednocześnie. Widzi się specyfikę każdego rodzaju ruchu i uważa na innych. Albo chociaż trzeba mieć dziecko/męża poruszającego się rowerem/motocyklem. Ja w dawnych czasach uczulałem rodziców, żeby na rowerzystów nie trąbić, bo rowerzysta słyszy samochód (dziś nie jest to tak oczywiste). Żona znacznie bardziej uważa za kółkiem na rowerzystów, od kiedy kupiliśmy jej rower. Ja z kolei poprawiłem swój stosunek do motocyklistów za sprawą syna. Nie przeszkadza nam oczywiście żartem mruczeć "zakały dróg", gdy widzimy pedalarzy (syn mówi to o właścicielach 50ccm). Z tym, że pół godziny później sam wbijam się w obcisłe :)
Wielu nie zauważa, nie przyzwyczaiło się, nie kojarzy przepisów. Patologia w stylu Halewicza, czy kolarzy sunących na pałę na czerwonym, to naprawdę margines.
Wielu nie zauważa, nie przyzwyczaiło się, nie kojarzy przepisów. Patologia w stylu Halewicza, czy kolarzy sunących na pałę na czerwonym, to naprawdę margines.
Hymmm ja widzę, że to Ty kipisz nienawiścią...
Prawo jazdy mam przeszło czterdzieści lat, trochę kilometrów samochodem zrobiłem... Ostatni z różnych względów, powiedzmy zdrowotnych, wsiadłem na rower i przez rok kilka tysięcy kilometrów zrobiłem. Z moich obserwacji wynika, że jedni są warci drugich, sorry takie mamy społeczeństwo...
A wystarczy odrobinę zrozumienia i tolerancji dla tego z drugiej strony.
Często przejeżdżam przez most Siennicki i nie wyobrażam sobie zadzwonienia na pieszego którego chce tam wyprzedzić, podjeżdżam i mówię - Przepraszam, czy mogę przeprosić... Raz kobieta, którą tak przeprosiłem odpowiedziała - Mógł pan zadzwonić, długo nie zapomę wyrazu jej twarzy gdy odpowiedziałem, że było by to niegrzeczne z mojej strony:-))))))
Prawo jazdy mam przeszło czterdzieści lat, trochę kilometrów samochodem zrobiłem... Ostatni z różnych względów, powiedzmy zdrowotnych, wsiadłem na rower i przez rok kilka tysięcy kilometrów zrobiłem. Z moich obserwacji wynika, że jedni są warci drugich, sorry takie mamy społeczeństwo...
A wystarczy odrobinę zrozumienia i tolerancji dla tego z drugiej strony.
Często przejeżdżam przez most Siennicki i nie wyobrażam sobie zadzwonienia na pieszego którego chce tam wyprzedzić, podjeżdżam i mówię - Przepraszam, czy mogę przeprosić... Raz kobieta, którą tak przeprosiłem odpowiedziała - Mógł pan zadzwonić, długo nie zapomę wyrazu jej twarzy gdy odpowiedziałem, że było by to niegrzeczne z mojej strony:-))))))
Tak z czystej ciekawości, co jest niegrzecznego w dzwonieniu?
Oczywiście jak ze wszystkim, zależy pewnie od interpretacji. Bo jeśli potraktujemy takie dzwonienie jako sygnał "z drogi śledzie, bo król jedzie" to faktycznie, niegrzecznie. Ale jeśli ma to być sygnał dany dużo wcześniej, aby ten kto idzie wiedział, że ktoś za nim jedzie, to chyba nic w tym niegrzecznego?
Nie wiem jak dokładnie wyglądała sytuacja z tą kobietą, ale może zwyczajnie się wystraszyła. Żeby poprosić o przepuszczenie, to trzeba jednak dość blisko podjechać. Jak nie słyszała nadjeżdżającego roweru, a nagle usłyszała za uchem "Przepraszam, czy mogę przeprosić..." to się zwyczajnie wystraszyła :)
Swoją drogą, zwrot "Przepraszam, czy mogę przeprosić..." jest chyba chybiony, bo skoro na początku mówisz "Przepraszam", to już przeprosiłeś, więc po co pytać, czy możesz przeprosić :D Już chyba lepiej "Przepraszam, czy mogę przejechać" ;)
Oczywiście jak ze wszystkim, zależy pewnie od interpretacji. Bo jeśli potraktujemy takie dzwonienie jako sygnał "z drogi śledzie, bo król jedzie" to faktycznie, niegrzecznie. Ale jeśli ma to być sygnał dany dużo wcześniej, aby ten kto idzie wiedział, że ktoś za nim jedzie, to chyba nic w tym niegrzecznego?
Nie wiem jak dokładnie wyglądała sytuacja z tą kobietą, ale może zwyczajnie się wystraszyła. Żeby poprosić o przepuszczenie, to trzeba jednak dość blisko podjechać. Jak nie słyszała nadjeżdżającego roweru, a nagle usłyszała za uchem "Przepraszam, czy mogę przeprosić..." to się zwyczajnie wystraszyła :)
Swoją drogą, zwrot "Przepraszam, czy mogę przeprosić..." jest chyba chybiony, bo skoro na początku mówisz "Przepraszam", to już przeprosiłeś, więc po co pytać, czy możesz przeprosić :D Już chyba lepiej "Przepraszam, czy mogę przejechać" ;)
Heh, to mi przypomina moją jazdę nad Regent's Canal. Tylu "sorry" i "thank you" w życiu nie słyszałem. Wyglądało to jak skecz z Monty Phytona. Ja "sorry" oni "thank you", ja "thank you", oni "sorry", oni "sorry" ja "thanks", oni "thanks", to ja uśmiech. I tak w kółko, opędzić się od tych Brytyjczyków nie można, a to była zwykła ścieżka pieszo-rowerowa.
Aaa... pisałeś o dzwonieniu na chodniku. Sądziłem, że tak ogólnie.
Na chodniku fakt, jakoś tak nie przystoi :) Ja to szczerze mówiąc, jak mi się już zdarzy chodnikiem, to nawet nie przepraszam. Grzecznie sobie jadę za pieszym. Najczęściej zauważają i sami ustępują, wtedy dziękuję i przejeżdżam. Czasem aż mi głupio, bo widać, że starają się zrobić jak najwięcej miejsca, stają, albo wręcz wchodzą na trawnik.
Nie wiem czym to jest spowodowane, ale zauważam, że najbardziej uprzejmi są właśnie piesi. Za to najmniej uprzejmymi są zmotoryzowani. Ciekaw jestem, czy to po prostu inna grupa społeczna, czy może ci sami ludzie, w zależności od tego jak się poruszają tak różnie się zachowują?
Na chodniku fakt, jakoś tak nie przystoi :) Ja to szczerze mówiąc, jak mi się już zdarzy chodnikiem, to nawet nie przepraszam. Grzecznie sobie jadę za pieszym. Najczęściej zauważają i sami ustępują, wtedy dziękuję i przejeżdżam. Czasem aż mi głupio, bo widać, że starają się zrobić jak najwięcej miejsca, stają, albo wręcz wchodzą na trawnik.
Nie wiem czym to jest spowodowane, ale zauważam, że najbardziej uprzejmi są właśnie piesi. Za to najmniej uprzejmymi są zmotoryzowani. Ciekaw jestem, czy to po prostu inna grupa społeczna, czy może ci sami ludzie, w zależności od tego jak się poruszają tak różnie się zachowują?
Ci co uciekają przed rowerem na trawnik, najprawdopodobniej juz się raz z nim zderzyli.
Moja znajoma (piesza na chodniku) po takim spotkaniu ( z rowerzystą na chodniku) przechodziła rehabilitacje kręgosłupa przez rok ...
Czy któremuś rowerzyście przyszło do głowy, że (w zależności od swoich gabarytów) + rower to jest około 80 do 120 kg ?!
Pomyślcie więc, że jak rowerzysta w konfrontacji z samochodem będzie miał podobne obrażenia jak pieszy w konfrontacji z rowerzystą który nap... na chodniku jak na Paryz-Dakar !
Strach chodzić po chodniku jak te debile jeżdżą.
Moja znajoma (piesza na chodniku) po takim spotkaniu ( z rowerzystą na chodniku) przechodziła rehabilitacje kręgosłupa przez rok ...
Czy któremuś rowerzyście przyszło do głowy, że (w zależności od swoich gabarytów) + rower to jest około 80 do 120 kg ?!
Pomyślcie więc, że jak rowerzysta w konfrontacji z samochodem będzie miał podobne obrażenia jak pieszy w konfrontacji z rowerzystą który nap... na chodniku jak na Paryz-Dakar !
Strach chodzić po chodniku jak te debile jeżdżą.
Jestem rowerzystą i nigdy nie pojawię sie na debilnej masie krytycznej. Idiotyczny pomysł powodujący tylko zwiększenie niepotrzebnej niechęci pomiędzy stronami.
Tak długo jak masa krytyczna nie będzie zwykłą imprezą bazującą na zwykłych przepisach ruchu tak długo na nią nie pójdę.
Wśród wielu kierowców (i rowerzystów zresztą) brakuje świadomości co do przepisów ruchu drogowego a nawet tego GDZIE jest ścieżka. Masa krytyczna powinna być imprezą w której masa rowerów pokazuje jakie są zachowania LEGALNE i jak mamy się wszyscy szanować.
A nie zmuszać wszystkich innych do robienia nam miejsca - bo chcemy się pokazać. To tak samo jak te kościelne pochody z obrazami po ulicach. Nie wiadomo po co nagle jedna grupa ludzi wychodzi na ulicę i blokuje wszystkich innych. Nikomu oczywiście nie zabraniam wychodzenia na ulice - mamy wolność demonstrowania. Nie ma się co jednak dziwić, że demonstrujący budzą niechęć otoczenia. Czy to są demostrujący z obrazem i głośnikami, z fajerwerkami i oponami, z dwoma kółkami czy demonstrujący z napisem TAXI na dachu.
Masz odwagę demonstrować i blokować innym ich prawa dla siebie? Miej też odwagę zrozumieć, że nie będziesz przez tych wszystkich innych po prostu lubiany. I nie ma się co dziwić.
Jak by nagle kierowcy zorganizowali akcję "Parking Krytyczny - parkuj na ścieżce" to rowerzyści kochali by kierowców za to i by wspierali?
Akcje społeczne powinny zbliżać a nie oddalać. A masa krytyczna jest imprezą która wyłącznie oddala grupy użytkowników dróg od siebie.
Tak długo jak masa krytyczna nie będzie zwykłą imprezą bazującą na zwykłych przepisach ruchu tak długo na nią nie pójdę.
Wśród wielu kierowców (i rowerzystów zresztą) brakuje świadomości co do przepisów ruchu drogowego a nawet tego GDZIE jest ścieżka. Masa krytyczna powinna być imprezą w której masa rowerów pokazuje jakie są zachowania LEGALNE i jak mamy się wszyscy szanować.
A nie zmuszać wszystkich innych do robienia nam miejsca - bo chcemy się pokazać. To tak samo jak te kościelne pochody z obrazami po ulicach. Nie wiadomo po co nagle jedna grupa ludzi wychodzi na ulicę i blokuje wszystkich innych. Nikomu oczywiście nie zabraniam wychodzenia na ulice - mamy wolność demonstrowania. Nie ma się co jednak dziwić, że demonstrujący budzą niechęć otoczenia. Czy to są demostrujący z obrazem i głośnikami, z fajerwerkami i oponami, z dwoma kółkami czy demonstrujący z napisem TAXI na dachu.
Masz odwagę demonstrować i blokować innym ich prawa dla siebie? Miej też odwagę zrozumieć, że nie będziesz przez tych wszystkich innych po prostu lubiany. I nie ma się co dziwić.
Jak by nagle kierowcy zorganizowali akcję "Parking Krytyczny - parkuj na ścieżce" to rowerzyści kochali by kierowców za to i by wspierali?
Akcje społeczne powinny zbliżać a nie oddalać. A masa krytyczna jest imprezą która wyłącznie oddala grupy użytkowników dróg od siebie.
Może i racja co piszesz, ale i jest też druga strona medalu. Gdyby nie takie imprezy, to niewiele zmieniałoby się na naszych drogach. W tym kraju słabszy, a takim jest pieszy i rowerzysta na polskich drogach, musi walczyć o swoje prawa różnymi sposobami i masa krytyczna jest jednym z nim, całkiem skutecznym na dodatek.
Czy skutecznym to widać po poziomie agresji w tej całej i innych dyskusjach. No i na co dzień na ulicy.
Masa krytyczna nie przekona kierowcy, który nie lubi rowerzystów by ich szanował, ani nie przekona rowerzysty, który ma w nosie przepisy, żeby ich przestrzegał.
Masa krytyczna to wyłacznie postawienie sprawy zgodnie z zasadą TKM - czyli "Teraz Ku*** My".
Impreza, która pozwoli zrozumieć jedną i drugą stronę powinna być JEDNOCZEŚNIE WSPÓLNĄ imprezą dla wszystkich uczestników ruchu drogowego.
Najpierw np. otwarte spotkania szkoleniowo dyskusyjne, z konkursami, nagrodami i legitymacjami "znam przepisy" a później przejazd przez miasto WYŁĄCZNIE ZGODNIE Z PRZEPISAMI.
Jeżeli znajdzie sie pieszy, który popełni wykroczenie to wręcza mu sie prezencik w formie bruszurki "prawa i obowiązki nas, użytkowników dróg i ulic". To samo jak znajdzie się krewki kierowca i to samo jak rowerzysta.
A na koniec dojazd na jakiś duży teren z kiełbaskami (czy też sałatkami greckimi hehe), placami zabaw i imprezą dla "poruszających się" bez względu na metodę napędu i WSPÓLNA zabawa dla wszystkich chętnych.
Jak tak będzie wyglądać masa krytyczna to z radością się przyłącze. Aktualna formuła pielęgnuje podziały a nie je zwalcza.
To powinna być DROGOWA masa krytyczna a nie tylko ROWEROWA albo tylko PIESZA albo tylko MOTOCYKLOWA. Bo na drodze jesteśmy wszyscy razem w tym samym momencie i musimy się WSZYSCY rozumieć i WSZYSCY szanować a nie tylko na poziomie używanej akurat techniki napędu.
Masa krytyczna nie przekona kierowcy, który nie lubi rowerzystów by ich szanował, ani nie przekona rowerzysty, który ma w nosie przepisy, żeby ich przestrzegał.
Masa krytyczna to wyłacznie postawienie sprawy zgodnie z zasadą TKM - czyli "Teraz Ku*** My".
Impreza, która pozwoli zrozumieć jedną i drugą stronę powinna być JEDNOCZEŚNIE WSPÓLNĄ imprezą dla wszystkich uczestników ruchu drogowego.
Najpierw np. otwarte spotkania szkoleniowo dyskusyjne, z konkursami, nagrodami i legitymacjami "znam przepisy" a później przejazd przez miasto WYŁĄCZNIE ZGODNIE Z PRZEPISAMI.
Jeżeli znajdzie sie pieszy, który popełni wykroczenie to wręcza mu sie prezencik w formie bruszurki "prawa i obowiązki nas, użytkowników dróg i ulic". To samo jak znajdzie się krewki kierowca i to samo jak rowerzysta.
A na koniec dojazd na jakiś duży teren z kiełbaskami (czy też sałatkami greckimi hehe), placami zabaw i imprezą dla "poruszających się" bez względu na metodę napędu i WSPÓLNA zabawa dla wszystkich chętnych.
Jak tak będzie wyglądać masa krytyczna to z radością się przyłącze. Aktualna formuła pielęgnuje podziały a nie je zwalcza.
To powinna być DROGOWA masa krytyczna a nie tylko ROWEROWA albo tylko PIESZA albo tylko MOTOCYKLOWA. Bo na drodze jesteśmy wszyscy razem w tym samym momencie i musimy się WSZYSCY rozumieć i WSZYSCY szanować a nie tylko na poziomie używanej akurat techniki napędu.
Nie przypominam sobie jakos mas krytycznych w Gdańsku - ale niech mnie ktoś poprawi jeśli się mylę - a mimo to rowerowa infrastruktura się tu rozwija dość prężnie.
Moim zdaniem MK tylko denerwują i nastawiaja wrogo do siebie rowerzystów i kierowców - tym bardziej jeśli jest organizowana co miesiąc. Takie wzajemne nakręcanie się MY kontra ONI. Duzo jeżdzę na rowerze ale idea masy tez mi nie leży. Kojarzy mi się z jakimś rowerowym skrajnym ekstremizmem.
Moim zdaniem MK tylko denerwują i nastawiaja wrogo do siebie rowerzystów i kierowców - tym bardziej jeśli jest organizowana co miesiąc. Takie wzajemne nakręcanie się MY kontra ONI. Duzo jeżdzę na rowerze ale idea masy tez mi nie leży. Kojarzy mi się z jakimś rowerowym skrajnym ekstremizmem.
Gdańsk organizuje raz w roku Wielki Przejazd Rowerowy, do którego teraz przyłączają się też inne miasta. Pomimo że raz w roku, to i tak wielu to przeszkadza. Ale głównie na forum, po polskie fora mają to do siebie, że pełno tu złośliwości w stosunku do innych.
Rzeczywistość na szczęście jest nieco lepsza. Na ostatnim Przejeździe nie zaobserwowałem tłumu zezłoszczonych kierowców. Większość spokojnie czekała i patrzyła z ciekawością. A rowery jechały na długości kilku kilometrów!
Na drogach też nie jest tak źle, jak to wielu pisze. Jeżdżę od 1,5 roku do pracy na rowerze, czasami samochodem, i nie widzę wzajemnej nienawiści. Często wręcz spotykam się z życzliwością.
Nawet dzisiaj, gdy wjechał we mnie taksówkarz, nie było żadnych wyzwisk. OK, każdemu się może zdarzyć, tym bardziej że jechał wolno i obyło się bez potłuczeń.
Rzeczywistość na szczęście jest nieco lepsza. Na ostatnim Przejeździe nie zaobserwowałem tłumu zezłoszczonych kierowców. Większość spokojnie czekała i patrzyła z ciekawością. A rowery jechały na długości kilku kilometrów!
Na drogach też nie jest tak źle, jak to wielu pisze. Jeżdżę od 1,5 roku do pracy na rowerze, czasami samochodem, i nie widzę wzajemnej nienawiści. Często wręcz spotykam się z życzliwością.
Nawet dzisiaj, gdy wjechał we mnie taksówkarz, nie było żadnych wyzwisk. OK, każdemu się może zdarzyć, tym bardziej że jechał wolno i obyło się bez potłuczeń.
Prócz WPR Gdansk to też Rajd Niepodległości i parę innych mniejszych imprez rowerowych...
Gdanskie demonstracje rowerowe są starsze niż Masy, w efekcie w Gdańsku są już widoczne efekty, więc Masy nie są tu aż tak potrzebne. W Holandii i Danii też nie. W Wawie przed masami była dzicz drogowa. W Gdyni też. Najbardziej by się masy przydały w Sopocie, tyle że sopoccy rowerzyści są zdysorganizowani, tj. skorumpowani przez Nextbike i za bardzo mają parcie na gadulstwo na kongresach i zjazdach, a za małe na demonstracje uliczne i grass root level politics.
Taka mała anonimowa szpila motywacyjna, od działaczki do działaczy...
Gdanskie demonstracje rowerowe są starsze niż Masy, w efekcie w Gdańsku są już widoczne efekty, więc Masy nie są tu aż tak potrzebne. W Holandii i Danii też nie. W Wawie przed masami była dzicz drogowa. W Gdyni też. Najbardziej by się masy przydały w Sopocie, tyle że sopoccy rowerzyści są zdysorganizowani, tj. skorumpowani przez Nextbike i za bardzo mają parcie na gadulstwo na kongresach i zjazdach, a za małe na demonstracje uliczne i grass root level politics.
Taka mała anonimowa szpila motywacyjna, od działaczki do działaczy...
Wszelkie demonstracje, pochody, przemarsze, pikiety, msze, pielgrzymki, imprezy sportowe mogą zajmować przestrzeń, która na co dzień jest w wyłącznym użytkowaniu samochodów. Nie jest to jednak własność samochodziarzy, ale miasta i miasto może oddać czasowo ulicę na przeprowadzenie imprezy masowej. Ja tam na masy krytyczne nie jeżdżę, ale skoro rowerzyści chcą zademonstrować swoją liczbę, to właśnie taki spęd jest do tego dobry. Rozumiem, że impreza jest zarejestrowana i zaakceptowana przez władze samorządowe.
To, że u nas kierowcy w ogóle są nerwowi, to fakt. Sam miewam takie stany. Należy odpuścić, bo skończy się zawałem. Jazda samochodem to nie walka z innymi użytkownikami. Na stanie w korku polecam dobrą muzykę, albo audiobook. Naprawdę nie gwałcą ci żony, nie zabierają wszystkich pieniędzy, a wyjeżdżając z domu/pracy prawdopodobnie zdawałeś sobie sprawę jak jest sytuacja drogowa o tej porze. Dziś świeci słoneczko. Easy.
To, że u nas kierowcy w ogóle są nerwowi, to fakt. Sam miewam takie stany. Należy odpuścić, bo skończy się zawałem. Jazda samochodem to nie walka z innymi użytkownikami. Na stanie w korku polecam dobrą muzykę, albo audiobook. Naprawdę nie gwałcą ci żony, nie zabierają wszystkich pieniędzy, a wyjeżdżając z domu/pracy prawdopodobnie zdawałeś sobie sprawę jak jest sytuacja drogowa o tej porze. Dziś świeci słoneczko. Easy.
Tu nie chodzi o "wyłączną własność samochodziarzy". Te wszelkie imprezy o których piszesz zajmują chodniki, drogi rowerowe i jezdnie w równym stopniu.
Tak długo jak będziemy oddzielnie MY i ONI bez względu na to co się pod tymi słowami kryje - tak długo nie będzie postępu. Jesteśmy razem mieszkańcami i trzeba się dogadać.
Jak idą te pochody z obrazami i to mi jako rowerzyście też uniemożliwiają przejazd. Rozumiem i szanuje ich prawo do wciskania mi na siłę raz do roku swoich poglądów. Nie lubię ich za to ale szanuje ich prawa.
Ale nie pisz, że oni zajmują przestrzeń samochodziarzy - bo ja jestem i rowerzystą i samochodziarzem i pieszym. A te imprezy zajmują całą szerokość drogi łącznie z drogami rowerowymi, chodnikami i pasami ruchu dla samochodów. Na torowiska wchodzą tylko Ci odważniejsi - kibole i Ci z kopalni :)
Tak długo jak będziemy oddzielnie MY i ONI bez względu na to co się pod tymi słowami kryje - tak długo nie będzie postępu. Jesteśmy razem mieszkańcami i trzeba się dogadać.
Jak idą te pochody z obrazami i to mi jako rowerzyście też uniemożliwiają przejazd. Rozumiem i szanuje ich prawo do wciskania mi na siłę raz do roku swoich poglądów. Nie lubię ich za to ale szanuje ich prawa.
Ale nie pisz, że oni zajmują przestrzeń samochodziarzy - bo ja jestem i rowerzystą i samochodziarzem i pieszym. A te imprezy zajmują całą szerokość drogi łącznie z drogami rowerowymi, chodnikami i pasami ruchu dla samochodów. Na torowiska wchodzą tylko Ci odważniejsi - kibole i Ci z kopalni :)
Z tego co piszesz, wnioskuję, że traktujesz tę przestrzeń jako swoją i jeśli jej wykorzystanie akurat Ci nie pasuje, to jest źle. To jest przestrzeń wspólna i nie zawsze każdej jednostce jej wykorzystanie sie podoba. Piszesz expresis verbis MY i ONI, ale tłumaczenie dotyczy już JA i RESZTA. To nie władza, ani nie rowerzyści przeszkadzają manifestując, ale manifestanci, za każdym razem inni. I za każdym razem inaczej sa traktowani. Jeśli manifestanci są NASI, to dobrze, jeśli TAMCI to źle.
Ja tez nie lubię, jak mi się przeszkadza w przemierzaniu przestrzeni, szczerze powiedziawszy najbardziej nie lubię SWOICH, gdy stoję w korku, tzn. nie pasuje mi, że inni samochodziarze (tacy jak ja) akurat w tym samym czasie uparli sie jechać tą samą drogą. Moja żona jest cięta na TdP, bo przez ileś lat raz do roku nie mogła wrócić przez kilka godzin z pracy. Ty nie lubisz mas krytycznych i pochodów z figurami i baldachimami. A może te imprezy, które nas nie kręcą, trzeba traktować jak czerwone światło: ja muszę stać, choć wolałbym jechać, ale wiem, że inni też chcą jechać, tyle, że w poprzek?
Ja tez nie lubię, jak mi się przeszkadza w przemierzaniu przestrzeni, szczerze powiedziawszy najbardziej nie lubię SWOICH, gdy stoję w korku, tzn. nie pasuje mi, że inni samochodziarze (tacy jak ja) akurat w tym samym czasie uparli sie jechać tą samą drogą. Moja żona jest cięta na TdP, bo przez ileś lat raz do roku nie mogła wrócić przez kilka godzin z pracy. Ty nie lubisz mas krytycznych i pochodów z figurami i baldachimami. A może te imprezy, które nas nie kręcą, trzeba traktować jak czerwone światło: ja muszę stać, choć wolałbym jechać, ale wiem, że inni też chcą jechać, tyle, że w poprzek?
Nie o to mi chodziło. Źle mnie zrozumiałeś. Ten wątek się ciągnie już wcześniej. Namawiam do przeczytania moich wcześniejszych wypowiedzi - lepiej zrozumiesz mój punkt widzenia czytając komplet, a nie interpretując fragment :)
Mi chodzi o to, że ja szanuje, rozumiem i respektuje prawo każdego do wykorzystywania wspólnej przestrzeni.
Ale to nie znaczy, że lubię tych, którzy ją zwłaszczają. Nie mam obowiązku wszystkich lubić :)
Nie lubię kamienia, przez którego się wywróciłem mimo, że wiem, że dzięki niemu będę lepiej jeździć w przyszłości.
To "lubienie" wynikło z wcześniejszej dyskuji. Chodziło w niej o to, że takie imprezy jak masy krytyczne nie spowodują że samochodziarze będą bardziej lubić rowerzystów.
To że nie lubię jak ktoś zawłaszcza coś wspólnego ABSOLUTNIE nie znaczy, że chciałbym ją zawłaszczyć dla siebie. Nic podobnego. Nie rozumiem nawet takiego toku myślenia - np. nie lubię złodzei bo sam bym chciał być złodziejem. Hmmmm.
Są sytuacje, w których niektórzy zawłaszczają - mają do tego prawo i ja to ich prawo rozumiem, szanuję i respektuję. To jest demokracja. Najlepiej by było gdyby nikt nie zawłaszczał wspólnej przestrzeni. Ani masy krytyczne ani baldachimy ani nikt inny. Ale taki mamy ustrój i - tak jak piszesz - to jak czerwone światło - trzeba się z nim pogodzić.
Ale jak Cię zapytam "czy lubisz czerwone światła?" to przecież mi nie powiesz, że lubisz. Wolałbyś mieć zielone.
Pozatym to, że ja kogoś prywatnie, osobiście lubię lub nie lubię - cóż - nie wierzę w żadnego boga i myślą grzeszyć nie mogę więc mogę sobie MYŚLEĆ co chce. I jak mnie baldachimy śpiewami w wolny weekend budzą to jasne, że przeklne sobie na nich.
Ale to nie znaczy, że wyjdę i zaczne ich rozpędzać - mają prawo śpiewać mi pod oknem ten jeden dzień w roku i to szanuje. Odeśpię. Bywa - czerwone światło.
I absolutnie to nie znaczy, że sam bym chciał wyjść i zablokować innym ulicę. Nie wiem nawet skąd taki pomysł :)
Tak jak piszesz - "to jest przestrzeń wspólna i nie każdej jednostce jej wykorzystanie się podoba". 100% zgody. Ja właśnie pisałem o tym że mi się to nie podoba. Mam prawo do posiadania opinii. Ale skąd więc wniosek, że sam bym chciał robić coś wbrew własnym poglądom? Nie rozumiem :)
Jeszcze raz powtórzę. Niech każdy kto ma prawo blokować przestrzeń wspólną to robi. Do woli. Niech się tylko później nie dziwi że tym, Ci którzy przez to są zablokowani "na czerwonym", że nie skaczą z radości i nie przyklaskują temu.
Dyskusja była o Masie Krytycznej i napisałem długą propozycję jak by zrobić WSPÓLNĄ imprezę dla wszystkich użytkowników dróg - od pieszych poprzez rowery, samochody po komunikację skończywszy.
I moje przesłanie było takie: niech się organizatorzy masy krytycznej nie dziwią że rośnie niechęć i wulgarność w stosunku rowerzysta-samochód skoro masy krytyczne zaoganiają tylko spór bo właśnie podkreślają różnicę MY i ONI zamiast łączyć wszystkich razem.
Mi chodzi o to, że ja szanuje, rozumiem i respektuje prawo każdego do wykorzystywania wspólnej przestrzeni.
Ale to nie znaczy, że lubię tych, którzy ją zwłaszczają. Nie mam obowiązku wszystkich lubić :)
Nie lubię kamienia, przez którego się wywróciłem mimo, że wiem, że dzięki niemu będę lepiej jeździć w przyszłości.
To "lubienie" wynikło z wcześniejszej dyskuji. Chodziło w niej o to, że takie imprezy jak masy krytyczne nie spowodują że samochodziarze będą bardziej lubić rowerzystów.
To że nie lubię jak ktoś zawłaszcza coś wspólnego ABSOLUTNIE nie znaczy, że chciałbym ją zawłaszczyć dla siebie. Nic podobnego. Nie rozumiem nawet takiego toku myślenia - np. nie lubię złodzei bo sam bym chciał być złodziejem. Hmmmm.
Są sytuacje, w których niektórzy zawłaszczają - mają do tego prawo i ja to ich prawo rozumiem, szanuję i respektuję. To jest demokracja. Najlepiej by było gdyby nikt nie zawłaszczał wspólnej przestrzeni. Ani masy krytyczne ani baldachimy ani nikt inny. Ale taki mamy ustrój i - tak jak piszesz - to jak czerwone światło - trzeba się z nim pogodzić.
Ale jak Cię zapytam "czy lubisz czerwone światła?" to przecież mi nie powiesz, że lubisz. Wolałbyś mieć zielone.
Pozatym to, że ja kogoś prywatnie, osobiście lubię lub nie lubię - cóż - nie wierzę w żadnego boga i myślą grzeszyć nie mogę więc mogę sobie MYŚLEĆ co chce. I jak mnie baldachimy śpiewami w wolny weekend budzą to jasne, że przeklne sobie na nich.
Ale to nie znaczy, że wyjdę i zaczne ich rozpędzać - mają prawo śpiewać mi pod oknem ten jeden dzień w roku i to szanuje. Odeśpię. Bywa - czerwone światło.
I absolutnie to nie znaczy, że sam bym chciał wyjść i zablokować innym ulicę. Nie wiem nawet skąd taki pomysł :)
Tak jak piszesz - "to jest przestrzeń wspólna i nie każdej jednostce jej wykorzystanie się podoba". 100% zgody. Ja właśnie pisałem o tym że mi się to nie podoba. Mam prawo do posiadania opinii. Ale skąd więc wniosek, że sam bym chciał robić coś wbrew własnym poglądom? Nie rozumiem :)
Jeszcze raz powtórzę. Niech każdy kto ma prawo blokować przestrzeń wspólną to robi. Do woli. Niech się tylko później nie dziwi że tym, Ci którzy przez to są zablokowani "na czerwonym", że nie skaczą z radości i nie przyklaskują temu.
Dyskusja była o Masie Krytycznej i napisałem długą propozycję jak by zrobić WSPÓLNĄ imprezę dla wszystkich użytkowników dróg - od pieszych poprzez rowery, samochody po komunikację skończywszy.
I moje przesłanie było takie: niech się organizatorzy masy krytycznej nie dziwią że rośnie niechęć i wulgarność w stosunku rowerzysta-samochód skoro masy krytyczne zaoganiają tylko spór bo właśnie podkreślają różnicę MY i ONI zamiast łączyć wszystkich razem.
widziałam kilka wątków na tym forum odnośnie jazdy rowerzystów oraz jazdy kierowców samochodów. Każdy ma swoje zastrzeżenia to wiadomo.
Chce jednak zwrócić uwagę na jedną ważną kwestie.
Jezdzę do pracy na rowerze, głównie ścieżki rowerowe, jednak jest też odcinek gdzie nie ma ścieżki. Nie jadę po chodniki, bo dostanę mandat od policji, jadę ulicą trzymając się prawej krawedzi. Wyprzedzają mnie kierowcy prawie uderzając lusterkami po tyłku, rzucają wyzwiska, są agresywni, wręcz spychają z drogi. Nie rozumiem takiego zachowania, bo ja nigdy nie jeżdzę na czerwonym, nie wymuszam pierwszeństwa nawet jeśli je mam.
Czy naprawdę tak trudno zrozumieć to,że mam prawo jechać po tej ulicy? Czy Ci ludzie nie rozumieją,że mogę przez nich stracić zdrowie lub życie? Czy powinnam się bać wjechać na ulice chociaż mam do tego prawo? O co chodzi?
Chce jednak zwrócić uwagę na jedną ważną kwestie.
Jezdzę do pracy na rowerze, głównie ścieżki rowerowe, jednak jest też odcinek gdzie nie ma ścieżki. Nie jadę po chodniki, bo dostanę mandat od policji, jadę ulicą trzymając się prawej krawedzi. Wyprzedzają mnie kierowcy prawie uderzając lusterkami po tyłku, rzucają wyzwiska, są agresywni, wręcz spychają z drogi. Nie rozumiem takiego zachowania, bo ja nigdy nie jeżdzę na czerwonym, nie wymuszam pierwszeństwa nawet jeśli je mam.
Czy naprawdę tak trudno zrozumieć to,że mam prawo jechać po tej ulicy? Czy Ci ludzie nie rozumieją,że mogę przez nich stracić zdrowie lub życie? Czy powinnam się bać wjechać na ulice chociaż mam do tego prawo? O co chodzi?
@Karol "I moje przesłanie było takie: niech się organizatorzy masy krytycznej nie dziwią że rośnie niechęć i wulgarność w stosunku rowerzysta-samochód skoro masy krytyczne zaoganiają tylko spór bo właśnie podkreślają różnicę MY i ONI zamiast łączyć wszystkich razem."
ale w masie krytycznej nie chodzi o żaden spór i różnicę MY ONI, ideologia jest zupełnie inna - pokazanie włodarzom miast, że potrzebna jest rozbudowa infrastruktury rowerowej.
ale niestety forma przeprowadzenia masy powoduje konflikt między kierowcami aut i rowerzystami, i niechęć pierwszych do drugich.
A rowerzyści wyprawiający cyrki na drodze, to już inna bajka... tacy to nawet na ścieżce rowerowej nie potrafią się odnaleźć - szkoda słów!
ale w masie krytycznej nie chodzi o żaden spór i różnicę MY ONI, ideologia jest zupełnie inna - pokazanie włodarzom miast, że potrzebna jest rozbudowa infrastruktury rowerowej.
ale niestety forma przeprowadzenia masy powoduje konflikt między kierowcami aut i rowerzystami, i niechęć pierwszych do drugich.
A rowerzyści wyprawiający cyrki na drodze, to już inna bajka... tacy to nawet na ścieżce rowerowej nie potrafią się odnaleźć - szkoda słów!
"rowerzyści wyprawiający cyrki na drodze, to już inna bajka... tacy to nawet na ścieżce rowerowej nie potrafią się odnaleźć"
Takich okazów NIE MA na Masach. A jak raz się pojawią, zwykle tego nie powtórzą. Tacy nie umieją się podporządkować, nie mają za grosz dyscypliny. Własnie tacy "indywidualiści", typu "jeżdżę bdużo na rowerze, ale nigdy nie poprę tych lemingów", sabotują pro-ro zmiany praw i infry.
Ale to właśnie te "lemingi" starają się dla tych indywiduów, a nie odwrotnie.
Takich okazów NIE MA na Masach. A jak raz się pojawią, zwykle tego nie powtórzą. Tacy nie umieją się podporządkować, nie mają za grosz dyscypliny. Własnie tacy "indywidualiści", typu "jeżdżę bdużo na rowerze, ale nigdy nie poprę tych lemingów", sabotują pro-ro zmiany praw i infry.
Ale to właśnie te "lemingi" starają się dla tych indywiduów, a nie odwrotnie.
Rozpaczliwe rozłożenie rąk, w sytuacji, gdy się ostro hamuje przed wymuszającym samochodem to nie jest dobry pomysł. Ja stosuję rozpaczliwe wyciąganie rak do przodu zaraz po tym, jak się pożegnam z rowerem (bo on staje, a ja nie).
Poważnie zaś czasem macham rękami, ale o podziękowaniu zawsze pamiętam ,tym bardziej, że wielu kierowców przepuszcza mnie, gdy nie musi na ddr (wiem, oni też nie znają przepisów), zakładam, ze to z uprzejmości. Nie korzystam zaś z przepuszczania, gdy jadę ulicą. Na skrzyżowaniu obowiązują zasady pierwszeństwa i już.
Myślę, że rowerzystów uważających, że nowe (2012) zmiany w kodeksie dały im wszelkie prawa, oraz kierowców uważających, że ulica jest tylko dla nich jest coraz mniej.
Poważnie zaś czasem macham rękami, ale o podziękowaniu zawsze pamiętam ,tym bardziej, że wielu kierowców przepuszcza mnie, gdy nie musi na ddr (wiem, oni też nie znają przepisów), zakładam, ze to z uprzejmości. Nie korzystam zaś z przepuszczania, gdy jadę ulicą. Na skrzyżowaniu obowiązują zasady pierwszeństwa i już.
Myślę, że rowerzystów uważających, że nowe (2012) zmiany w kodeksie dały im wszelkie prawa, oraz kierowców uważających, że ulica jest tylko dla nich jest coraz mniej.