taki tam bełkot...
nie wiem, ile jeszcze razy będę opierać się o tę nierdzewną barierkę z widokiem na płytę lotniska.ile razy w milczeniu godzić się na rozłąkę, chcąc przyspieszyć odmierzanie czasu.ile razy...
rozwiń
nie wiem, ile jeszcze razy będę opierać się o tę nierdzewną barierkę z widokiem na płytę lotniska.ile razy w milczeniu godzić się na rozłąkę, chcąc przyspieszyć odmierzanie czasu.ile razy jeszcze będe próbowac zatrzymywać czas przy rodzinnym, okrągłym stole w kuchni, gdy wszystkie miejsca zajęte przez ludzi i psy, że nie ma gdzie wcisnąć szpilki, a stąpając trzeba uważać na łapy i ogony.nie dla mnie szwedzki model rodziny.
droga, która miała być nieskończoną i dobrą, okazała się ślepą uliczką tęsknoty i zmartwienia.dochodzę do jej krańca, natrafiając na mur.chciałabym mieć tyle tylko problemów, ile było dwa tygodnie temu.
wieczorami przeskakuję dwumetrowe ogrodzenie (przechodzenie przez furtkę mnie nie satysfakcjonuje) i przywołuję psy.zawsze najbardziej uśmiechnięta Tajfun, gdzieś zgubiła radosny wyraz pyska, jakaś taka zamknięta w sobie się wydaje.mam nadzieję, że wie mniej ode mnie i nie zdaje sobie sprawy, że właśnie zaczęła się walka o jej życie.mam wrażenie, że cały kojec spuścił z tonu.chciałabym się mylić.chciałabym zatrzymać czas i wydłużyć w nieskończoność nasze wieczorne spacery po jaśkówce.symbol beztroskiej normalności.
chciałabym też zostawić na zegarach niebieskiego xt-ka, niewielką kartkę ze słowem "szkoda".a może to już nie xt, lecz gs w niewiadomym kolorze.nieważne.
właściwie tak niewiele już zostało rzeczy ważnych, a tak dużo totalnie niepotrzebnych bzdur, o które z irytacją potykam się codziennie, nie mogąc znaleść drogi, na której by nie występowały.
kiedyś odechciało mi się mówić, więc zaczęłam pisać.teraz już nawet pisanie straciło sens.niewiele pozostaje.
zobacz wątek