Widok
Po wielu latach komuny wreszcie Jesteśmy wolnym narodem, mogącym podróżować po całym świecie.Nikogo nie obwiniam, że podróżuje, zwiedza świat i wraca do kraju do swoich bliskich.Powroty do bliskich szczególnie ważne są w trudnych chwilach.
Tu nikt nie jest winny, poza tymi, którzy ten wirus uwolnili. Prawdopodobnie był to przypadek, może spowodowany nieprzestrzeganiem procedur. Nie mnie oceniać. Dzisiejsze, kolejne zakażenia też często wynikają z nieświadomości, nie przestrzegania procedur, braku odpowiednich środków itd. Za każdym niewłaściwym działaniem kryją się konkretne osoby, ale nie możemy generalizować i obwiniać wszystkich powracających z zagranicy, osoby starsze, młodzież, czy zakażony personel medyczny.
Tu nikt nie jest winny, poza tymi, którzy ten wirus uwolnili. Prawdopodobnie był to przypadek, może spowodowany nieprzestrzeganiem procedur. Nie mnie oceniać. Dzisiejsze, kolejne zakażenia też często wynikają z nieświadomości, nie przestrzegania procedur, braku odpowiednich środków itd. Za każdym niewłaściwym działaniem kryją się konkretne osoby, ale nie możemy generalizować i obwiniać wszystkich powracających z zagranicy, osoby starsze, młodzież, czy zakażony personel medyczny.
Kiedyś na pewno ;)
Ale załóżmy, że ktoś twierdzi, że umrzemy wszyscy w wyniku epidemii wirusa. Obecnej lub jakiejś kolejnej.
Mało prawdopodobne, bo w historii świata jeszcze żadna, nawet najgorsza, epidemia nie zabiła wszystkich ludzi.
Ale załóżmy, że ktoś ma jakieś "przecieki z góry" i wie (a przynajmniej mocno w to wierzy), że tym razem będzie inaczej.
Jakie z tego wynikają wnioski dla innych?
Jeśli ma rację, to nawet modlić się nie opłaca, bo i po co? Wszystko już postanowione :)
Jeśli nie ma racji, to nie ma najmniejszego powodu, aby uwzględniać takie przepowiednie w swych działaniach i planach.
Bezpieczniej, dla naszej przyszłosci, założyć, że jednak nie umrzemy i trzeba się do tej przyszłości przygotowywać, aby nie zastała nas z ręką, co prawda z różańcem (czy kto tam czego używa) ale w nocniku
Ale załóżmy, że ktoś twierdzi, że umrzemy wszyscy w wyniku epidemii wirusa. Obecnej lub jakiejś kolejnej.
Mało prawdopodobne, bo w historii świata jeszcze żadna, nawet najgorsza, epidemia nie zabiła wszystkich ludzi.
Ale załóżmy, że ktoś ma jakieś "przecieki z góry" i wie (a przynajmniej mocno w to wierzy), że tym razem będzie inaczej.
Jakie z tego wynikają wnioski dla innych?
Jeśli ma rację, to nawet modlić się nie opłaca, bo i po co? Wszystko już postanowione :)
Jeśli nie ma racji, to nie ma najmniejszego powodu, aby uwzględniać takie przepowiednie w swych działaniach i planach.
Bezpieczniej, dla naszej przyszłosci, założyć, że jednak nie umrzemy i trzeba się do tej przyszłości przygotowywać, aby nie zastała nas z ręką, co prawda z różańcem (czy kto tam czego używa) ale w nocniku