Widok
Kłopoty z naturą ludzką
Charakterystyczne i wymowne jest milczenie mediów w kwestii natury ludzkiej. Temat jest niebezpieczny, wybuchowy, a głośna debata wysadziłaby w powietrze wiele mitów ideologicznych, szczególnie tych związanych z demoliberalizmem i lewactwem. Czasami niektórzy autorzy powyrzekają, jak ostatnio Waldemar Łysiak, na niereformowalną naturę ludzką, ale czynią to bez głębszego zastanowienia. Winić należy nie niereformowalność tej natury, bo ona jest niezwykle elastyczna, lecz ignorowanie lub błędne interpretowanie rzeczywistych cech tej natury. Efekt medialnej ignorancji sprawia, że wszelkie rozważania na tematy ludzkie, jeżeli pomijają podstawowe założenie co do natury ludzkiej, już na wstępie obarczone są ryzykiem błędu.
Otóż zasadnicze stwierdzenie na temat natury ludzkiej, o jakie mi chodzi, ma charakter obrazoburczy, dla niektórych, a szczególnie dla zawziętych materialistów, nie do przyjęcia.
Istota człowieka, a więc i jego natura, tkwi bowiem poza nim. Nie tkwi w jednostce, lecz w sieci społecznych międzyjednostkowych relacji, w jakiej rodzi się i przebywa jednostka. Owszem, ma jednostka swój specyficzny jak najbardziej biologiczny genom, różny od innych genomów, ale ten genom, po pierwsze powstał w wyniku ewolucji i społecznej selekcji, a po drugie, może być uruchomiony tylko w grupie, dzięki interakcjom, w których objawiają się takie podstawowe relacje jak >>prawda, miłość, wolność
Otóż zasadnicze stwierdzenie na temat natury ludzkiej, o jakie mi chodzi, ma charakter obrazoburczy, dla niektórych, a szczególnie dla zawziętych materialistów, nie do przyjęcia.
Istota człowieka, a więc i jego natura, tkwi bowiem poza nim. Nie tkwi w jednostce, lecz w sieci społecznych międzyjednostkowych relacji, w jakiej rodzi się i przebywa jednostka. Owszem, ma jednostka swój specyficzny jak najbardziej biologiczny genom, różny od innych genomów, ale ten genom, po pierwsze powstał w wyniku ewolucji i społecznej selekcji, a po drugie, może być uruchomiony tylko w grupie, dzięki interakcjom, w których objawiają się takie podstawowe relacje jak >>prawda, miłość, wolność
A ta teza niesie rozmaite, ciekawe implikacje. Neurobiolodzy, psychologowie ewolucyjni i kognitywiści przytaczają wiele argumentów na jej rzecz.
Trzeba też podkreślić, że to, iż natura człowieka jest wobec niego zewnętrzna, nie oznacza, że może tu panować zupełna dowolność. Kluczowe dla gatunku cechy muszą być zapisane w biologicznym kodzie genetycznym, a kryterium selekcji ewolucyjnej jest zdolność do współpracy w grupie.
Trzeba też podkreślić, że to, iż natura człowieka jest wobec niego zewnętrzna, nie oznacza, że może tu panować zupełna dowolność. Kluczowe dla gatunku cechy muszą być zapisane w biologicznym kodzie genetycznym, a kryterium selekcji ewolucyjnej jest zdolność do współpracy w grupie.
Ja bym zwrócił uwagę na paradoksalne potwierdzenie tej tezy, jakie wynika ze zjawiska szaleństwa internetowego. Fenomen sfery wirtualnej, zewnętrznej wobec jednostki nie bierze się z niczego, ma źródło w ludzkiej naturze. Oto technologia, w postaci internetu oraz smartonomanii, w sposób faktyczny, a zarazem oszukańczy, wyprowadza jednostki, za ich ochoczym przyzwoleniem, z ich świata wewnętrznego w świat zewnętrzny, jakim jest sieć internetowa. I to szaleństwo internetowe, komórkowe i smarfonowe nie jest przypadkiem, wynika ono z natury człowieka. Człowiek chce przenieść się, ze swojej ograniczonej osobistej sfery, ze swego prywatnego umysłu, do zewnętrznej sfery spolecznej, w której króluje zjawisko zwane liczbą Dunbara, liczbą 150 członków - przyjaciół lub znajomych. Ta liczba może być uznana za streszczenie i symbol natury ludzkiej. No, ale tu czyha na czlowieka pułapka, bo kontakt społeczny musi się odbywać twarz w twarz, oko w oko. A w przypadku człowieka wchłoniętego przez internet, traci on szansę rozwijania swego wnętrza, bo internetowe obrazki nie wchodzą do wnętrza umysłu, migają mu tylko przed oczami i gasną po wygaszeniu ekranu.
Proszę, przy okazji, zwrócić uwagę na ciekawą sekwencję wydarzeń w skali ewolucyjnej - u naszych małpich przodków potrzeba kontaktu z innymi członkami grupy wyraża się przez iskanie. Wraz z powiększaniem się grupy, iskanie przestaje wystarczać i lepszym rozwiązaniem do nawiązania i utrzymania kontaktu staje się wynalazek mowy, bo można zwracać się do większego grona i wymieniać więcej informacji. W tej chwili do gry wchodzi internet, który umożliwia jeszcze więcej kontaktów, ale nie są to kontakty twarzą w twarz. Cekawe co z tego wyniknie. Badania psychologów i neurobiologów są alarmujące.
Okazuje się w ten sposób, że młodzi poszukują własnej duszy, która w ich odczuciu surfuje gdzieś po internecie. Żeby było zabawniej, to w tym scientystycznym, stechnologizowanym świecie nagle zaktualizowało się chrześcijańskie pojęcie duszy, która przecież jest bytem zewnętrznym względem materialnego ciała. Co za niespodzianki przynosi nam ta najnowsza technologia.
Tu nie ma cudów, technologia nie tylko nie pomoże, lecz zaszkodzi, o czym pisze niemiecki neurobiolog i psychiatra, Manfred Spitzer.
Tak więc kieruję ostrzeżenie, szczególnie do panów, bardzo podatnych na maipulacje - uważajcie by wam ktoś nie zaimplantował sprefabrykowanej duszy w waszym umyśle. Technologia obecnie na to pozwala, a ostatnie radykalnie polaryzujące społeczności konflikty polityczne to potwierdzają.
Okazuje się w ten sposób, że młodzi poszukują własnej duszy, która w ich odczuciu surfuje gdzieś po internecie. Żeby było zabawniej, to w tym scientystycznym, stechnologizowanym świecie nagle zaktualizowało się chrześcijańskie pojęcie duszy, która przecież jest bytem zewnętrznym względem materialnego ciała. Co za niespodzianki przynosi nam ta najnowsza technologia.
Tu nie ma cudów, technologia nie tylko nie pomoże, lecz zaszkodzi, o czym pisze niemiecki neurobiolog i psychiatra, Manfred Spitzer.
Tak więc kieruję ostrzeżenie, szczególnie do panów, bardzo podatnych na maipulacje - uważajcie by wam ktoś nie zaimplantował sprefabrykowanej duszy w waszym umyśle. Technologia obecnie na to pozwala, a ostatnie radykalnie polaryzujące społeczności konflikty polityczne to potwierdzają.
Odrzuć, chopie, teorię ewolucji, a życie stanie się prostsze. Jest przystosowanie w obrębie gatunku, ale przekształcania jednego gatunku w drugi nie ma i nie było. Z wilka, szakala czy psa dingo można ostatecznie wyprowadzić mopsa, ale ryby czy ptaka z niego nie zmajstrujesz. A piszę przecież o rozumnym i metodycznym działaniu człowieka, podczas gdy ewolucja zakłada całkiem losowe i chaotyczne mutacje. Jak ktoś chce wierzyć, ża ma małpich przodków, a jego najdawniejsi antenaci byli jednokomórkowymi bakteriami, to droga wolna. Ma do tego prawo. Na szczęście teoria ewolucji to właśnie t e o r i a, a nie twierdzenie, prawo, czy zasada. Jest twierdzenie Pitagorasa, prawo Ohma*, zasada dynamiki Newtona i jest teoria ewolucji.
*nie wychodź z doma bez łoma
*nie wychodź z doma bez łoma
raven
Nie dostrzegasz efektów ewolucji bo żyjesz zbyt krótko, w cyklu 50 letnim, co w takim cyklu można dostrzec i ta ignoranc ja wynika z naturalnej krótkiej perspektywy. Co gorsza, nie zauważasz zmian kulturowych, które następują znacznie szybciej, bo tempo zmian technologicznych zagłusza percepcję.
A już o zmianach w skali kosmicznej szkoda mówić - przecież pierwiastki, takie jakie znasz, wyewoluowały w toku przekształcania gwiezdnej materii.
Odrzucanie teorii ewolucji jest efektem zlewicowania umysłu, bo to lewactwo głównie notuje anynaukowy odjazd. Nie ma natury ludzkiej, nie ma płci, nie ma rozumu.
I np czym wyjaśnisz obecność w naszym genomie niektórych cech neandertalczyka ? Może powiesz, że neandertalczycy nie istnieli ? Zatykanie oczu i uszy na fakty do niczego nie prowadzi. Ludzie znają tylko takie pojęcia jak "lodówka" czy "stół", bo go można wstawić lub wywalić, ale gorzej jest już z pojęciem "krowa", bo po co komu krowa, kiedy mleko jest z supermarketu. Więc krowa staje się powoli pojęciem z dziedziny fantastyki.
Do tego prowadzi ten typ myślenia. A wystarczyłoby wyjść na łąkę, że by zobaczyć i krowę i różne gatunki wierzby, które wyewoulowały z gatunku pierwotnego. Ale łąk już nie ma, więc nie ma i krów.
Więcej realizmu, człowieku, mniej wirtualu.
Nie dostrzegasz efektów ewolucji bo żyjesz zbyt krótko, w cyklu 50 letnim, co w takim cyklu można dostrzec i ta ignoranc ja wynika z naturalnej krótkiej perspektywy. Co gorsza, nie zauważasz zmian kulturowych, które następują znacznie szybciej, bo tempo zmian technologicznych zagłusza percepcję.
A już o zmianach w skali kosmicznej szkoda mówić - przecież pierwiastki, takie jakie znasz, wyewoluowały w toku przekształcania gwiezdnej materii.
Odrzucanie teorii ewolucji jest efektem zlewicowania umysłu, bo to lewactwo głównie notuje anynaukowy odjazd. Nie ma natury ludzkiej, nie ma płci, nie ma rozumu.
I np czym wyjaśnisz obecność w naszym genomie niektórych cech neandertalczyka ? Może powiesz, że neandertalczycy nie istnieli ? Zatykanie oczu i uszy na fakty do niczego nie prowadzi. Ludzie znają tylko takie pojęcia jak "lodówka" czy "stół", bo go można wstawić lub wywalić, ale gorzej jest już z pojęciem "krowa", bo po co komu krowa, kiedy mleko jest z supermarketu. Więc krowa staje się powoli pojęciem z dziedziny fantastyki.
Do tego prowadzi ten typ myślenia. A wystarczyłoby wyjść na łąkę, że by zobaczyć i krowę i różne gatunki wierzby, które wyewoulowały z gatunku pierwotnego. Ale łąk już nie ma, więc nie ma i krów.
Więcej realizmu, człowieku, mniej wirtualu.
Nie wprowadzaj w zakłopotanie lewicowej części forum, bo z powodu niechęci do Twej twórczości zacznie ona wątpić w dogmat ewolucji. Wszystko Ci się plącze. Wiara w ewolucję jest ściśle sprzężona z ateizmem i lewicowym światopoglądem. Prawicowi konserwatyści wczytują się w biblijny opis stworzenia i na jego podstawie próbują tworzyć teorie powstania i rozwoju życia na Ziemi. Oczywiście nikt, poza ortodoksyjnymi żydami, nie zakłada stworzenia świata w 6 dni. Są to pewne symbole, jednak jasno wynika z nich, że Ziemia została zasiedlona wieloma różnymi gatunkami. Są też bardzo ciekawe teorie, ze dokonali tego przedstawiciele rozwiniętej cywilizacji pozaziemskiej, ale niczego one nie rozwiązują, bo natychmiast rodzi się pytanie o początki tamtych cywilizacji.
Neandertalczycy pewnie istnieli. I pewnie byli ludźmi. To jest jeszcze inaczej. Z punktu widzenia biologii człowiek nie pochodzi od małpy, tylko po prostu jest małpą. Pytanie o człowieczeństwo musi zahaczyć już o sprawy duchowe. Tradycyjnie w kolejce pomyśle o tym, co czyni nas ludźmi. Bo to świetne pytanie. Naprawdę piękne pytanie. Pierwsze, co mi przyszło do głowy to zdolność do miłości (i nienawiści bo tu taoizm ma rację, jest pewien dualizm w świecie), wolna wola oraz zdolność do zaparcia się samego siebie i przebaczania. Całą resztę, czyli wszystko co związane z genialnym mózgiem człowieka można do pewnego stopnia obalić posiłkując się małpami człekokształtnymi i delfinami.
Człowiek pojawił się zatem wtedy, kiedy Stwórca wlał w niego miłość, wolną wolę i zdolność do altruistycznego poświęcenia wszystkiego łącznie z życiem. Czy istota ta wyglądała jak neandertalczyk, czy jak Adam z fresku Michała Anioła, czy była czarnoskóra, skośnooka czy jaka tam jeszcze - to już kwestia drugorzędna. Oczywiście mogło się zdarzyć, że to "wlanie" nastąpiło na pewnym etapie ewolucji. Do końca tego nie neguję, ale niespecjalnie w to wierzę. Myślę sobie, że świat po prostu był kiedyś zupełnie inny. Został diametralnie zmieniony na skutek zła, a cezurą, która nie pozwala nam nawet domyślać się, jak to kiedyś było poukładane, jest potop. Bo wspomnienie wielkiego potopu zostało żywe w wielu kulturach i w wielu zakątkach kuli ziemskiej.
Ale jest dobra nowina. Pieczęcie zła są już dawno się rozpadły. Teraz tylko czekamy.
https://www.youtube.com/watch?v=_Jtpf8N5IDE
Neandertalczycy pewnie istnieli. I pewnie byli ludźmi. To jest jeszcze inaczej. Z punktu widzenia biologii człowiek nie pochodzi od małpy, tylko po prostu jest małpą. Pytanie o człowieczeństwo musi zahaczyć już o sprawy duchowe. Tradycyjnie w kolejce pomyśle o tym, co czyni nas ludźmi. Bo to świetne pytanie. Naprawdę piękne pytanie. Pierwsze, co mi przyszło do głowy to zdolność do miłości (i nienawiści bo tu taoizm ma rację, jest pewien dualizm w świecie), wolna wola oraz zdolność do zaparcia się samego siebie i przebaczania. Całą resztę, czyli wszystko co związane z genialnym mózgiem człowieka można do pewnego stopnia obalić posiłkując się małpami człekokształtnymi i delfinami.
Człowiek pojawił się zatem wtedy, kiedy Stwórca wlał w niego miłość, wolną wolę i zdolność do altruistycznego poświęcenia wszystkiego łącznie z życiem. Czy istota ta wyglądała jak neandertalczyk, czy jak Adam z fresku Michała Anioła, czy była czarnoskóra, skośnooka czy jaka tam jeszcze - to już kwestia drugorzędna. Oczywiście mogło się zdarzyć, że to "wlanie" nastąpiło na pewnym etapie ewolucji. Do końca tego nie neguję, ale niespecjalnie w to wierzę. Myślę sobie, że świat po prostu był kiedyś zupełnie inny. Został diametralnie zmieniony na skutek zła, a cezurą, która nie pozwala nam nawet domyślać się, jak to kiedyś było poukładane, jest potop. Bo wspomnienie wielkiego potopu zostało żywe w wielu kulturach i w wielu zakątkach kuli ziemskiej.
Ale jest dobra nowina. Pieczęcie zła są już dawno się rozpadły. Teraz tylko czekamy.
https://www.youtube.com/watch?v=_Jtpf8N5IDE
raven
Jesteś więźniem języka.
Jak większośc ludzi, widzisz świat poprzez język, czego w języku nie ma , nie dostrzegasz, bo wypada to z pola świadomości. Ponadto, jak większość ludzi, żywisz się odległymi skutkami zasadniczych przyczyn, które ci też znikają z pola widzenia, mówiąc krótko, budujesz dom poczynając od dymu z komina.
Tymczasem cywilizacja Zachodu, bazująca na chrześcijaństwie i kulturze greckiej, stworzyła pewną prorozwojową przestrzeń spoleczną, w której dominującą rolę odgrywają relacje zasadnicze - prawda, miłość i wolność. Tu na Zachodzie refleksja religijna wynikająca z ciekawości i konieczności życia w grupie, stała się podstawą rozwoju nauki a politpoprawność rządząca systemem demoliberalnym ogranicza naukę do kwestii technologicznych, ograniczając badania społeczne czy humanistyczne. I Ty w ten schemat demoliberalny wchodzisz, niezależnie od tego jak to będziesz tłumaczył. Zmienność jest cechą naturalną, bo obiekty materialne wchodzą w bezustanne relacje między sobą, czemu towarzyszy utrata energii wywołująca procesy rozpadu i zmiany lub też procesy koncentracji, ale ja nie jestem kosmologiem, bym to wszystko mógł wyjaśnić do końca.
To co czyni nas ludźmi to, jak pisałem, jest sieć relacji w jakie wchodzimy, takie jak >> prawda, miłość i wolność
Jesteś więźniem języka.
Jak większośc ludzi, widzisz świat poprzez język, czego w języku nie ma , nie dostrzegasz, bo wypada to z pola świadomości. Ponadto, jak większość ludzi, żywisz się odległymi skutkami zasadniczych przyczyn, które ci też znikają z pola widzenia, mówiąc krótko, budujesz dom poczynając od dymu z komina.
Tymczasem cywilizacja Zachodu, bazująca na chrześcijaństwie i kulturze greckiej, stworzyła pewną prorozwojową przestrzeń spoleczną, w której dominującą rolę odgrywają relacje zasadnicze - prawda, miłość i wolność. Tu na Zachodzie refleksja religijna wynikająca z ciekawości i konieczności życia w grupie, stała się podstawą rozwoju nauki a politpoprawność rządząca systemem demoliberalnym ogranicza naukę do kwestii technologicznych, ograniczając badania społeczne czy humanistyczne. I Ty w ten schemat demoliberalny wchodzisz, niezależnie od tego jak to będziesz tłumaczył. Zmienność jest cechą naturalną, bo obiekty materialne wchodzą w bezustanne relacje między sobą, czemu towarzyszy utrata energii wywołująca procesy rozpadu i zmiany lub też procesy koncentracji, ale ja nie jestem kosmologiem, bym to wszystko mógł wyjaśnić do końca.
To co czyni nas ludźmi to, jak pisałem, jest sieć relacji w jakie wchodzimy, takie jak >> prawda, miłość i wolność
raven
... a tu ewolucję można obserwować na bieżąco. Noworodek ma tylko ograniczony kod biologiczny i tylko dzięki relacjom w rodzinie i grupie staje się czlowiekiem pełnym.
Nudzi mnie powtarzanie takich już banalnych tez, dość dobrze opracowanych przez naukowców. Odwracanie się od nauki jest specjalnośćią lewactwa. Bo jest to odwracanie się od poszukiwania prawdy, bo jak wiadomo, prawda w oczy kole. Więc się, ludzie, nawracajcie.
Sto, tysiąć razy pisałem o roli relacji w rozwoju człowieka, ale wy czytać nie potraficie. Sugeruję lekturę prac Manfreda Spitzera, który zajmuje się społecznymi szkodami nadmiernego rozwoju technologii i wpływu internetu na umysł.
I proszę mi nie mieszać do dyskusji Stwórcy. Z prostej przyczyny metodologicznej. Naukowiec, gdy analizuje zjawiska bilogicznie, nie prowadzi równoległe analizy chemicznej czy fizycznej bo nie miesza się porządków badawczych. Dopiero po oddzielnym zbadaniu aspektów biologicznych, chemicznych czy fizycznych, można przeprowadzić porównanie wyników i próbować je powiązać w całość. Dopiero potem, a nie przed czy w trakcie badania i podobnie nie mieszamy badań teologicznych z badaniami naukowymi. Prowadzono badania całunu turyńskiego z zachowaniem wszystkich rygorów naukowych, ale żadna instytucja Kościoła nie stwierdziła, że definitywnie wiadomo skąd ten całun się wziął. Całun pozostaje relikwią ze sfery wiary, bo muszą być zachowane rygory metodologiczne by nie mieszać porządków. A jak komuś nauka zakłóca wiarę, to znaczy, że ma słabą wiarę i że nie bardzo zna naukę.
I zalecam więcej wiary we wszechmoc Stwórcy, bo tego typu dywagacje ograniczonego ludzkiego umysłu tej wszechmocy zaprzeczają.
... a tu ewolucję można obserwować na bieżąco. Noworodek ma tylko ograniczony kod biologiczny i tylko dzięki relacjom w rodzinie i grupie staje się czlowiekiem pełnym.
Nudzi mnie powtarzanie takich już banalnych tez, dość dobrze opracowanych przez naukowców. Odwracanie się od nauki jest specjalnośćią lewactwa. Bo jest to odwracanie się od poszukiwania prawdy, bo jak wiadomo, prawda w oczy kole. Więc się, ludzie, nawracajcie.
Sto, tysiąć razy pisałem o roli relacji w rozwoju człowieka, ale wy czytać nie potraficie. Sugeruję lekturę prac Manfreda Spitzera, który zajmuje się społecznymi szkodami nadmiernego rozwoju technologii i wpływu internetu na umysł.
I proszę mi nie mieszać do dyskusji Stwórcy. Z prostej przyczyny metodologicznej. Naukowiec, gdy analizuje zjawiska bilogicznie, nie prowadzi równoległe analizy chemicznej czy fizycznej bo nie miesza się porządków badawczych. Dopiero po oddzielnym zbadaniu aspektów biologicznych, chemicznych czy fizycznych, można przeprowadzić porównanie wyników i próbować je powiązać w całość. Dopiero potem, a nie przed czy w trakcie badania i podobnie nie mieszamy badań teologicznych z badaniami naukowymi. Prowadzono badania całunu turyńskiego z zachowaniem wszystkich rygorów naukowych, ale żadna instytucja Kościoła nie stwierdziła, że definitywnie wiadomo skąd ten całun się wziął. Całun pozostaje relikwią ze sfery wiary, bo muszą być zachowane rygory metodologiczne by nie mieszać porządków. A jak komuś nauka zakłóca wiarę, to znaczy, że ma słabą wiarę i że nie bardzo zna naukę.
I zalecam więcej wiary we wszechmoc Stwórcy, bo tego typu dywagacje ograniczonego ludzkiego umysłu tej wszechmocy zaprzeczają.
To zależy. Jak naukowiec sięga do początku świata i życia na Ziemi to pewnych tematów nie uniknie. Dobra, nieważne. Zrozumiałem właśnie, że piszemy o różnych sprawach. Ja o Darwinie a ty o zmianach w ludzkiej psychice. I jedno i drugie można nazwać ewolucją, ale ciężko gadać o jednym i o drugim jednocześnie. Z całunem jest dokładnie tak, jak z badaniem powstania i rozwoju życia. W pewnym momencie naukowiec może powiedzieć tylko: na obecnym poziomie rozwoju nauka nie jest w stanie tego wyjaśnić. Można sprawę zamknąć do archiwum, albo można właśnie wtedy pomieszać porządki i dalej pójść już tylko w kluczu religijnym. Zresztą taki np. Tomasz z Akwinu całkiem sprawnie łączył te dwa porządki. Co dla zmysłów niepojęte, niech dopełni wiara w nas - mało kto wie, że to właśnie jego słowa. Bardzo, bardzo stara pieśń. Ale pisał też dzieła bardziej naukowe.
https://www.youtube.com/watch?v=UxoMqQBJeLQ
https://www.youtube.com/watch?v=UxoMqQBJeLQ
raven
Nie odnosisz się do podstawowych faktów krok po kroku np do tego jak noworodek się rozwija. Te mechanizmy, które spawiają,że noworodek się rozwija, pojawiły się przecież w toku ewolucji i miały nie tylko indywidualny ale także gatunkowy wymiar. Ignorując jedno, nie jesteś w stanie wjaśnić drugiego. Polecam "Inteligencję społeczną" Daniela Golemana i "Kto tu rządzi - ja czy mój mózg" Michaela Gazzanigi.
Nie odnosisz się do podstawowych faktów krok po kroku np do tego jak noworodek się rozwija. Te mechanizmy, które spawiają,że noworodek się rozwija, pojawiły się przecież w toku ewolucji i miały nie tylko indywidualny ale także gatunkowy wymiar. Ignorując jedno, nie jesteś w stanie wjaśnić drugiego. Polecam "Inteligencję społeczną" Daniela Golemana i "Kto tu rządzi - ja czy mój mózg" Michaela Gazzanigi.