To są tematy, któym całe sobory poświęcano i ludzie doktoryzowali się z nich. I my tu teraz mamy wszystko sobie wyjaśnić.
To nie jest ludzki pomysł, ze Jezus nie przyszedł tak jak powróci....
rozwiń
To są tematy, któym całe sobory poświęcano i ludzie doktoryzowali się z nich. I my tu teraz mamy wszystko sobie wyjaśnić.
To nie jest ludzki pomysł, ze Jezus nie przyszedł tak jak powróci. Nie pojawił się na obłoku jako król wielki i potężny. Sam Bóg uczynił Maryję pośredniczką swojego przyjścia. jako dziecko się pojawił, całkowicie zdane na łaskę matki. Wcześniej nawet, poczęty został bo powiedziała "fiat" czyli niech się stanie. Sam ją na pośredniczkę wybrał, my Go staramy się zrozumieć i naśladować jedynie.
Wniebowizięcie jest jedną z najstarszych prawd pozabiblijnych. Tylko, że tradycja Kościoła jest starsza niż Biblia. Kanon ostateczny to jest sobór trydencki. XVI wiek zaledwie. A przekazy o Wniebowzięciu to są same początki chrześcijaństwa. I u prawosławnych ta wiara była zawsze obecna i u katolików. Róznią się te interpretacje szczególami i dokładnym miejscem, prawosławni bardziej zaśnięcie akcentują, mają w Ziemi Świątynię rzekomo w miejscu, w którym to się stało, a katolicy twierdzą, ze to było gdzie indziej. prawdopodobnie ten sam Anioł po Maryję przyszedł, co był obecny przy zwiastowaniu, czyli Gabriel. W pewnym momencie papież pryklepał to, co cały Kościół wiedział od zawsze. Protestanci to zaczęli kwestionować dopiero po Lutrze, czy też jakiś XVI wiek.
Czyściec wynika głównie ze słów Jezusa: "Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym". Te słowa Kościół zrozumiał, że są grzechy, z których oczyszczenie odbędzie się po śmierci. W II księdze machabejskiej jest też fragment, w którym król zarządził modły i ofiary za zmarłych. Nie wiem, czy cokolwiek optymistycznego i dobrego dla człowieka byłoby gdyby odebrać ludziom tę nadzieję, że msze i modlitwy za duszę zmarłych mają ogromny sens. Dla mnie to nie jest Dobra Nowina tylko smutna i beznadziejna.
Objawienia nie są niezbędne do zbawienia. Z reguły Kościół jest ostrożny. W sumie to są fascynujące historie i dużo tracisz potępiając w czambuł. Fatima jest pasjonująca, Kibeho gdzie w pewnym momencie Piękna Pani bardzo posmutniała, a niedługo Hutu wyrżnęłi Tutsi maczetami, Akita, Gietrzwałd, Lourdes przecież.. Tam nie ma nic demonicznego. Może Medjugorie być demoniczne, Garabandal raczej było demoniczne. Trudna sprawa. Generalnie mam wrażenie, ze objawienia bardziej do kobiet trafiaja, ja głowy nie dam za to. Ale Dzienniczek Faustyny polecam. To wbrew pozorom bardzo męska literatura. Panu Romanowi Klusce pomógł. Zaś rotmistrza Pileckiego by nie było w tym kształcie gdyby nie "O naśladowaniu Chrystusa" Tomasza a Kempis. To też był mistyk i miewał objawienia.
Królową Polski Maryja nazwała się sama. Włoskiego jezuitę Juliusza Mancinellego poprosiła, by tak Ją nazywać. Generalnie to jest też niczyja zasługa, że Bóg powierzył pewne dziejowe zadanie Narodowi Poslkiemu. Jan Kazimierz złożył śluby, kardynał Wyszyński odnowił. Była obrona Częstochowy, a nade wszystko bitwa pod Chocimiem i odsiecz wiedeńska. Wołodyjowski wyleciał w powietrze i na kartach Sienkiewicza i naprawdę w Kamieńcu Podolskim. No jesteśmy na styku cywilizacji i byliśmy przedmurzem chrześcijaństwa i cywilizacji europejskiej, to jest geopolityczny i historyczny fakt, nie wiem, czemu tak się to wyśmiewa teraz. Byłaby Polska jako naród bez Jasnej Góry? W tym kształcie na pewno nie.
Więcej nie pamiętam, co tam było.
zobacz wątek