Odpowiadasz na:

To ja dziękuję za zaufanie. Jako badaczka mogę powiedzieć, że wykonałam swoją pracę i w związku z tym, temat Koinonii uważam za zamknięty. Przeprowadziłam wywiady, zebrałam dane i napisałam szeroko... rozwiń

To ja dziękuję za zaufanie. Jako badaczka mogę powiedzieć, że wykonałam swoją pracę i w związku z tym, temat Koinonii uważam za zamknięty. Przeprowadziłam wywiady, zebrałam dane i napisałam szeroko komentowany artykuł. Nie sądziłam, że po roku od publikacji, nadal będę odbierać telefony od osób skrzywdzonych. O czymś to świadczy. Badanie dobiegło końca, ale problem pozostał. Jedni opuścili szeregi Koinonii, inni nadal w nich trwają. Jestem również człowiekiem, który mimo analitycznego podejścia do rzeczywistości czasem pozwala sobie na bardziej osobisty komentarz. I dziś taki właśnie komentarz się nasuwa: po prostu mi Państwa żal. Słuchając Państwa historii, przeżywałam je razem z Państwem. Wielu z Was po odejściu musiało skorzystać z pomocy psychiatry i/lub psychoterapeuty. Są i tacy, którzy próbowali odebrać sobie życie. Choć zawodowo zajmuję się tematyką wspólnot religijnych i teoretycznie już nic nie powinno mnie zdziwić, to jednak wciąż nie dowierzam, jak silne mechanizmy uzależnienia potrafią tam działać. Jak to możliwe, że dorośli ludzie tak łatwo dają się wciągnąć w pewne układy, a kiedy chcą z nich wyjść, to nie wiedzą dokąd się udać i latami błądzą we mgle? Duchowość powinna być zdrowa. Gdybym miała dać jedną radę osobom wierzącym, to powiedziałabym: idźcie tam, gdzie nikt nie liczy Waszych pieniędzy. Szukajcie wspólnoty, której lider nie będzie biznesmenem zasłaniającym się nauczaniami Jezusa, a raczej człowiekiem pełnym pokory. Jeśli lider wymaga od Was regularnych datków i oczekuje podpisywania jakiejś deklaracji, to w tej sytuacji od razu powinna się Wam zapalić czerwona lampka. Jeśli jakiś kaznodzieja nachalnie wręcz promuje się w mediach społecznościowych, tworząc wokół siebie aurę guru, namawia do kupna jego książek lub/i biletu na rekolekcje z jego udziałem, a przy tym obsesyjnie fotografuje się w towarzystwie ważnych postaci katolickiej hierarchii kościelnej - uciekajcie jak najdalej. Jednym z takich showmanów jest Marcin Zieliński. Ma chłopak żyłkę do interesów. Szkoda tylko, że kosztem ludzi szukających ratunku. Jeśli przeżywacie trudności życiowe - poszukajcie psychologa/terapeuty świeckiego, który Was wysłucha i da konkretne zalecenia, zamiast wmawiać Wam zniewolenie demoniczne, co skończy się próbą egzorcyzmowania. Weryfikujcie informacje. Bądźcie krytyczni wobec tego, co Wam mówią. Nie wszystko złoto, co się świeci. Kilka dni temu zadzwonił do mnie człowiek mieszkający niegdyś na Pomorzu. Musiał zmienić miejsce zamieszkania z uwagi na konsekwencje tego, w co został wmanewrowany jeszcze jako członek omawianej wspólnoty. Ma zarzuty prokuratorskie. Sprawa jest bardzo poważna. Boi się o siebie i swoją rodzinę. To są fakty. Nie chcę wrzucać wszystkich członków Koinonii do jednego worka, bo zapewne są tam osoby szczerze oddane swojej misji. Niemniej, znając historię ojca-założyciela, śmiem wątpić, że cokolwiek zbudowane na kłamstwie przyniesie dobre owoce (https://e-sancti.net/forum/showthread.php?tid=1405&page=9). Moi Drodzy, dbajcie o siebie i swoje rodziny!

zobacz wątek
2 dni temu
EwelinaB

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry