Re: LISTOPADOWE I GRUDNIOWE Mamusie 2011 część 27
Kochane do szpitala jechałam 2.11 o 4 nad ranem, bo od 1 miałam regularne mocne skurcze co 4/5 min...przez 17 godzin chodziłam po korytarzach szpitala z bólami i coraz mocniejszymi skurczami...
rozwiń
Kochane do szpitala jechałam 2.11 o 4 nad ranem, bo od 1 miałam regularne mocne skurcze co 4/5 min...przez 17 godzin chodziłam po korytarzach szpitala z bólami i coraz mocniejszymi skurczami czekając na powiększające się rozwarcie co szło bardzo wolno, o 21.30 wylądowałam dopiero na porodówce nie mając już prawie sił, a 3.11 o godz. 00.47 na świecie pojawiła się nasza ukochana córeczka Weronika i jest zachwycająca, najukochańsza i w ogóle nie da się opisać:)
Rodziłam naturalnie, bez znieczulenia, jedynie na gazie - szczerze to nie wiem jak to przeżyłam, przy partych to myślałam, że rozjeżdża mnie czołg na najwalniejszym biegu. Miałam super położną, studentkę i dzięki niej to co przeszłam nie jest aż takie złe:))) Jedynie w pewnym momencie z bólu i w ogóle nie zrozumiałam co do mnie krzyczały i nie powstrzymałam partego i trochę pękłam, ale ponoć jest wszystko ładnie zszyte, nic mnie nie boli. Poza tym wg mnie powstrzymanie partego to jak walka z żywiołem:D
Krzyczałam, a raczej bardziej wyłam jak jakaś słonica w tą rurę z gazem - jak sobie to przypomnę to mam bekę na maksa - teraz - wtedy nie było mi do śmiechu...mojemu o mało palców nie połamałam, ale też dał radę i nie zemdlał i był ze mną przez cały czas:)
Pamiętam na daną chwilę każdy ból jaki doznałam, mam nadzieję, że to nie trauma...mój wciąż myśli o synku, ale zakochany na maksa w córeczce hehehe
Hmmm jeśli coś mi się jeszcze przypomni to napiszę;)
Małą karmię piersią i chyba coraz lepiej mi to idzie:)
Teraz czekamy na kolejne rozpakowania)))))))
zobacz wątek