Lemiro
No i mam za swoje. Kudłaty łeb niestety nie pamięta wszystkiego co powiedział. Od taki lekki Parkinson ale nie przejmuj się to u mnie w rodzinie dziedziczne. A może nazywali to schizofrenią ... eee...
rozwiń
No i mam za swoje. Kudłaty łeb niestety nie pamięta wszystkiego co powiedział. Od taki lekki Parkinson ale nie przejmuj się to u mnie w rodzinie dziedziczne. A może nazywali to schizofrenią ... eee nieważne... znalazłem na to sposób i przeanalizowałem naszą rozmowę (HA ja i analiza co to się na tym świecie wyrabia) Wiesz może i ty masz rację może i ja narzekam na świat. Co prawda takim tokiem rozumowania można by każdemu słowu i każdemu czynowi przypisać ukryte i często odmienne znaczenie ale to nieważne. Jak chcesz to przyjmij do wiadomości że nie czuję się pokrzywdzony przez to że wieje wiatr... oczywiście w przenośni.. Broń Boch w dosłownym tego słowa rozumieniu.
I po raz kolejny mam za swoje...hehe he... coś niecoś o podświadomym poczuciu winy, lękach... ojej... ojej... (przepraszam nie śmieje się z ciebie ale przyszła mi do głowy pewna analogia od mojego znajomego lekarza którego w autobusie pouczała jedna kobieta o działaniu leku (o którym nb. prowadziłem z nim dyskusję)... ojej...hi hi Mam za swoje.
Nie można winić wiatru z to że wieje (w dosłownym i nie dosłownym tego słowa znaczeniu). Wiesz co do wychowania, ideologii itp.. to jakieś dziesięć lat temu... wróć dwanaście zrozumiałem że coś jest nie tak i muszę zmienić swoje dotychczasowe ja. Była to droga przez piekło.. prawie dosłownie... na szczęście nie szedłem sam i choć wraz z ze zwierzem przeszedłem jej znaczny kawałek ( tak samo jak on błądząc i mieszając nasze losy) to znacząco różnię się od tego kim byłem kiedyś i wszystko, lub prawie wszystko co mówię, mówię świadomie... Droga ta zresztą nie skończyła się i nie skończy chyba aż do śmierci. Myślę że Zwierzu masz te samo zdanie, bo choć kroczymy po różnych już ścieżkach to idziemy w podobnym kierunku i dla tego nie sądzę abyśmy się kiedykolwiek pozabijali. Ot czasem (częściej niż byśmy chcieli) powarczymy na siebie ale to wszystko.
Tak więc mam na dzieje iż rozumiesz iż nie istnieje dla mnie coś takiego jak „podły los” . Istnieją przeciwności. Ale tak już jest bez podtekstów. Tak jak życie ze świadomością tego iż w końcu i tak umrzemy. Co do wilka to nie poza a metafora. Subtelna różnica. Wiesz najlepiej żeby mnie zrozumieć trzeba by zanurzyć się w tą moją prywatną odrobinę szaleństwa.
Co do wiary w boga to jest to moja prywatna rozmowa między Mną a Nim. Jeśli może coś ci podpowiedzieć to może fakt iż kiedyś miałem zostać księdzem. To jednak nie oznacza i proszę mi tu od razu nie wyjeżdżać z najbardziej prozaicznymi teoriami o kryzysie wiary itp. Z psychologią mam tyle odczynienia jak w tym nieśmiertelnym dowcipie „lekarzu najpierw lecz się sam” i innym z mojej branży „ ty czujesz się dobrze a ja?”
Salute!
Uśmiechnięty pod wąsem choć lekko skacowany
zobacz wątek