Re: MAJOWE MAMY Z MALUSZKAMI 2010 CZ.19(48)
Jagoda dzięki za chęć pomocy, ale ja jestem ponad 50km od Trójmiasta :)
Jakoś to będzie. W końcu to tylko tydzień, a nie miesiąc :) A po tygodniu brud sam odpada ;> Nie no nie...
rozwiń
Jagoda dzięki za chęć pomocy, ale ja jestem ponad 50km od Trójmiasta :)
Jakoś to będzie. W końcu to tylko tydzień, a nie miesiąc :) A po tygodniu brud sam odpada ;> Nie no nie powinno być problemów z nagrzaniem wody o ile będzie spokojnie drzemał w dzień. Już na starcie miałam małą awarię przy piecu. Schodzę, a tam cała piwnica pływa. Zawór dopuszczający wodę popuścił i zaworem bezpieczeństwa cały czas się lało. Poruszyłam i się zamknął. Dobrze, że nie nawalił całkiem.
Nastawiłam sobie budzik na 6 żeby napalić zanim Kuba się obudzi, a tu zonk. Zanim zasnął była 22, a od północy się zaczęło. Płacz, wrzask, prężenie się. Nie było końca, więc dałam p/bólowy. Dalej nic, a czopek dałam za mały, więc dołożyłam syrop. Jak mu przeszło to jak nakręcony latał od zabawki do zabawki. Już się uspokoił i myślałam, że zaśnie to awantura, że ma spać. Byłam tak nieprzytomna, że nie reagowałam i zasnął. Jednak jeszcze 2 razy musiałam lecieć go pogłaskać, bo już się rozkręcał przez sen. Niestety o 3:30 znów stoi w łóżeczku i płacze przerażony. Wziełam go żeby utulić, ale było tylko gorzej. Nie mógł nawet chwycić smoczka żeby się napić. Musiałam dawać mu butelkę na siłę, bo w końcu udawało mu się zassać i powoli się uspokajał. Zaniosłam go do siebie, ale nie dawał się położyć, więc lulałam go na sobie na siedząco i powoli przechodziłam do pozycji leżącej. W końcu zasnął na mnie, ale długo jeszcze się zanosił i co chwila popłakiwał przez sen. Na szczęście głaskanie go uspokajało. Patrzę na zegarek, a tam zaraz 6 :/ Wyłączyłam go i zasnęłam. Dzióbek jeszcze popłakiwał i był cały spocony :(
Ja już nie mam pomysłu co mu jest. Widzę, że ma podwrażliwość SI, ale żeby to miało powodować takie wrzaski? Na ogół jest bardzo spokojny i nagle go trafia bez widocznej przyczyny. A te noce... jest coraz gorzej :( I to przewracanie się. Wczoraj jak schylił się do kwiatków, a robi to codziennie i nie ma z tym problemów, zarył w nie twarzą. Dziś znów chodzi jak marynarz na statku :/
No a w szpitalu to faktycznie ciężko. Z sali wyjść nie można, a w niej 5 dzieci i 7 rodziców w dzień. Istne szaleństwo. Dobrze, że pogoda dopisywała i mogłam wymknąć się z nim na krótkie spacerki do parku, gdzie gonił gołębie. Inaczej oboje byśmy oszaleli. Najbardziej bałam się czy polubi szpitalne łóżko, bo on ma takie turystyczne z siatką, ale podobało mu się bycie tak wysoko. Nie było też problemów z kąpielą choć woda uciekała z wanienki i trzeba było używać prysznica, którego do tej pory się bał. Chyba obecność dzieci odwracała jego uwagę od niedogodności :)
Lecę do pieca.
zobacz wątek