Re: MAMUSIE GRUDNIOWE 2010... CZ.13
ja piłam herbatę z liści malin od 2 tygodni przed porodem - a na tydzień przed brałam również olejek z wieziołka...
około 23 zaczęły sączyć mi się wody... obudziłam męża, wzięłam prysznic i...
rozwiń
ja piłam herbatę z liści malin od 2 tygodni przed porodem - a na tydzień przed brałam również olejek z wieziołka...
około 23 zaczęły sączyć mi się wody... obudziłam męża, wzięłam prysznic i byłam gotowa :) pojechałam do szpitala i ponieważ nie miałam skurczy miałam jechać do domu... nim mnie jednak puścili zrobili mi KTG - w trakcie którego zaczęłam mieć skurcze - co 4 minuty... dlatego zostawili mnie w szpitalu - ale wysłali na inny oddział... na obserwację... skurcze 4 minutowe męczyły mnie do koło 9 rano... i w końcu ustały! Położna stwierdziła, że organizm jest zmęczony i chce nabrać siły więc mam iść spać... około 11 byłam już gotowa... ale te cholery wcale nie myślały aby mnie wysłać na porodówkę na obiecane wywołanie... o 11.30 dostałam histerii i płakałam tak długo, aż mi nie obiecali, że mnie wyślą na porodówkę... kazali tylko zjeść obiad abym miała siłę na poród... w końcu po posiłku wysłano mnie na dół... przyszedł lekarz i mi powiedział, że on nie wie kto mi powiedział, że po 12 godzinach będą mi poród wywoływać bo oni to robią po 24 od odejścia wód! I jak będą za szybko pospieszać to skończy się to cesarką... ale dadzą mi najpierw tabletkę... lekarz kazał położnej sprawdzić ułożenie dziecka - główka w kanale rodnym... lekarz podszedł żeby sprawdzić i się pyta położnej - tak? gdzie jest główka? o ona no całkowicie w kanale rodnym - a on nie... to są nogi! Przytargali usg i krótka piłka... będzie cc, dziecko ułożone pośladkowa... jeszcze sprawdzili mi rozwarcie - szyjka całkowicie zamknięta! Całą noc się męczyłam - a szyjka ani drgnęła! umówili mi cc na 20 i wysłali na inny odział... gdzie miałam czekać... po 20 zabrano mnie na porodówkę...po 21 byłam na sali razem z mężem... nic nie czułam przy znieczuleniu... jak usłyszałam płacz mojej Hani od razu jak ją wyciągnęli płakałam razem z nią :) najgorsze było, że musiałam tam leżeć i czekać aż mnie pozszywają i nie mogłam jej zobaczyć... ale mąż zrobił zdjęcie i mi ją pokazał ;P po cc dowiedziałam się, że ilość płytek krwi miałam na poziomie 74tys!
w wielkim skrócie :) I mój mały żarłok jest z nami... chyba stara się nadrobić :)
zobacz wątek