Odpowiadasz na:

Re: MAMUSIE GRUDNIOWE 2010... CZ.13

opis porodu - REDŁOWO:

skórcze zaczęły mi się o 2 w nocy dnia 1 grudnia. do godziny 6 rano były bardzo nieregularne co 3- do 8 minut. W zależności od zmiany pozycji zmieniało się ich... rozwiń

opis porodu - REDŁOWO:

skórcze zaczęły mi się o 2 w nocy dnia 1 grudnia. do godziny 6 rano były bardzo nieregularne co 3- do 8 minut. W zależności od zmiany pozycji zmieniało się ich nasilenie. O 3 w nocy na papierze toaletowym pojawiła się krew, pomyślałam, że to może być czop śluzowy. Umyłam włosy - wzięłam książkę "w oczekiwaniu na dziecko" i sprawdziłam rozdział na temat porodu.

O tym, że to będzie poród przekonałam sie jednak dopiero po 6 gdy zaczęły się skórcze co 3-4 minuty, a niektóre czułam jak parte. Wtedy też obudziłam krzykiem córeczkę i trzeba było ja ubrać uspokoić oddać dziadkom i takie tam, mała jak miałam skorcze to była przerażona. na izbie wylądowaliśmy przed 7.

Skórcze były tak silne, że nie badał mnie lekarz tylko siostra, która jeszcze przed porodem mnie ogoliła, nie miałam już lewatywy - nie miałam czasu. ( ale w nocy w czasie skórczy 2 razy się wypróżniłam). Zabrali mnie na sale porodową, bo położna stwierdziła rozwarcie na 4 place, po około 20 minutach na porodówce gdy się znalazłam, badał mnie lekarz Trawiński i stwierdził pełne rozwarcie, więc podjął decyzje o przekłuciu wód. kilkanaście minut później zaczęła się kolejna faza porodu, w której już rodziłam, poród przyjmowała położna Ania Groth. Trzeba się słuchać położnej, a wtedy akcja porodowa postępuje bez problemu, no wiadomo - bólu sie nie ominie. Doktor Agnieszka zadecydowała o podaniu oksy - mimo zaawansowanej akcji porodowej, tłumaczyła to w ten sposób, że zmniejszy to krwawienie po porodzie oraz, że przyspieszy obkurczanie macicy.
Nie wiem ile było skórczy partych - może trzy - chyba nie więcej, ale byłam mocno zakręcona. w pewnym momencie położna mnie nacięła. Mąż który był przy mnie i na to patrzył, że na mojej twarzy nie pojawił się żaden grymas. Nie wiedziałam, że będę nacinana i absolutnie mnie to nie bolało. potem urodził się synek. Mąż przeciął pępowinę i jeszcze jedno delikatne parcie, aby urodzić łożysko.

Uff na szczęście całe.

Maluch na badaniach, ja jestem szyta - nic przyjemnego.

Maluch wrócił, przystawili mi go do piersi i po jakimś czasie przewózka na położnictwo. Pożegnanie z mężem - bo tam już bez niego.

Na położnictwie bardzo mile siostry pytały czy w czymś pomoc, mówiły, że gdybym chciała iść pod prysznic, to one przypilnują dzidzi. Pytały czy nie jest mi słabo i takie tam. generalnie jak tylko chciało się otrzymać pomoc, lub jej potrzebowało to nie było problemu.

Wieczorem małego wzięli na obserwację bo miał podejrzenie że coś nie halo z płuckami, oddali rano - wszystko było ok.

Dzień na położnictwie.
Śniadanko
poranna toaleta dzieci. Siostry myją dzieci pod kranem i oliwkują BALNEUM, sprawdzają pępek i ważą - oddają do ubrania. Po jakimś czasie obchód ginekologiczny i pediatryczny.
Obiadek
kilkukrotne sprawdzanie przez siostry czy wszystko ok.
kolacja
obchód
i noc.

KONIEC

zobacz wątek
14 lat temu
sbj

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry