Odpowiadasz na:

Re: gratulacje dla pq ;)

Mały śpi, trochę ogarnęłam chatę więc mam chwilę żeby naskrobać moją relację z porodu.

Na samym początku oceniam szpital w Wejherowie na 5. Jestem bardzo zadowolona z opieki, warunków... rozwiń

Mały śpi, trochę ogarnęłam chatę więc mam chwilę żeby naskrobać moją relację z porodu.

Na samym początku oceniam szpital w Wejherowie na 5. Jestem bardzo zadowolona z opieki, warunków i atmosfery tam panującej. Było kilka sytuacji, które mnie i męża zdziwiły lub zdenerwowały ale ogólnie było spoko.

A więc 3 lipca czy li w terminie miałam wizytę u mojej Ginki, która odwiedziła mnie w trakcie ktg u położnej i już mi powiedziała, że wystawia mi skierowanie do szpitala. Mały miał ułożenie miednicowe i wg usg ważył 3900, do tego łożysko uzyskało już 3-ci stopień dojrzałości i wód już miałam na granicy małowodzia.
Skurczy nie miałam. NA badaniu wyszło, że mam rozwarcie na 2 cm więc coś tam się ruszyło.

Około 12 byliśmy w szpitali na IP gdzie trzeba było wrócić do rzeczywistości czyli publiczna służba zdrowia. Odsyłanie od jednego okienka do drugiego, padający system w rejestracji i jedna pani, która rejestruje i jednoczenie odbiera telefony no i co chwilę ktos do niej przychodził zagadywać.

Do szpitala zostałam przyjęta dopiero o 14 po badaniu, usg i ktg. Lekarka z IP nie chciała mnie przyjąć na oddział bo stwierdziła, że ona nie widzi małowodzia ale zadzwoniła do innego lekarza, żeby się skonsultować i on uznał żeby mnie przyjąć.
Tak więc trafiłam na patologię, w pokoju byłam sama więc mąż spokojnie ze mną siedział do wieczora. Seria badań(krew, mocz, ktg, trąbka) O 4 w nocy połozna powiedziała mi żebym w razie czego nie jadła śniadania do obchodu bo może zapadnie decyzja o cc i lepiej żebym była na czczo.

Na obchodzie o 9 ordynator wchodzi i pyta: A pani rodzi? Ja zaskoczona pytaniem nie wiedziałam co powiedzieć. Pan stwierdził, że jestem już przeterminowana jak 1 dzień po terminie i trzeba to zakończyć. Wtedy połozne zaczęły biegać bo może anestezjolog będzie dostępny za 20 minut i wtedy musze być gotowa. Leżąc na fotelu dzwonię do męża że to dziś, a położna zakłada mi cewnik(nic przyjemnego) Ja zestresowana, że jeżeli to tak szybko będzie to mąż nie zdąży żeby zabrać moje toboły z patologii na połozniczy no i w ogóle żeby był zaraz jak mały się urodzi.

Na szczęście mąż zdążył i cała akcja zaczęła się chwilę po 11. Zawieźli mnie z całym łóżkiem na salę operacyjną a tam pełno ludzi i wszyscy uśmiechnięci. Padło pełno żartów w trakcie mojego porodu także byłam wyluzowana cały czas. Swobodnie sobie z lekarzami rozmawiałam. Raz lekarz mnie rozśmieszył, że dostanę po porodzie naklejkę dzielny pacjent. Lekarz mówi żebym nie ruszała macicą i ze mam się śmiać buzią a nie macicą ;)Lekarze i cała reszta personelu bardzo sympatyczna i cały czas informowali mnie co się dzieje jak już maluszek był na zewnatrz.
Ja poryczana, zasmarkana i mega szczęśliwa. Ktos coś się mnie pytał ale ja nie słyszałam tylko wbiłam wzrok w synka, który płakał. Jak go zbadali to przystawili mi go do twarzy to momentalnie przestał płakać i wtedy jeszcze bardziej się poryczałam.

Po zszyciu zawieźli nas na salę gdzie czekał tatuś. A ja tak leżałam 12h ruszając tylko nogami jak już zaczęłam je czuć. Tata dzielnie zajmował się synkiem, położne chwaliły że wie jak przebierać pieluchy, jak dobrze trzymać na rękach. Mieliśmy pokój tylko dla siebie i przez dwie doby mąż mieszkał z nami w szpitalu. Nie wyobrażam sobie innej opcji przy cesarce, bez męża nie poradziłabym sobie z małym. Ze sobą tez bym sobie nie poradziła bo to on pomagał mi wstawać z łóżka, to on ratował mnie pod prysznicem jak prawie odjechałam i widziałam tylko czarne plamy.

Ponieważ na nogi wstałam dopiero koło 6 dnia następnego, bo po 12h ledwo usiadłam i połozna dała mi spokój ze wstawaniem, to mały przez dobę nic nie jadł. Mówili żebym się nie martwiła bo ma zapasy. Koło 10 przyszła położna laktacyjna(super babeczka) i siedziała ze mną tak długo aż udało się choc trochę małego przystawić. Niestety był problem bo ja z płaskimi brodawkami a mały chował dolną wargę. Jedynie udawało mi się z nakładkami ale niestety pokarmu nie było więc do mojego cycka podłączyliśmy dren z mlekiem i co kilka zassań Tolka puszczałam mu ze strzykawki mleczko. W nocy nie mielismy tego drenu więc dokarmialiśmy ze strzykawki po palcu i mały ładnie spał.

Opieka w szpitalu super, połozne często zaglądały do pokoju i sprawdzały jak się miewamy. Co mnie zaskoczyło bo w sumie się nie spodziewałam to jeden z lekarzy, który dokonywał cięcia (a było dwóch za parawanem) codziennie do mnie zaglądał i pytał jak się czuję, czy są jakieś problemy, tłumaczył co się może dziać ze mną i na co zwrócić uwagę.

Jedzenie było spoko. W dzien porodu byłam tylko na kroplówkach z solą fizjologiczną i przeciwbólowych. Następnego dnia jadłam tylko suchary z herbatą oraz dostałam zadanie wypic 3 l wody. A na drugi dzień na śniadanko była zupa mleczna i chleb z dzemem, a na obiad ryba z ziemniakami i gotowaną marchewką oraz zupa jarzynowa.

Tak jak Juliett wspomniała, jest tam kilka starszych położnych które nie zawsze były miłe ale poza nimi cała reszta młodych, sympatycznych, pomocnych pań.

Cały pobyt wspominam miło i jeżeli będę rodzić drugi raz to właśnie w Wejherowie:)

zobacz wątek
13 lat temu
elfik5555

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry