Odpowiadasz na:

Re: Mamusie lipiec - sierpień 2011r. *17*

napiszę trochę bo mała mi śpia babka obok na łóżku tak chrapie,że mam ochotę walnąć ją poduszką..
w sobote byłam na ktg w invikcie wyszło ,żę mała słabo się rusza lekarz kazał jechac do... rozwiń

napiszę trochę bo mała mi śpia babka obok na łóżku tak chrapie,że mam ochotę walnąć ją poduszką..
w sobote byłam na ktg w invikcie wyszło ,żę mała słabo się rusza lekarz kazał jechac do szpitala.. no to kliniczna--- odesłali nas bo nie bylo miejsc,dzwonili na zaspę niby też brak więc wojewodzki.. na sama myśl płakałam,pojechaliśmy okazało się ze nic sie nie dzieje ale z nerwow mialam wysokie cisnienie wiec kazali mi zostac napatologii.. oddzial spoko babki tez co chwile jakas jechala na porodowkę ale czeso wracaly boakcja sie skonczyla. lekarz mi sprawdzil wody krew sie polala ale niby wszystko bylo si, mieli wypisac mnie w poniedzialek, w niedziele o 23 zazely sie skurcze pomyslalam ze im nie powiem bo mnie nie wypuszcza poza tym nie pomyslalam nawet ze to moze oznaczac poczatek bo to bylo jak na okres lekkie i takie co dlugo po dwoch godzinach ciszy w strachu ze mnie nie wypisza poszlam do piguly powiedziala ze sie dener wuje bo chce wyjsc dala codipar ikazalaisc pod prysznic z ktorego juz nie moglam wyjsc pojawił się lekarz powiedzial ze rozwarcie na2 palce iporod się zaczął ja w płacz ze nie chce tu rodzic powiedzil ze dysponują lekami odrobine zmiejszającymi bol wiec albo nażyczenie się wypisuję albo jade na gore,byla 2 w nocy zadzwonilam do meza ze rodze pani na patologi widziala jak placze zrobila mi lewatywe i odprowadzila byla kochana... atam już żeźnia..miałam skurcze jebitnie bolesne nic nie pomagalo a babki troche mnie olały, po 2 przyjechał maz starał sie jakos mi ulzyc.. wiem ze raz go ugryzłam i wykrecałam mu palce z bolu a poloznych dalej nic,kazali skakac mi na pilce ale to bolalao jeszcze bardziej wrzeszczałam klnełam nooo takiego wstydu to dawno sobie nie narobilam,wiem jedno jak sie krzyczy boli jeszcze bardziej,naprawde trzeba duzooooo oychac w czasie skurczy ale bol sprawia ze sie krzyczy a to zapowietrza i blokuje i bledne kolo,po jakims czasie kazalam mezowi isc powiedziec ze kreci mi sie w glowie to laskawie przyszly,już wydawało mi się ze przechodzi totalnie bomialam jeden skurcz na dluuuugi czas i juz widzialam jak jade znowu na patologie,notaki wkret mialam ze nie chce tam rodzic ze do konca nie wierzylam ze to juz i caly czas myslalam ze zaraz sie skonczy przejdzie i wyjde pojade na kliniczna urodzic.. polozyli mnie na worek juz zasypialam ze zmeczenia kiedy wpadla polozna i mnie podniosla by zbadac i wtedy m,asakra, odeszły mi wody gdy wstawalam widzialam ze byly zielone.. zaczelam krzyczec ze mojemu dziecku cos jest ze maja mi zrobic cesarke ze sa nienormalni no wszystko tam lecialo, w pokoju pojawilo sie z 6 osob ze sprzetem wszystkim dzwonili panikowali ze wody masakryczne a ja we wrzask ze maja w tej chwili mnie ciac nie chcialam dac cie dotknac na sile polozyli mnie na tej kozetce powiedziala ze rodze i mam przec ja juz nie mialam sily.. jakas babka na mnie krzyczala ze nauczylam sie klnac to umiem i przec i dociskala mi glowe, nie wiem jak to sie stalo ze mala wyskoczyla,pamietam tylko jeden "party" bo nie wytrzymalam i naprawde parlam.. mala plakała a ja dalej nie wierzylam,,, po chwili czulam taka pustke w sobie ze bylo to straszne nie moglam urodzic lozyska bo juz nie mialam sily i ktos nacisnał mi na brzuch wyszlo same.. to bylo straszne a wszystko trwało tylko 2,5h dla mnie to była wiecznosc.. nie dali mi dziecka szyli i na nia patrzalam (szycie to wogole mega bol i wcale nie pomagaja endorfiny szczescia ) zawieźli nanerke i tam dopiero ja widzialam,bylam tak obolala ze dalej do mnie nie docieralo ze juz po wszystkim..zawiezli na oddzial i takm podowiadywalam sie ze bylam szczesciara jakich malo... babkla rodzila 26 h po czym zrobili jej cesarke,bo juz byla to chwila krytyczna dziecko od samego poczatku bylo obwiniete 3 razy pepowina ale nikt nie odwazyl sie postawic ordynatorowi ktory kazał by wyszło dołem... kolejna miala bliźniaki jeden byl ulozony posladkowo i wczesniej mu przebil sie pecherz..jedno urodzila naturalnie w meczarniach drugie bylo zagrozone ,rowniez obwiniete pepowina i cesarka.. mecza tu ludzi okrutnie,bez znieczulenia,bez komfortu opieki,bez pewnosci ze nie zrobia czegos zle,za późno..masakra,piguly bywaja straszne,a dla kobiety po porodzie wszystko wywoluje łzy.. zostałyśmy w szpitalu bo ma infekcje przez te wody i uslyszalam kiedy wyszlam na odwiedziny do szyby zezostawili mnie w szpitalu po to bym opiekowala sie dzieckiem a nie przyjmowala gosci,inna caly czas skacze nad tymby karmic piersia,ja olalam przeszłam na butelke,laktator w ruch i nie płaczę kiedy karmię to tak na mnie patrzala i komentowala jak bym byla wyrodna.. mala przybiera je jak szalona nie chcialam przy takiej radosci plakac z bolu ktorym powoduje ochote wbiegniecia w sciane.. nie podoba mi sie opieka,nic nie idzie sie dowiedziec,jest jedna cudowna pediatra taka ruda mloda,jedna siostra do rany przyłóż wieksza blondynka i jedna na noworodkach ktora ewidentnie jest tu z powolania,reszta to masakra.. sa studenci ktorzy sa przy obchodach polozniczych,nerwowe salowe ktorym przeszkadza ze torba lezy na podlodze.. a wszystko przeradza sie w depresje bycia w tym miejscu. mam nadzieje ze w poniedzialek wyjdziemy i to byl nasz ostatni raz w tym szpitalu!

zobacz wątek
14 lat temu
iiikkkaaa

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry