Re: Mamusie listopadowo-grudniowe 2013 (8)
Cześć :) dziewuszki popsuł mi się skaner także diety nie zeskanuję ale sumiennie co dzień przepisuję po 2 dni diety w programie :D więc chwilkę poczekajcie aż przepiszę 14 dni i wtedy tym które...
rozwiń
Cześć :) dziewuszki popsuł mi się skaner także diety nie zeskanuję ale sumiennie co dzień przepisuję po 2 dni diety w programie :D więc chwilkę poczekajcie aż przepiszę 14 dni i wtedy tym które chciały prześlę :) cierpliwości :)
Witam mową mamuśkę listopadową i gratuluję córeczki :)
Trochę dziewuszek się posypało więc chłopcy w przyszłości znajdą żoneczki :)
Paniqa spokojnie... będzie dobrze... ja mimo że już kończę 25 tydzień póki co to jestem oazą spokoju... sama siebie nie poznaję... mam powtórkę jak już pisałam z obrony magisterki...też był to jedyny mój egzamin w życiu który zdawałam na luzie... w sumie ślub też brałam bez tremy i stresu...ale co do porodu byłam zawsze mega panikarą...i myślałam że w dniu w którym okaże się że jestem w ciąży to do dnia rozwiązania będę się nakręcać, stresować i wypompowywać psychicznie...Kilka dni temu bratowa próbowała usilnie mnie wystraszyć porodem...że to tyle trwa, boli, że to nacięcie tu pęknięcie, tu ból tu coś tam tu coś tam... i się zdenerwowałam i jej powiedziałam że ,,sorry ale poród jest sprawą indywidualną i nie uda ci się mnie nastraszyc ani nakręcić negatywnie tylko dlatego że twój nie był idealnie prosty i bezbolesny"...trochę widziałam że poszło jej w pięty... swoją drogą uważam to za chamstwo z jej strony... Jakoś ja jej nie wkręcałam przed jej porodem czegóż to się na praktykach na położnictwie naoglądałam itp itd... uważam że straszenie przyszłych położnic jest mega wredne i chamskie... każda z nas w sobie odczuwa obawy, lęk i stresuje się na swój sposób...nie trzeba by dodatkowo ktoś nam prawił kazania i próbował sterroryzować porodem... Mega się zbulwersowałam jej zachowaniem...
Co do porodów rodzinnych sama nie wiem... Mój mąż jest słabym zawodnikiem jeśli chodzi o zapach szpitala i widok krwi... na własnym pobraniu krwi potrafi zemdleć... Wiem że od początku nie chciał być przy tym... Z tego też względu wybrałam na poród Swissmed... Wiem że psychicznie sama potrafię się ogarnąć...i chyba wole być sama niż z koleżanką czy mamą którym przez przypadek coś nawtykam z bólu a potem będę żałować... Mąż jeśli się zdecyduje być to ok...ale nic na siłę...bo nie chce żeby potem miał traumę przed kolejnym dzieckiem...albo wizytą w szpitalu... Chociaż powiem wam że ost jakaś moc psychiczna we mnie wstąpiła i tak sobie myślę że może i mogła bym dać radę urodzic byle gdzie byle by dziecko było zdrowe :D i ja sobie to tłumaczę tak że 9 msc dreptamy w ciąży a poród to maks doba-dwie mikro ,,masakry" czyli pikuś patrząc na to tak że po tym wysiłku będziemy miały nasze pociechy już na całe życie :D
Też jak zwykle się rozpisałam :)
zobacz wątek