Re: Mamusie listopadowo-grudniowe 2016 (3)
Ja tam jem i wędzonego łososia i wędzoną makrelę - z innymi rybami niż wędzone u mnie ciężko, bo pieczonej nie lubię, a po smażonej nie chce mi się chaty wietrzyć, więc jej nie robię nigdy - w...
rozwiń
Ja tam jem i wędzonego łososia i wędzoną makrelę - z innymi rybami niż wędzone u mnie ciężko, bo pieczonej nie lubię, a po smażonej nie chce mi się chaty wietrzyć, więc jej nie robię nigdy - w knajpach natomiast nie ufam nikomu na tyle, żeby rybę zamówić :P Jadę w piątek do rodziców to podskoczę do Unieścia na przystań po dorsza wędzonego, który w momencie zakupu jest jeszcze ciepły, już kilka lat za mną chodzi wspomnienie jego smaku :)
W ogóle raz zrobiłam numer, bo kupiłam u nas w mięsnym taką przepyszną swojską metkę bez żadnych niezdrowych dodatków i jadłam ze smakiem dopóki mój wybawca nie walnął czegoś w stylu "a Ty nie miałaś nie jeść surowego mięsa?" miałam na nią taką chęć, że mózg mi się odłączył od reszty i nie pomyślałam o tym z czego metkę się robi :)
a czemu miałybyśmy nie móc mascarpone? przecież to z pasteryzowanego i nie jest pleśniowe :)
Powiem Wam, że po tych wczorajszych przeżyciach mam dziś taki dobry humor i nastrój fajny, że albo tak odreagowuję stres, albo rzeczywiście się uspokoiłam - SOR lepszy niż prozac :P
zobacz wątek