Re: Mamusie majowo-czerwcowe 2014 *9*
a ja poniekąd zgadzam się z ewwą. tzn. chodzi mi o to, że wiele zależy od nas. Owszem wiadomo że są wyjątki i jakkolwiek byś się nie starała to ta druga strona po prostu będzie wredną s*ką i tyle...
rozwiń
a ja poniekąd zgadzam się z ewwą. tzn. chodzi mi o to, że wiele zależy od nas. Owszem wiadomo że są wyjątki i jakkolwiek byś się nie starała to ta druga strona po prostu będzie wredną s*ką i tyle :/ Ale myślę, że to tylko wyjątki potwierdzające regułę. Mi przy porodzie Bartka szyjka za cholerkę nie chciała puścić (tzn. otworzyć się) i ani oxy, ani masaże (nikomu ich nie życzę - gorsze od bóli porodowych) ani inne "zabiegi" nie pomagały. I miałam położną, która mi tłumaczyła co i jak i dlaczego dzieje się tak a nie inaczej. I kiedy zaczęły się parte (jak mówi laguna dziecko samo chciało wyjść) to właśnie położna na spokojnie powiedziała mi co mam robić, bo za cholerę nie wolno mi było przeć. To by się źle skończyło dla mnie i mogłoby się źle skończyć dla synka. Udało mi się to przetrwać i ostatecznie trafiłam na cesarkę. Także nie mówcie, że zawsze rodząca wie lepiej jak się powinna zachowywać i co w danym momencie robić. I czasem krzyk położnej bardziej dociera do rodzącej (między jej bólami, skurczami i często krzykami) niż spokojna "rozmowa", bo tej to rodząca by nawet nie wychwyciła pomiędzy swoimi "doznaniami".
Poza tym ludzie są strasznie rozczeniowi: bo mi się należy, bo one są tam dla nas, bo to, bo tamto... I ja to poniekąd rozumiem, ale często-gęsto z takim nastawieniem chcąc nie chcąc odbiera się wszystkie "aspekty" jako atak na nasze prawa.
Nie wiem czy się dobrze wysłowiłam... Są dwie strony medalu i niestety ale obie strony muszą się postarać - jak w życiu, jak w związku... nie da się zbudować pozytywnych relacji gdy tylko jedna strona się "stara". My też musimy coś od siebie dać... No niestety... i czasem nawet pomiędzy bólami warto zachować ludzką, a nie jędzowatą twarz... (bo przecież mnie boli i ona musi to zrozumieć, bo po to tam jest)
zobacz wątek