Re: Mamusie majowo - czerwcowe 2016 (11)
Cześć dziewczyny.
W końcu mam chwile, i siłę by cokolwiek napisać. W końcu melduje się rozpakowana :)
Tak więc w poniedziałek tj. 27.06 o 21:22 poprzez cc przyszedł na świat mój...
rozwiń
Cześć dziewczyny.
W końcu mam chwile, i siłę by cokolwiek napisać. W końcu melduje się rozpakowana :)
Tak więc w poniedziałek tj. 27.06 o 21:22 poprzez cc przyszedł na świat mój "maleńki" synek Filipek, 58 cm i 4570g !! :)
Opowiem Wam, czemu tak długo mnie tu nie było.
Rano ok 5 odeszły mi wody, wiec wybrałam się do szpitala na Zaspie.
Nigdy bym nie pomyślała, że będę miała aż tyle zarzutów, co do tego miejsca.
Np IP mnie zbadali, zrobili ktg, a ze nie było żadnej akcji skurczowej, kazali czekać, bo na porodowce nie było miejsc, jednak do tego czasu postanowili mnie położyć na patologii.
Całe szczęście, leżałam tam tylko do godziny 11 (choć straszyli, że może i do wieczora)
Po przewiezieniu na porodowkę, od godziny 11:00 leżałam podpięta pod ktg, ale że dalej nic się nie działo, podjeli próbę wywołania aplikujac tampon (nie wiem jak fachowo się to nazywa), jednak i to nie przynosiło żadnych efektów, wiec o godzinie 17:00 nareszcie podlaczyli mi kroplowke z oksytocyna.
Czas leciał, a oprócz nasilającego się bólu nic się nie działo. O godzinie 21:00 byłam już tak słaba, że nie miałam siły oddychać, myślałam, że umieram a oni cały czas mówili, że do końca jesacze daleko, (wtedy rozwarcie było na 2 palce, i szyjka zgladzona), zupełnie nie zważając na mój stan.
Malemu nagle zaczęło spadac tętno, kazali mi głęboko oddychać, a ze nie miałam siły, i nic się nie zmieniło, podjeli decyzję o cc. Akcja jak na filmach. Przewiezili mnie na salę operacyjna, i aż 7 razy!!! wkłuwali mi się w kręgosłup próbując zaaplikowac znieczulenie. Horror :( Po tym wszystkim miałam zespół popunkcyjny, sztywnienie karku, co się wiązało z ogromnym bólem. Jedyna ulgę przynosiło leżenie na płasko przez cały czas, nie miałam siły nawet zająć się swoim Skarbem, a mąż nie mógł przebywać ze mną na sali.
Opieka koszmarna!!! Jestem ogromnie rozczarowana. W czwartek, podjeli decyzję, o tym że małego można już wypisać, czekałam tylko na obchod ginekologiczny, żeby stwierdzili co ze mną. Sciemnialam, że czułam się już dobrze,( nje wien jak mozna puscic do domu osobe wygladajaca tak koszmarnie, biała twarz jak bym miała białaczkę, i ogromne brązowe wory pod oczami)- byleby tylko puścili mnie do domu. I choć czułam się koszmarnie, wolałam spędzać ten czas w domu z mężem, niż w tym strasznym miejscu.
Na szczęście już wszystko wróciło do normy :) Teraz poznajemy się z moim Maluchem i poki co mamy sie swietnie. Nie jest łatwo, ale dajemy rade :)
Niestety nie ogarnę juz zaległości na forum, jednak teraz postaram się być już na bieżąco :)
Mam nadzieje, ze u Was wszystko dobrze :) Miłego dnia dziewczyny !! :)
zobacz wątek