Odpowiadasz na:

Re: Mamusie majowo-czerwcowo-lipcowe 2012 *36

Dzięki dziewczyny:)

Cały pobyt w szpitalu w Redłowie wspominam dobrze. Właściwie nie trafiłam na nikogo, kto by był niemiły. Na patologii położne podtrzymywały na duchu, lekarze też w... rozwiń

Dzięki dziewczyny:)

Cały pobyt w szpitalu w Redłowie wspominam dobrze. Właściwie nie trafiłam na nikogo, kto by był niemiły. Na patologii położne podtrzymywały na duchu, lekarze też w porządku:) Całą dobę co 3 godziny była kontrola bicia serduszka w tym 3x dziennie KTG. We środę i piątek miałam oksytocynę, która zamiast wywołać skurcze powodowała u mnie takie spanie, że nawet na posiłki nie chciało mi się wstawać:)

W piątek lekarz powiedział, ze da mi dwa dni przerwy i na poniedziałek następne oct. I w poniedziałek było tak spokojnie, że już o 8 rano leżałam pod oct.

Po 2 h testu nie miałam żadnych bólów, ale na KTG pojawiły się regularne skurcze- ja to czułam jakby napinanie brzucha przy robieniu brzuszków. Wynik KTG, rozwarcie na 3 palce i waga małej z USG 2800- sprawiły, że zapadła decyzja o przebiciu pęcherza. I poleciały wody o 12:40- tak ciepłe, że aż się zdziwiłam. Potem podłączyli mi drugą porcję oct, powiedzieli, żeby zawiadomić męża, ale żeby sie nie spieszył, bo pierworódki tak szybko nie rodzą...

O 14:40 przyjechał mąż i z podwójnej sali ścisłego nadzoru przeszliśmy na salę rodzinną- malutką z wielkim łóżkiem i piłką. Cały czas leciała mi kroplówka i musiałam mieć podłączone KTG na okrągło, więc nie miałam za wiele możliwości ruchu. Po niedługim czasie zaczął pojawiać się ból przy skurczach- na początku do zniesienia, ale jak już się rozkręcił, to myślałam, że mnie rozerwie. Świetnie pomogło oddychanie torem brzusznym- wypychanie brzucha przeponą powodowało, że ból zmniejszał się o połowę i skurcze szybciej mijały. Siedziałam na ogromnej podłużnej piłce, za mną mąż na krzesełku i był moim oparciem sensu stricto:)

Bardzo szybko zaczęłam czuć lekkie parcie w brzuchu i zawołaliśmy położną- położyła mnie na łóżku, na boku z nogą w górze i od tej pory pilnowała, jak się mała układa. Skurcze się zmieniły z superbolesnych na uczucie, jakby mi Klitschko walił pięścią w brzuch:) I tak do momentu, aż położna powiedziała, że zmieniamy pozycję, bo malutka już jest ułożona i mam przy skurczach robić tłocznię.

Zmienili mi pozycję na siedzącą, z nogami na podwyższeniu i jak przyszedł skurcz zrobiłam wdech, podciągnęłam nogi na maxa, następny wdech i chlup! Mała wystrzeliła jak z armaty:)

Położna położyła mi malutką na brzuchu, Tato przeciął pępowinę tępymi nożyczkami- nie chciała się dać... Tato poszedł z położna na ważenie i mierzenie dzidzi,a mnie wtedy lekarz załatał.

Tato wrócił z Martą do mnie i mięliśmy 3 godzinki dla rodzinki.
Potem jazda na położnictwo, 3 dni badań, badań, badań i do domku:)

zobacz wątek
13 lat temu
jantarka

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry