Re: Mamusie majowo-czerwcowo-lipcowe 2012 *39
No dobra, witam sie w końcu z domu ! :))) Jestem jeszcze troche słaba, wejscie do domu na drugie piętro skończyło sie mega zawrotamii głowy ale powoli ogarniam :))
Mam chwile, bo...
rozwiń
No dobra, witam sie w końcu z domu ! :))) Jestem jeszcze troche słaba, wejscie do domu na drugie piętro skończyło sie mega zawrotamii głowy ale powoli ogarniam :))
Mam chwile, bo mała spi a mąż ją 'dopieszcza' - nie umie jej zostawić na chwile, wytęskniony tatus :))
Ale do rzeczy- (opis mojego dnia porodu plus kilka słów o pobycie ;) )
W poniedzialek 21.05 jak wiecie bylam u mamy na lodach kolo 17 i tam jakos zaczeły sie lekkie skurcze, bole... ale po wcześniejszych akcjach olałam to zupełnie ;)
Wróciłam do domu, mąż jeszcze cyknął mi pare fotek z brzuszkiem, bo dr rano mówila, ze daje mi na urodzenie 2 dni wiec jej troche uwierzyłam, szczególnie, ze zaczełam plamić... Ogarnełam mieszkanie i chciałam sie położyć i oglądać serial...
O 17:50 sie położyłam a od 17:53 dostalam mocnych regularnych skurczy co 5 min, wiec szybki prysznic, 18:20 wyjechalismy, 18:38 pani powiedziala, ze mam 2.5 cm rozwarcia, ze to krwawienie to z szyjki ale ze jestem pierworódką, to na spokojnie mam czas... i poszła zanieść szyjąś krew do lab, komuś wypis zrobila... wiec po 19 trafilismy z mezem na porodówke :)
Skurcze coraz mocniejsze, co 4min, ale przy zacisnietych zebach i sciskaniu meza dawałam rade :) ( Jesli bedziecie rodzić w ciepłe dni, przyda sie jakas scierka, recznik,zamoczyć i sie wycierac-bardzo pomaga no i woda z dziubkiem), położna przebiła mi pecherz,
potem kilka partych- wg mnie te były duzo gorsze, nie tyle bardziej bolesne co ja czułam mega dyskomfort i o 21:15 mała wyskoczyła za jednym zamachem :))
Mąż przeciął pępowine i dostalam małą na piersi- cudowne uczucie !
Potem 2 godziny w sali adaptacyjnej, maz nas odprowadził na sale, pomogl mi sie rozpakować i koło północy pojechał do domu a my zostałysmy.
Co do położnictwa na Zaspie, połozne są boskie ! Złote kobiety.. przez 7 dni pobytu trafiłam na 2zołzy, ale jakos dało rade je przełknąc...
Sale chyba wszystkie 2 osobowe, jedzenie jak dla mnie beznadzieja wiec mama i mąż mnie dokarmiali ;)
Podkłady są na kazdej sali, i mega duze i średnie wiec swoich nie trzeba.
Jest mega gorąco, wiec duzo wody/napojów jest konieczne...
Póki co najgorzej ze wszystkiego wspominam szwy, sztuk 4 - ciągneły strasznie, 3 zdjeli mi w 5 dobie, jeden dzisiaj a ja ciągle ledwo siedze... :/
Jak macie jeszcze jakies pytania to śmiało, teraz postaram sie byc w miare na bieżąco :)
zobacz wątek