Hej, hej,
U mnie dużo się działo, zwiedziłam patologię na Klinicznej w 39tc (bo na usg wyszedł jakiś chwilowy spadek tętna, a do tego dziecię wychodziło 4kg i wciąż pośladkowo ułożone), ale...
rozwiń
Hej, hej,
U mnie dużo się działo, zwiedziłam patologię na Klinicznej w 39tc (bo na usg wyszedł jakiś chwilowy spadek tętna, a do tego dziecię wychodziło 4kg i wciąż pośladkowo ułożone), ale po trzech dniach wysłali mnie do domu i kazali czekać aż się zacznie. Tydzień później w KTG znów spadek tętna, moja lekarka kazała mi jechać do Wojewódzkiego. Tam znów poleżałam dobę na patologii, a następnego dnia miałam rozmowę z ordynatorem, który zdecydował, że ze względu na te spadki tętna i dużą masę dziecka następnego dnia zrobią mi cięcie. Ogólnie opieka w szpitalu bardzo dobra, widać, że poważnie traktują plany porodu i liczą się ze zdaniem pacjentek. Do tego jedzenie lepsze niż na Klinicznej;) tylko warunki lokalowe na położnictwie fatalne.
I tak 29.03, w połowie 40tc na świat przyszła Marianna 4020g, 56cm. Pewnie by się i naturalnie bez problemu urodziła, ale dałam się nastraszyć, że jak jest większa niż poprzednie dziecko to przy pośladkowym położeniu powinno być cięcie. Jak dla mnie nic przyjemnego, a ból po w ogóle nieporównywalny z porodowym. Przy porodzie człowiek się trochę umęczy, a potem jest z głowy, a po tej cesarce to ciągle mnie coś boli. Już niby przeszło, a teraz półtora tygodnia po znów mnie coś rwie, jak świeża rana, ciągle się boję, że coś mi się złego stanie. Po cewnikowaniu przypałętało mi się zapalenie cewki moczowej, super sprawa połogu, kiedy i tak wszystko boli:/
Na szczęście z karmieniem nie było problemu. Po cięciu mi malutką przynieśli do przytulenia i tak sobie leżałyśmy pół dnia "skóra do skóry", trochę w pierwszej i drugiej dobie trzeba było ją dokarmić, bo wpadała w hipoglikemię i nie dało jej się dobudzić, ale od trzeciej doby jedziemy już tylko na moim mleku i odrabiamy spadki:)
Gratulacje dla pozostałych rozpakowanych mamusiek!
zobacz wątek