Odpowiadasz na:

Re: Mamusie sierpniowo-wrześniowe 2012 44*

Siemka :)

Juz jestesmy w domciu :)

Madzia super sie przywitała, mówi ze to "Adaś - nasza dzidzia", głaskała go, śmiala sie z jego nozek i raczek, jak zaczał ziewac to tez... rozwiń

Siemka :)

Juz jestesmy w domciu :)

Madzia super sie przywitała, mówi ze to "Adaś - nasza dzidzia", głaskała go, śmiala sie z jego nozek i raczek, jak zaczał ziewac to tez sie smiała. Teraz juz sie bawi po swojemu...
A tymczasem Adas do cycka przyczepiony ;) teraz tez pisze jedna reka bo Adas przy cycku ;)

Poród... hmmm... cieżka sprawa ;)
Postaram się opowiedzieć po krótce.
W poniedziałek wieczorem sie poseksiliśmy i od razu dostałam skurczy. Dosyć ostre i od razu co 2 minuty. No to stwierdziliśmy że nie ma na co czekać, jedziemy. Małżu pojechał po babcie, ja sie jeszcze ogarnełam i pojechaliśmy. Na IP byliśmy o 23:00.
Skurcze mocne (tak twierdziła położna, że mocne) co 1,5 minuty. Rozwarcie na 2 palce. Stwierdzili że szybko pójdzie. No to fajnie.
Chwile po 24:00 byliśmy na porodówce, dostaliśmy ta dużą sale. Podłączyli mnie pod ktg i leże. I leże... i leże... i leże... i nic sie nie zmienia, skurcze jakie były takie są...
Co chwile przychodzą sprawdzać co sie dzieje z rozwarciem a z rozwarciem tez nic sie nie dzieje. Ciagle na 2 palce. Dostałam jakieś czopki na to rozwarcie. Po czopkach też nic.
Ok. 5:00 już poczułam że skurcze coraz rzadsze.
No tak.. normalka... jakbysmy zostali w domu to by ustało i tyle by było z akcji porodowej.
O 6:00 przyszła położna ze chyba oksy bedzie trzeba podłaczyc i czy wyrazam zgode.
Po skurczach juz prawie nie zostało sladu.
Po 7:00 mnie podłaczyli.
Skurcze powróciły, o 9:00 juz były znów takie z jakimi przyjechałam, ale rozwarcie ciagle na 2 palce.
Dostałam jakis zastrzyk na to rozwarcie. Po godzinie posuneło sie zaledwie o pół palca.
O 11:00 juz umierałam i przeklinałam świat a rozwarcie na 2/3 palce. Lekarka powiedziała ze cienizna, ze nie idzie tak jak mysleli i trudno ale trzeba czekac.
Skurcze co 1,5 minuty takie ze tetnice chciałam sobie przegryźć, miedzy skurczami zasypiałam, ale odpoczac nawet przeciez nie mogłam przez ta minute. Bujaliśmy się na piłce... Małżu mnie przytrzymywał, masował, okłady robił... podtrzymywał na duchu itp. Płakałam ze juz nie moge, ze nie dam rady. Masakra
Po 12:00 stwierdziłam ze musze sie połozyc.
Połozyłam sie i poczułam partego.
Małzu poleciał po połozna, okazało sie ze rozwarcie pełne, szybko nogi w proce, 2 parte i wylazł. Ale sie darłam!
Nie nacinali ale pekło, nawet nie poczułam tego.

Na świeżo myslałam że ten poród cięższy. Ale teraz patrząc z perspektywy czasu na oba porody stwierdzam, że tamten cięższy a ten dłuższy.
Teraz lepiej się czuję po. Mniej mnie TAM boli. Nie jestem taka słaba jak wtedy.
Z resztą dużo zalezy od nastawienia, wtedy od razu mi powiedzieli, że szybko nie bedzie. Teraz mowili że bedzie szybko a nie było. Byłam wykończona tym, że już byłam wykończona a nic nie wskazywało na to, że sie szybko skończy.

W szpitalu ok. Jak to w szpitalu. Obsługa, położne, lekarze fajni. Żarcie słabe, ale jedna laska powiedziała że w Wojewódzkim jeszcze gorsze.

No. Już jesteśmy w domku. Piszę tego posta i piszę, z Adasiem na ręku. Nie da się skubany odłożyć na momencik bo zaraz ryczy.
W szpitalu pociumkał i spał ze 2 godziny w dzień. Ze 3 godziny w nocy. A tutaj chyba nowe miejsce, hałasy, telewizor, Madzia i biedny nie moze spokojnie pospać. Mnie też od tego wszystkiego łeb boli. W szpitalu było spokojniej ;)

P.S. Współczuję tym, które są dopiero PRZED :P

A! Trochę złe dane podałam. Godzina urodzenia 12:35. Długi na 60 cm.

zobacz wątek
13 lat temu
~Bimka

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry