Odpowiadasz na:

Re: Młode mężatki łączmy się ! Na każdy temat :) vol. II

Stokrotko nie przepraszaj, bo nie masz za co. Ja zawsze będę tatę dobrze wspominać. Może o samej chorobie, jego ostatnich 2-3 tygodniach ciężko mówić, jednak często odczuwam potrzebę opowiedzenia... rozwiń

Stokrotko nie przepraszaj, bo nie masz za co. Ja zawsze będę tatę dobrze wspominać. Może o samej chorobie, jego ostatnich 2-3 tygodniach ciężko mówić, jednak często odczuwam potrzebę opowiedzenia tego komuś innemu, zupełnie obcemu. Może trochę to dziwne, ale tak już mam. Ja zawsze byłam "córeczką tatusia". Mając kilka lat karmiłam go kaszą z butelki, cieszyłam się jak odbierał mnie z przedszkola, a później zabierał na godzinę do pracy (a pracował wówczas 100m od domu) i opiekował się mną do czasu powrotu mamy z pracy. Pamiętam, jak nie mogłam doczekać się sanek, które samodzielnie robił specjalnie dla mnie. Pamiętam, że miały bordowe albo brązowe płozy. Mam sporo takich dobrych wspomnień. Jedyne, czego nie mogę sobie wybaczyć to fakt, że po tym jak wyprowadziłam się z domu rzadko do niego dzwoniłam, częściej rozmawiałam z mamą. Mimo wszystko jednak tata był, nadal jest, dla mnie autorytetem, osobą, która znała się na wszystkim. Zawsze mogłam się do niego zwrócić z problemem, a on zawsze mi pomógł.

Żal mi osób jak Bombelkowa. Takich, które nie posiadają dobrych wspomnień z dzieciństwa związanych z którymkolwiek z rodziców. To przykre, że życie tak się układa. W końcu w kim jak w kim, ale w rodzicach powinniśmy mieć oparcie, nasze stosunki z rodzicami powinny być co najmniej dobre. Niestety ja uświadomiłam to sobie za późno, dopiero jak wyprowadziłam się z domu. Na rodziców zawsze mogłam liczyć. I z całego serca życzę tego każdemu.

Bombelkowa to prawda, że większość osób, które nie zaznały miłości rodziców w dzieciństwie, później szukają jej u swoich partnerów, mężów, żon. A jak ma już się swoje dzieci to kocha się je podwójnie, obdarza się je miłością, której sami nie mieliśmy, by naszym dzieciom miłości nigdy nie zabrakło. Niestety bardzo często jest tak, że wówczas trochę się przesadza, że trzyma się własne dzieci na uwięzi. Chucha się na nie i dmucha jakby były z porcelany, kupuje to czego sami nie mieliśmy, sprawiamy by mieli to, czego nam brakowało, a niestety często dzieci się w ten sposób rani nieświadomie oczywiście. Moim zdaniem warto czasem odpuścić, ale obowiązkowo należy mieć z dziećmi dobry kontakt, rozmawiać o wszystkim, by wiedzieli, że zawsze mogą na nas, rodziców, liczyć.

Trochę się rozpisałam. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam :)
Idę trochę posprzątać.

zobacz wątek
13 lat temu
.Nola.

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry