Urlop nad morzem. Niestety ostry bol ucha zmusil mnie do skorzytabia z SOR.bylam zachwycona obsluga. W 20 minut bylo po sprawie. Antybiotyk i wypis. Po kilku dniach zakazenie przenioslo sie na drugie ucho. Bol nie do wytrzymania. Ponowna wizyta byla dramatem. Zostalam zbesztana przez ta samą lekarke ktora 7 dni wczesniej mi pomogla. Krzyczala tez na mnie jej kolezanka zza biurka...że jakim prawem tu przyszlam że nie powinnam sie tu zglaszac, ze zawracam glowe (!!!) I co ja wogole sobie mysle? A przeciez skirowano mnue tu z rejesyracji...W szoku zażądalam oddania dokumetow (karty przyjecia z rejestracji)...miałam zamiar wyjsć. Zatrzymala mnie mloda dziewczyna(chyba stazystka) obecna przy calej sytuacji...posadzila na fotel, zbadala, postawila diagnoze i zalecila kolejny antybioyk. Paniusia zza biurka wypisala recepte. Druga przystawila pieczątkę. Wyszlam bardzo zdenerwowana. Chociaz udzielono mi pierwszej pomocy (tylko dzieki tej mlodej lekarce bo pelniaca dyzur nawet nie wstsla zza biurka zeby do mnie chocby podejsc) to to jak zostalam potraktowana ( zbesztana) na dlugo pozostanie w mojej pamieci. Podzielilam sie swoja opinia dzisiaj w sekretariacie Administracji szpitala.