Widok
Niegrzeczny 5 -latek
Jak sądzicie sobie z "niegrzecznymi" dziećmi? Syn ma młodsze rodzeństwo przez co cały czas walczy o pozycję. Krzyczy , piszczy , biega. Kompletnie nas rodziców nie słucha. W domu jeszcze jakoś, ale jak mamy już gdzieś z nimi wyjść to się dopiero zaczyna. Czy ba spacerze czy w restauracji na obiedzie. Może bawić się kilku kuzynów u babci , a słychać tylko mojego syna. Jak cały czas krzyczy. Mamy go już dość. Nie możemy sobie z nim poradzić i nie wiem czy są jakieś sprawdzone metody na radzenie sobie z tym? Psycholog? Do domu wracamy tak znerwicowani..
Jak sama zauważyłaś - walczy o pozycję :) Myślę, że trudno mu się pogodzić, że już nie jest na pierwszym miejscu i stara się zwrócić Waszą uwagę. Dobrym sposobem jest spędzanie z dzieckiem czasu sam na sam (tylko Ty i syn lub tylko syn i tata) i poświęcenie mu w tym czasie 100% swojej uwagi. Może dawanie dziecku jakichś zadań, żeby czuło się potrzebne? Np. nakrywanie do stołu czy pomoc przy młodszym rodzeństwie (podanie pieluszki czy butelki z mlekiem, o ile to tak małe ridzeństwo). Może warto też zapisać dziecko na jakieś dodatkowe zajęcia sportowe jeśli ciągle biega? Może potrzebuje więcej ruchu?
U nas ten sam cyrk, ale tym wrzeszczącym histerykiem jest młodszy... Ręce opadają, wyje aż siny po 6-8-10 godzin dziennie. Fioletowy, nie może oddychać, zrobi sobie 2 min. przerwy i dalej sie drze. Dobrze, że mamy dom to sąsiedzi nie odczuwają tego hałasu. Spokój jest czasami jak starszy jest w szkole.
Kiedyś zjawisko nazywało się "odrażającym, niewychowanym, tępym gnojem z nieudolnymi rodzicami" a teraz mamy respektować "dziecko walczące o pozycję i wspierających rodziców".
Nic dziwnego że coraz więcej niedorobionych jednostek, takich na granicy upośledzenia umysłowego lub choroby psychicznej, zanieczyszcza później społeczeństwo.
Wprawę już ma, ciekawe jak się będzie tej jednostce "walczyło o pozycję" wśród współosadzonych lub zbieraczy złomu na wysypisku.
Taka dygresja: dzieci urodzone w warstwach społecznych ambitnych - gdzie wypada żeby dziecko zdobyło w przyszłości przyzwoite wykształcenie, odpowiedni poziom kultury, status społeczny, przekazywało wzorce - uczone są panowania nad sobą (jako oznaki poziomu inteligencji oraz żeby pokazać, że ktoś dba o ich wychowanie).
To tylko motłochowi, i pseudopsychologowie schlebiający lenistwu w wychowywaniu, wmawiają, że dziecko może być puszczane na żywioł a jak się rozkręci, zawsze można psychotropy zafundować.
Oczywiście jest alternatywa, ale... wolę obserwować z rozbawieniem.
Na razie te "walczy o pozycję" cieszy mnie, podobnie jak innych, swego czasu, pojęcie np inteligentnego "inaczej".
Nic dziwnego że coraz więcej niedorobionych jednostek, takich na granicy upośledzenia umysłowego lub choroby psychicznej, zanieczyszcza później społeczeństwo.
Wprawę już ma, ciekawe jak się będzie tej jednostce "walczyło o pozycję" wśród współosadzonych lub zbieraczy złomu na wysypisku.
Taka dygresja: dzieci urodzone w warstwach społecznych ambitnych - gdzie wypada żeby dziecko zdobyło w przyszłości przyzwoite wykształcenie, odpowiedni poziom kultury, status społeczny, przekazywało wzorce - uczone są panowania nad sobą (jako oznaki poziomu inteligencji oraz żeby pokazać, że ktoś dba o ich wychowanie).
To tylko motłochowi, i pseudopsychologowie schlebiający lenistwu w wychowywaniu, wmawiają, że dziecko może być puszczane na żywioł a jak się rozkręci, zawsze można psychotropy zafundować.
Oczywiście jest alternatywa, ale... wolę obserwować z rozbawieniem.
Na razie te "walczy o pozycję" cieszy mnie, podobnie jak innych, swego czasu, pojęcie np inteligentnego "inaczej".
No cóż, ja na razie stawiam na cierpliwość. Patrzę jak mały sie drze i tyle. W końcu dotrze do niego, że tym rykiem guzik wskóra. Dlatego właśnie mieszkam w domu, a nie w mieszkaniu. Wiem, że te darcie się nikomu nie przeszkadza. No mi owszem, ale decydując sie na dziecko liczyłam się z tym, że nie zawsze będzie słodko. Jestem za tym, że dzieci nie mogą wejść na głowę. Jedne rozumieją to szybciutko, innym niestety zajmuje to dłuuugi czas. Ale choć czasem ręce opadają mamy takie czasy, że przywiązywanie do kaloryfera (choć może było by skuteczne) nie jest akceptowane przez otoczenie i karalne, więc dzięki za takie metody. Lepiej żeby dzieci miały rodziców jednak w domu niż w pierdlu ;)