Widok
OSTRZEGAM !!!! PRZED KONOWAŁAMI !!
Witam
Ostrzegam przed korzystaniem z usług lecznicy dla zwierząt w Gdańsku na ul.
Kartuskiej !!!! Odważe się ich nazwać BANDĄ RZEŹNIKÓW, NIEDOUCZONYMI FELCZERAMI
I LENIWYMI NIEUKAMI DRENUJĄCYMI KIESZEŃ !!. Przypadek trafił, mój futrzak
zachorował, 3dniowe leczenie u tych matołów przyniosło efekt w postaci drenażu
kieszeni i ostatecznej diagnozy, że niestety trzeba będzie albo z kota zrobić
kaleke (za 1000 PLN) albo uśpić. Wobec takiego dictum "fachowców" zmuszony
byłem do podjęcia decyzji o uśpieniu kota i nie chodziło tu o kwestie finansowe
bynajmniej J) (nie musze chyba pisać ile kosztowało mnie i moich najbliższych
podjęcie takiej decyzji ). Już jechałem go uśpić (oczywiście też za kase mimo
iż bezskuteczne leczenie kosztowało mnie ze wszystkim ok. 400 PLN) i zadzwoniła
do mnie znajoma weterynarz z południa polski każąc mi zawrócić i poszukać innej
lecznicy !! I całe szczęście trafiłem do szpitala dla zwierząt na ulicy Łąkowej
J i dosłownie przeżyłem szok !!! Nie dość , że traktują tam zwierzaki jak swoje
własne to jeszcze dzwonią do domu codziennie informując o stanie zwierzaka. Od
razu przebadali mi kota, postawili diagnoze powiedzieli co trzeba mu zrobić i w
jaki sposób. Jak im powiedziałem o tej diagnozie i sposobie postępowania oraz
propozycji zabiegu którą dostałem od tych pseudo weterynarzy z kartuskiej to
złapali się za głowe i powiedzieli tylko "o boże".
Reasumując kot powraca do zdrowia , nie będzie kaleką i z ostatniej chwili
właśnie dzwonili do mnie i mogę go odebrać do domu J. Także przestrzegam ,
jeżeli chcecie zaoszczędzić kasy, zdrowia, nerwów i zapewnić swoim zwierzakom
zdrowie NIGDY NIE KORZYSTAJCIE Z USŁUG NIEUKÓW Z LECZNICY DLA ZWIERZĄT Z UL.
KARTUSKIEJ W GDAŃSKU !!!!. Nie napisałbym tego postu ale okazało się że mój
przypadek nie jest pojedyńczym przypadkiem ! W tym szpitalu na Łąkowej właśnie
starają się uratować ślicznego kota też zabranego po półrocznym „leczeniu” w
lecznicy na Kartuskiej !
P.S.
Przepraszam za długi post ale na krótki nie miałem czasu
Pzdr.
Krzysztof
Ostrzegam przed korzystaniem z usług lecznicy dla zwierząt w Gdańsku na ul.
Kartuskiej !!!! Odważe się ich nazwać BANDĄ RZEŹNIKÓW, NIEDOUCZONYMI FELCZERAMI
I LENIWYMI NIEUKAMI DRENUJĄCYMI KIESZEŃ !!. Przypadek trafił, mój futrzak
zachorował, 3dniowe leczenie u tych matołów przyniosło efekt w postaci drenażu
kieszeni i ostatecznej diagnozy, że niestety trzeba będzie albo z kota zrobić
kaleke (za 1000 PLN) albo uśpić. Wobec takiego dictum "fachowców" zmuszony
byłem do podjęcia decyzji o uśpieniu kota i nie chodziło tu o kwestie finansowe
bynajmniej J) (nie musze chyba pisać ile kosztowało mnie i moich najbliższych
podjęcie takiej decyzji ). Już jechałem go uśpić (oczywiście też za kase mimo
iż bezskuteczne leczenie kosztowało mnie ze wszystkim ok. 400 PLN) i zadzwoniła
do mnie znajoma weterynarz z południa polski każąc mi zawrócić i poszukać innej
lecznicy !! I całe szczęście trafiłem do szpitala dla zwierząt na ulicy Łąkowej
J i dosłownie przeżyłem szok !!! Nie dość , że traktują tam zwierzaki jak swoje
własne to jeszcze dzwonią do domu codziennie informując o stanie zwierzaka. Od
razu przebadali mi kota, postawili diagnoze powiedzieli co trzeba mu zrobić i w
jaki sposób. Jak im powiedziałem o tej diagnozie i sposobie postępowania oraz
propozycji zabiegu którą dostałem od tych pseudo weterynarzy z kartuskiej to
złapali się za głowe i powiedzieli tylko "o boże".
Reasumując kot powraca do zdrowia , nie będzie kaleką i z ostatniej chwili
właśnie dzwonili do mnie i mogę go odebrać do domu J. Także przestrzegam ,
jeżeli chcecie zaoszczędzić kasy, zdrowia, nerwów i zapewnić swoim zwierzakom
zdrowie NIGDY NIE KORZYSTAJCIE Z USŁUG NIEUKÓW Z LECZNICY DLA ZWIERZĄT Z UL.
KARTUSKIEJ W GDAŃSKU !!!!. Nie napisałbym tego postu ale okazało się że mój
przypadek nie jest pojedyńczym przypadkiem ! W tym szpitalu na Łąkowej właśnie
starają się uratować ślicznego kota też zabranego po półrocznym „leczeniu” w
lecznicy na Kartuskiej !
P.S.
Przepraszam za długi post ale na krótki nie miałem czasu
Pzdr.
Krzysztof
Mój kot zdechł po rzekomo "fachowo" udzielonej pomocy....
po 3dniowej kuracji było okay przez kilka dni, jednak kociak popadł w stan agonii i samo patrzenie na niego ze świadomością, że nie mogę mu pomóc rozrywało mi sece na cześci. Stewart zdechł tego samego dnia w nocy...
Pozdrowienia dla Kaprów.... nigdy w życiu!!
po 3dniowej kuracji było okay przez kilka dni, jednak kociak popadł w stan agonii i samo patrzenie na niego ze świadomością, że nie mogę mu pomóc rozrywało mi sece na cześci. Stewart zdechł tego samego dnia w nocy...
Pozdrowienia dla Kaprów.... nigdy w życiu!!