Re: Oszczędzanie
no niestety, nie wierzę to, że ktoś pracował przez 40 lat i nie ma emerytury. Nawet jak stracisz majątek życia, to emerytura ci zostaje. Nasz zlodziejski i znienawidzony (słusznie!) ZUS raczej...
rozwiń
no niestety, nie wierzę to, że ktoś pracował przez 40 lat i nie ma emerytury. Nawet jak stracisz majątek życia, to emerytura ci zostaje. Nasz zlodziejski i znienawidzony (słusznie!) ZUS raczej płaci emeryturki, tym co pracowali przez 40 lat - a za taki czas pracy to już emerytura na 100% jest przyznana.
Nie obrażaj ludzi tym "buhaha". Ale ty pewnie nawet nie zrozumiesz, ze to jest obraźliwe. Po to wyjechałam na studia daleko (kilkaset kilometrów od domu), po to mieszkam kilkadziesiąt kilometrów od rodziców, by właśnie czuć się "odpępowioną" jak to nazwałaś. Ale sytuacja wygląda teraz inaczej. Oni mnie potrzebują. Dzwonię raz dziennie, by zapytać, jak sytuacja wygląda u moich rodziców ale też po to, by moja mama mogła porozmawiać z wnuczkami, by chociaż na chwilę oderwała się od codziennych obowiązków. A że jestem na każde zawołanie moich rodziców? Jestem. Ale gdybym wcześniej ja potrzebowała od nich pomocy, to oni też by byli i w środku nocy by pomogli.
I tak sobie myślę, że ja mam cudownego męża. Jak ty, emenems napisałaś, że współczujesz mężowi, to dopiero teraz doszło do mnie, że ktoś może w ogóle widzieć w takiej sytuacji możliwosć współczucia. Mi to do głowy wcześniej by nie przyszło. A to mój maż jeździł (i nadal jeździ) z moim tatą wszędzie, do każdego lekarza, na każde badania. Ja nie mam prawka :) Teraz mój tata nie chodzi, trzeba go podniesć, przenieść. Ani ja, ani tym bardziej moja mama tego nie zrobi. Mój maż to robi. Jak tata leżał w szpitalu, to mąż przed pracą do niego zajeżdżał, kupował np. gazetę. Po pracy też jeździł każdego dnia. Jak jeździłam wieczorem na dłużęj. Mąż mojego tatę golił. Teraz, kiedy już tata nie chce jeść, mąż czasami w weekend sam z siebie pakował dzieci i jechał na chwilkę do mojego taty, żeby go przekonać do jedzenia (bo mój tata najbardziej słucha mojego męża ale nie ze strachu tylko z wielkiej sympatii). Ja nawet nie wiedziałam, bo zdecydowałam się na kolejne studia i czasami mam w weekend zjazd. Nigdy o nic mojego męża nie prosiłam - żeby zrobił coś moim tacie. Raz tylko podziękowałam mu za to wszystko, powiedziałam, że cieszę się, że go mam, że byłoby mi bardzo trudno bez niego. A on na to, że więcej mam mu takich głupot nie opowiadać, bo to, co robi dla mojego taty, to jest rzecz naturalna i właśnie po to się ma rodzinę, żeby sobie pomagać.
zobacz wątek