Re: Od 1go do 1go... czy Wam udaje się cokolwiek oszczedzić?
A ja mimo, że na emigracji nie byłam wcale, uważam, że mogę się na ten temat wypowiedzieć. Oczywiście, nie na temat, jak 'tam' jest ale o potencjalnych konsekwencjach wyjazdu już owszem. Bo nie...
rozwiń
A ja mimo, że na emigracji nie byłam wcale, uważam, że mogę się na ten temat wypowiedzieć. Oczywiście, nie na temat, jak 'tam' jest ale o potencjalnych konsekwencjach wyjazdu już owszem. Bo nie muszę wyjechać, by wiedzieć, że moi rodzice zostaliby zupełnie sami. Poza tym mam siostre na emigracji. Nigdy nie zrozumiem jej decyzji ale to nie znaczy, że przestanę ją kochać :) Zawsze byłyśmy diametralnie różne. O czymś wam napiszę. Moja siostra ma małe dziecko. Ja mam trójkę. Siostra przyjeżdża ca kilka miesięcy do Polski. Ostatnio powiedziała naszej mamie, że ona chyba kocha bardziej moje dzieci niż jej synka, bo moje tuli, rozmawia z nimi. Tak palnęła głupio, bez zastanowienia. Potem żałowała. Przykro było i jednej, i drugiej. Nasza mama jest bardzo ciepłym człowiekiem, lubiącym wszystkie dzieci, które zawsze do niej lgnęły. Na pewno nie jest tak, że jedne wnuki kocha bardziej od innych ale moje dzieci babcię widzą często, garną się do niej, prześcigają które pierwsze się przytuli, da buziaka. A dziecko mojej siostry nie ma jeszcze dwóch lat i jak przyjeżdża do Polski to babcia jest obcą osobą, bo po prostu nie pamięta jej od ostatniej wizyty. Zawsze musi minać kilka dni, by maluszek się do babci przyzwyczaił, dał wziąć na ręce i nie płakał na jej widok. Moja mama, w sytuacji opieki nad tatą nie ma czasu ani siły próbować całymi dniami "zaprzyjaźnić się" z własnym wnukiem bo ma multum obowiązków a i tak zawsze próbuje, chociaż często jej się zwyczajnie nie chce, bo jest wyczerpana. Jednak dopiero po kilku dniach mały się oswoi. Moje dzieci nie wiedzą co to znaczy, same biegna do babci i nawet na swój sposób jej pomagają.
Przepraszam za takie długie pisanie ale chciałam pokazać, że mimo iż nie byłam nigdy na emigracji, to jakiś obraz jej skutków mam i nie z gazet ale z własnego podwórka. I mojej siostrze też się łezka w oku zakręciła, gdy widziała, jak moje dzieci są z dziadkami zżyte.
A co do rezygnacji z pracy na uczelnie by pracować na stacji. Myślę, że nie ma co nad tym polemizować, bo to jest jak z zupa pomidorową: jedni ja lubią, inni nie. I razem nigdy nie dojdą do jednego słusznego wniosku. Jest taka książka Fromma "Mieć czy być". Była moją lekturą obowiązkową na studiach więc zajrzałam do niej z konieczności a okazało się, że jest warta przeczytania. Polecam. Są po prostu dwa rodzaje ludzi: jedni nastawieni na 'mieć' inni na 'być'. I jedni drugich nigdy nie zrozumieją.
zobacz wątek