zaprosilem 5 znajomych z zagranicy do pierogarni na polskie jedzenie. Obsługiwała mnie wysoka brunetka, miła, jak na kelnerkę przystało. Wspólnie ustaliliśmy co podamy najpierw, wszystko było dobrze ..... Do czasu!!! Pierw druga z kelnerek przyniosła mi wódkę która rozlała na stole, zamiast przeprosić, robiła to za nią jej koleżanka. Pózniej dostaliśmy żurki w twardym chlebie, golonka 90%kosci posiadała, a na koniec 2 śmierdzące dorsze, a żeby tego było mało w pierogach z wiśnia 2 były z truskawka. Co sie dziwić skoro w restauracji pracują sami ledwo mówiący po polsku kelnerzy-ze wschodu. Pierwszy raz sie spotykam z takim czym, aby kelner ledwo rozumiał co do niego mowię mało tego gdy powiedziałem to kelnerce zaczęła wypierać sie, ze sa bardzo pracowici i nigdy nikt sie nie skarżył na brak zrozumienia z nimi. Za dorsze nie mam żalu do kelnerek, ale jak można podać coś nie świeżego za taka cenę ? Jednym słowem . kuchnia jest nie przytomna, podają syf. Właściciele po wizycie u was będziecie mi sie kojarzyć z wschodnia obsługą, radzę udać sie na lekcje historii i uzupełnić braki. A to ze sa oni "bardzo pomocni" tak jak usłyszałem ....mało mnie obchodzi