Wystarczy, ze musiałem iść na kurs odejmujący punkty karne, ot i cała historia....
Pozostańmy przy tym, ze nie skorumpowalem policjantów i zostałem przykładnie ukarany wg najwyższej...
rozwiń
Wystarczy, ze musiałem iść na kurs odejmujący punkty karne, ot i cała historia....
Pozostańmy przy tym, ze nie skorumpowalem policjantów i zostałem przykładnie ukarany wg najwyższej stawki.
Wyszło mi to na dobre, bo dzięki późniejszemu spotkaniu z psychologiem na kursie znalazłem w jeździe inne niż rajdowe radości i odrodziłem się dla świata drogowego na nowo i dziś to mnie śmieszą zakompleksieni frustraci na drodze.
Może i jestem na 200 km 10 minut później niż kiedyś, ale polubiłem taką jazdę.
O ile jest sens ryzykować w innych dziedzinach życia, o tyle na drodze to zupełnie bez sensu.
zobacz wątek