Tak, jak uczyłem się jeździć w miarę przepisowo, tak samo uczyłem się z "siedzenia teściowej" nie ingerować.
Jadę = ufam. Nie wydeptuję dziury w podłodze.
Ale czasami naprawdę się nie...
rozwiń
Tak, jak uczyłem się jeździć w miarę przepisowo, tak samo uczyłem się z "siedzenia teściowej" nie ingerować.
Jadę = ufam. Nie wydeptuję dziury w podłodze.
Ale czasami naprawdę się nie da.
Kiedyś to chyba na Forum opowiadałem...
Mój śp. Ojciec cholernie "walczył", żeby jeździć> Nie dziwię się. Dla faceta to pewien przejaw jaj a moze poczucia samodzielności?
Jadę z Nim .. i mówię...Tato.. stań. Raz, drugi.. trzeci..
W końcu stanął... wkurzony. O co mi chodzi?
Od kilkuset metrów jedziesz jednokierunkową pod prąd
Nawet wtedy Mu nie przeszło.
Udało mi się przekonać Ojca, że już się za kółko nie nadaje, kiedy wlał do auta impregnat do drewna, zamiast oleju.
zobacz wątek