Cisza...
Na oddziale cicho. No, oczywiście jest to specyficzna cisza zakładu psychiatrycznego, pełna urywanych oddechów, ciężkich westchnień, przepływających, tuż, prawie, niemal, przeplatających...
rozwiń
Na oddziale cicho. No, oczywiście jest to specyficzna cisza zakładu psychiatrycznego, pełna urywanych oddechów, ciężkich westchnień, przepływających, tuż, prawie, niemal, przeplatających się przez rzeczywistość rojeń i majaków, gdzieś z kąta ledwo słyszalna lecz zajadła dyskusja pomiędzy samym sobą, sobą i tamtą częścią siebie, " zapach psiej sierści" i odgłosy drapania i obgryzania czegoś z nory Zwierzaka, przed zamkniętymi drzwiami gabinetu Doktora wieszak z rozpaczliwie samotną czapką napoleońską, a Pigułę jak zwykle w księżycową noc gdzieś wyniosło....i w tej ciszy- nie ciszy...spod kratki ściekowej wydobyło się tłumione beknięcie. Nikt nie zwrócił na nie uwagi, naokoło działo się przecież tyle inych rzeczy. Był to jedyny obcy dżwięk w klinice TEJ nocy....
zobacz wątek